To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Zakątek 21
Forum rodziców i przyjaciół dzieci z zespołem Downa. Porady, wsparcie, wymiana poglądów... Zespół Downa to nie koniec świata. Zajrzyj do nas - zobaczysz, że świat ma wesołe pomarańczowe barwy, a zupełnie blisko są ludzie gotowi Cię wesprzeć.

Usprawnianie mowy - Metoda krakowska p. Jagody Cieszyńskiej

55magdalena - 2012-11-10, 17:00

My ćwiczymy metodą krakowską p. Cieszyńskiej od 13 miesiąca. Osobiście wydaje mi się że 6 miesięcy, to jeszcze trochę za wcześnie. Jednak warto zapytać terapeuty, im wcześniej tym lepiej. Do tej metody dobrze jest żeby dziecko już siedziało - albo w foteliku, albo na kolanach mamy. Wiem od naszej terapeutki, że dzieci mających około 6 miesięcy nie prowadzi jeszcze tą metodą, tylko właśnie uczy ich prawidłowego jedzenia, wykonuje masaże. A metodę polecam, po 9 miesiącach systematycznej pracy (raz w tygodniu) muszę przyznać, że rezultaty są widoczne.
Mewa - 2012-11-10, 21:41

55magdalena napisał/a:
A metodę polecam, po 9 miesiącach systematycznej pracy (raz w tygodniu) muszę przyznać, że rezultaty są widoczne.


Jakie rezultaty? My ćwiczymy od dwóch miesięcy, kilka razy w tygodniu, ale mówić Marceli jeszcze więcej ani lepiej nie zaczął. Nauczył się samogłosek.

55magdalena - 2012-11-11, 14:20

Moja Edyta też jeszcze niewiele mówi, ma dopiero 22 miesiące. Ale właśnie rozpoznaje i powtarza samogłoski, często używa ich w życiu codziennym, czy podczas oglądania obrazków w książeczkach. Coraz częściej pojawiają się nowe sylaby - mama, mam, da, det, baba, bu, nie, ne, nam, pa, to, te, tata, au. Rozpoznaje też kilka ulubionych zwierząt, które stosowane są w terapi i przyporządkowuje im odgłosy, niektóre powtarza. Segreguje klocki według koloru. Rozpoczynając zajęcia nie potrafiła się zbyt długo skupić i często rozrzucała pomoce, teraz współpracuje już znacznie lepiej. Lubi gdy się z nią pracuje, czyta i ogląda książeczki. Wiem, że nie są to tylko skutki pracy tą metodą, ale po prostu tego, że robi się trochę starsza.
Mewa - 2012-11-11, 22:02

Dzięki :tak: .
Maciejka - 2012-11-11, 22:09

Mewa, sam ćwiczycie, czy z terapeutą?
Mewa - 2012-11-11, 22:14

Raz w tygodniu u terapeutki, a poza tym sami. W układaniu obrazków i w rysowaniu jest poprawa, a w mówieniu raczej nie. Samogłoski rozpoznaje, a jak mu się zachce to nawet przeczyta albo powtórzy. Zafiksował się na pierwszej książce z samogłoskami i o innych nie chce słyszeć.
zula - 2012-11-14, 11:42

Krótki wywiad PANI CIESZYŃSKIEJ
Ostatnio nauczycielka ze szkoły Kamila była na konferencji i najnowszym hitem który wymyśliła pani Cieszyńska jest to .....gdy dziecku upadnie z lewej strony np.długopis to nie ma go podnosić lewa ręką ...ma wstać z krzesła ,obejść je i podnieść prawą ręką.

sovina - 2012-12-21, 01:57

Ta metoda działa :) sama się przekonałam... opiekowałam się od 2 mies. życia słodkim bobasem który w wieku dwóch lat mówiła bardzo mało i niestety zamiast do przodu to zaczął się cofać z mową... zdiagnozowano autyzm.... chłopczyk ma zajęcia od roku ...i w tym momencie buzia się mu nie zamyka :) początki były trudne i małe efekty... ale po pół roku ruszył błyskawicznie...teraz nawet czyta :) wiec polecam :)
Mewa - 2013-01-06, 00:47

Pomocy!!! Czy Wasze dzieci rzeczywiście skorzystały z nauki metodą krakowską?

Marceli mało mówi, a już w ogóle niczego, co jest związane z mową nie powtarza. Samogłoski czyta, ale jak leci płyta, a on ma powtórzyć, to raczej się miga.

Do obecnej logopedki chodzimy od września. Pracujemy dodatkowo w domu wg. jej zaleceń. I na razie żadnych efektów nie widzę ;/ . Samogłoski czytał już przed rozpoczęciem tej konkretnej terapii. Do gabinetu prawie siłą go wpycham. Buntuje się maksymalnie. Chyba jeszcze nigdy u żadnego terapeuty nie było takich cyrków. Czasami z wielką łaską jakieś zadanie wykona, ale na pewno niczego nie powie. Jak kiedyś zobaczył na obrazku misia i zaczął mówić "piś," to zapytałam, czy poprawiać to "p" na "m," ale pani powiedziała, że na razie nie. Nawet mu nie dała poznać, że rozumie, co on mówi. Bo przecież zadanie polegało na układaniu misia, a nie na powtarzaniu. Innego wytłumaczenia tak dziwnej strategii nie mam.

Przyniosłam na dzisiaj zdjęcia członków rodziny i etykietki z podpisami. Zdjęć używamy w domu od dawna. Marceli pięknie wszystkich nazywa. Zresztą akurat też tak nas woła, czy się z nami wita. Tzn. widzi mojego ojca i woła "dziadzia." I co robi pani logopedka, u której na zajęciach z logopedii przecież moje dziecko się dotychczas nie odzywało? Każe mu dopasowywać zdjęcia do podpisów. Nawet go nie poprosiła, żeby powiedział, kto jest na tych zdjęciach (ja sytuacji nie widziałam, tylko słyszałam zza drzwi. Pani tłumaczyła, że Marceli ledwo te zdjęcia zobaczył, to je rozrzucił. No nie wiem, jak ze mną ćwiczy, to nie rozrzuca, bo ja pokazuję mu po jednym i trzymam je w ręce.)

Poszłam po zajęciach i pytam oględnie dlaczego skoro ma już idealny materiał na wydobycie mowy od dziecka, które się do niej nie odzywa, to ona "marnuje" go na ćwiczenie czytania, które nie jest na tych zajęciach celem samym w sobie, tylko pomocą w nauce mowy. Usłyszałam w odpowiedzi, że nie rozumiem metody, że właśnie czytanie jest sposobem na wydobycie mowy. Plus tę historię o rozrzucaniu (w którą wierzę).

Ja naprawdę czegoś nie rozumiem. Myślałam, że logopeda uczy mówić, a nie czytać. I jest dla mnie oczywiste, że mowa jest nadrzędna do języka pisanego. Większość ludzi na tym świecie umiała mówić, mało kto umiał czytać. Większość języków nawet nie ma systemów pisma. Jest mnóstwo Downów potrafiących mówić, a nie potrafiących czytać. Przyjmuję, że w zespole Downa, gdzie pamięć krótka jest bardzo słaba, podpowiedź wizualna (czytanie) może być pomocna. Ale chyba najważniejsze jest, żeby w końcu Marceli do tej logopedki przemówił. A ona udaje, że to nieistotne.

Tzn. mam wrażenie, że to jest kolejna logopedka, która ma jakąś metodę pracy i nie jest za bardzo zainteresowana tym, czy Marceli się wpisuje w jej schemat, czy nie. Mieliśmy już taką, która tylko masowała, taką która zalewała mową, i taką, która robiła na każdych zajęciach coś innego. Chyba nie po to wożę dzieciaka przez pół miasta, płacę słone pieniądze, żeby przez parę miesięcy słyszeć, że dzisiaj miał dzień buntu. Ręce mi opadają. To młoda dziewczyna, pedagog specjalny, która przychodzi do nas, jest w stanie więcej od niego wyciągnąć w kwestii mowy niż dyplomowana logopedka pracująca metodą z zastrzeżonym znakiem firmowym. Nasza dotychczasowa rehabilitantka też więcej od niego wyciągała.

Już nie wiem, czy ja naprawdę za dużo wymagam? Jak posyłam dzieciaka do logopedy, to liczę na to, że taki logopeda wyciągnie z niego więcej niż ja sama w domu. Że w czymś nam ta praca pomoże. A po czterech miesiącach terapii, z ćwiczeniami w domu, nie widzę żadnych efektów, poza takim, że może wie, co to odwzorowywanie szeregu.

Co Wasze dzieci wynoszą z terapii metodą Cieszyńskiej? Czy Wasi logopedzi też nie zważają na mowę, tylko uczą czytać? Czy są dzieciaki, które dzięki tej metodzie zaczęły mówić, się porozumiewać?

Iga - 2013-01-06, 10:53

Ja nie pracuję dokładnie metoda krakowska :-D ponieważ na metodę krakowską składa się wiele elementów o których pisała Anielka. Ale Majka uczy się czytać sylabowo i wykorzystujemy materiały z WIRa.

Nie uważam, że tutaj chodzi o dopasowanie wyrazów do obrazka. Moim zdaniem dziecko musi je wypowiedzieć na tyle na ile potrafi. Chyba, że nie potrafi mówić no to muru nie przeskoczysz. Poza tym na początku może używać własnego nazewnictwa na pewne wyrazy. Majka pisze BABA, czyta co napisała BABA, wie kto to jest BABA, ale na Bacie S mówi JACIA. I terapeuta powinien skakać z radości na każdy wypowiedziany wyraz. Poza tym w metodzie krakowskiej prowadzi się dziennik. W którym codziennie notuje się ważne rzeczy z każdego dnia w formie rysunku, zdjęcia. I dziecko ma opowiedzieć co robiło i co się działo w danym dniu na podstawie tej "notatki", oczywiście w taki sposób jaki potrafi. Więc nie zupełnie zgodzę się, że tu chodzi tylko o czytanie.

Cieszyńska uważa, że czytanie pomaga dzieciom z dużymi deficytami uporządkować mowę. Ale nie można zabronić mówić dzieciom, które mówić zaczynają bo mają tylko czytać. Mają czytać i mówić to co czytają!

Porozmawiaj sobie z panią logopedą. Bo to chyba nie ma sensu.

mama kubusia - 2013-01-06, 11:57

Mewa napisał/a:
Tzn. mam wrażenie, że to jest kolejna logopedka, która ma jakąś metodę pracy i nie jest za bardzo zainteresowana tym, czy Marceli się wpisuje w jej schemat, czy nie.


Aniu, rozmawiałayśmy o niej nie raz i moim zdaniem, jak Ci nie odpowiada ta logopedka to przestać do niej chodzić i szukaj dalej.

My chodzimy do niej od 1,5 roku i lepszej logopedki nie poznałam, a długo szukałam.
Niektórzy widzieli Kubę w te wakacji i widzieli jaki jest u niego postęp mowy. Chce powtarzać wszystko. Stara się jak może. Słowa, które wyniósł z zajęć używa na codzień. A jak jedziemy do logopedki to woła Izaaa i pokazuje, że czyta książęczkę. Na zajęcia nie wchodzi tylko wbiega, chichra się przez cały czas, a na koniec nie chce wyjść z sali. Ta logopedka cieszy się z byle dźwięku wydanego przez Kubę, więc nie rozumiem tego, że piszesz, że nie zwraca na Marcela uwagi.

Może Marcelemu ona się poprostu nie podoba. Może Marcel musi być prowadzony inną metodą. Może on jeszcze nie jest gotowy na gadanie. Zbiera na razie informacje w głowie i dopiero za jakiś czas ruszy. Ja bym nic złego o tej kobiecie i metodzie Cieszyńskiej nie napisała.

I jeszcze jedno. Ostatnio zapytałam ją o oglądanie bajek, o którym ostatnio z Tobą rozmawiałam. I rzeczywiście ta metoda zabrania oglądania bajek i tv. Kuba oglada średnio dwie godzinny dziennie. Wiem, że to dużo, ale czasami mam ochotę na chwilę spokoju.
Ciekawe jak by Kuba ruszył z mową, jakbym rzeczywiście zabroniła mu ogladania bajek. Ale raczej mu tego nie zrobie.

groszek - 2013-01-06, 20:57

Ja sobie nie wyobrażam, żeby naszym dzieciom zabronić oglądania bajek w ogóle!
Przecież wiadomo, że dzieci z zespołem Downa to wzrokowcy, jak więc można pozbawiać ich tego najsilniej rozwiniętego zmysłu?
Mój Maks też ostatnio dużo wokalizuje, bardzo się stara, ale niestety nie wychodzą z tego słowa :nie:

Pani Cieszyńska swoją metodę kieruje do dzieci w normie, a nasze sąjednak trochę specyficzne.
Ja przychylam się do tego co przeczytałam u Sobolewskiej, że rozwój mowy rozwija się spontanicznie - Muszę znaleźć na kogo się powoływała ...

Maciejka - 2013-01-24, 14:20

Czy przejmowalibyście się taką sytuacją:
w domu przerabiamy "Kocham czytać" i "Słucham i uczę się mówić", gdzie występują duże litery, a na zajęciach w przedszkolu i nie tylko pokazują Jaśkowi obrazki podpisane małymi literami. W różnych grach, dominach czasem też pojawiają się małe litery.

(Co prawda mam wrażenie, że Jasiek na same obrazki to jeszcze trochę popatrzy, ale na litery, sylaby, podpisy to nie zwraca dużej uwagi.)
Czy to może przeszkadzać, czy odwrotnie oswoi się z tym, że są i duże, i małe litery?

Anielka - 2013-01-24, 14:43

Według prof. Cieszyńskiej najlepiej jak litery pisane są czcionką "Arial". :tak:
Iga - 2013-01-24, 14:51

Maciejko, czy tobie chodzi o wielkość czcionki? Czy o DUŻE i małe litery?

np. PA pa



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group