To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Zakątek 21
Forum rodziców i przyjaciół dzieci z zespołem Downa. Porady, wsparcie, wymiana poglądów... Zespół Downa to nie koniec świata. Zajrzyj do nas - zobaczysz, że świat ma wesołe pomarańczowe barwy, a zupełnie blisko są ludzie gotowi Cię wesprzeć.

Turnusy rehabilitacyjne - Turnus rehabilitacyjny - jak często?

zula - 2011-06-30, 18:31

vagabunda8 napisał/a:
Ale podzielam zdanie Grażyny. Im starszy Downiak, tym inny wymiar korzyści z turnusu ( pomijam rodzinno-towarzyski dla rodziców), Inaczej będzie to odbierał maluch, inaczej nastolatek,a inaczej w wieku Anety.


Tez mi się tak wydaje :tak:
Kamil w tym roku był 3 raz na turnusie(w całym swoim życiu był 3 razy )I muszę przyznać ze ten turnus był najfajniejszy.2razy byliśmy ze stowarzyszeniem(prawie wszystkie dzieciaki które Kamil znal z rehabilitacji) W tym roku pojechaliśmy indywidualnie i to był strzał w dziesiątkę.Najmłodsze dzieci były w wieku mojej Agatki.Kamil był z mniejszych dzieci sam z ZD,reszta dzieciaków to wady serca,lekkie porażenie itd .Natomiast była starsza zespołowa młodzież .Kamil od dawna woli przebywać z dziećmi starszymi więc po swojemu grał z nimi w piłkę itd.a ja uwielbiałam patrzeć jak musi kombinować by nawiązać z nimi kontakt.Przy okazji poznałam zespołową Agatę.Była niesamowita.Miała takie coś w sobie że nie mogłam oderwać od niej wzroku.I tak doskonałe wyczucie rytmu w tańcu że normalnie byłam z mężem w szoku.
Jedna chyba najważniejsza w tym wszystkim różnica jest taka ,że jak się jedzie na taki turnus jak np.w Jadownikach to jest o wiele więcej zabiegów niż w turnusach dla dorosłych.No ale ceny tez się różnią.
Muszę jeszcze dodać ze wyjazdy na turnus kilka razy do roku nawet ciągła stymulacja i ćwiczenia w domu nie muszą wcale dawać rewelacyjnych rezultatów jeśli dziecko ma w sobie blokadę której w żaden sposób nie można pokonać.I wcale przy tym nie twierdzę, że taka stymulacja nie przyniesie korzyści w późniejszym czasie.Bo sama biegam do 2 logopedów i ćwiczę w domu(choć efektów ogromnych brak) a dalej mam mimo wszystko nadzieję że Kamil będzie mówił a moje starania kiedyś wreszcie nie pójdą na marne.

mammamika - 2011-07-07, 01:54

Turnusy są super dla naszych dzieci. Tak samo jak obozy żeglarskie dla tych bez zespołu :tak:
I chyba tak powinny być traktowane - można, ale nic się nie stanie, jak nie pojedziemy.

Jak Kajtek był mniejszy niechętnie zostawał z obcymi i zanim się przyzwyczaił do pań terapeutek była końcówka turnusu. Teraz zostaje chętnie, chętnie też sprawdza nowe osoby - na ile pozwolą mu łamać zasady, które obowiązują na co dzień :lol:
Widzę więc, że dużo efektywniej pracuje z terapeutami, których oczekiwania już zna.

Nic nie zastąpi jednak posiłków w towarzystwie kumpli, nowych pomysłów na zabawę, spojrzenia terapeutów, którzy nie znają dziecka i mają świeże spojrzenie na jego umiejętności, co często owocuje cennymi pomysłami na dalszą pracę, widoku uśmiechniętej mamy - swojej i tej obok, i tamtej też:)

Dla nas turnus to też możliwość "nadrobienia" tego, czego nie mamy na miejscu, np. hipoterapii, czy halliwicka.

A na pytanie "jak często" tylko my możemy sobie odpowiedzieć, bo jeśli dziecko nie przepada za zmianami, a rytuały dają mu poczucie bezpieczeństwa, stresem będzie dla niego już to, że musi spać w nowym łóżku, rozstaje się z rodzeństwem itd. - więc jeżdżenie na turnusy 4 razy w roku jest chyba zbyt dużym i niepotrzebnym obciążeniem. :?:

OlgaKomorowska - 2015-11-30, 21:56

Gdy Agata miała 4 lata powiedziałam STOP i od tego czasu już więcej nie pojechałyśmy na turnus.
Dlaczego? I co zrobiłam w zamian? O tym w artykule:

Turnus rehabilitacyjny - powiedziałam nie

Katarzyna Wełna - 2015-11-30, 23:33

Bardzo mądry artykuł, ja choć nie byłam jeszcze na turnusie też powiedziałam stop,zwolnij bo cię braknie kobieto .
OlgaKomorowska - 2015-12-01, 16:12

Dokładnie. Zapominamy w tym wszystkich o nas samych.
OlgaKomorowska - 2015-12-01, 17:02

I bardzo się cieszę że artykuł się podobał. Dzięki i pozdrawiam serdecznie 😊
mamagugu - 2015-12-01, 21:44

Katarzyna Wełna napisał/a:
Bardzo mądry artykuł, ja choć nie byłam jeszcze na turnusie też powiedziałam stop,zwolnij bo cię braknie kobieto .

Ale dlaczego? Moim zdaniem turnus też jest dla rodzica. Ja na turnusach wypoczywam, nie muszę gotować (i już samo to jest boskie), chodzić do pracy, ogarniać tego całego bałaganu itp. Przebywam z ludźmi, którzy wiele rozumieją bez słów itd. Na basen sobie pochodzę, masaż jakiś się trafi, czegoś przydatnego dowiem, wyśmieję za wszystkie czasy, naładuję baterie. Przy tym poziomie stresu, który mają na codzień rodzice niepełnopsrawnych dzieci to jest bezcenne. Gdybym miała fundusze to na pewno jeżdziłabym raz w roku.

iwi - 2015-12-01, 22:04

Ja z małym Igorem w ogóle nie jeździłam na turnusy rehabilitacyjne. Stwierdziłam wtedy, że ma na co dzień tyle zajęć i terapii, że nie ma potrzeby jechać na turnus. Raczej na rodzinne wakacje, żeby i on po ciężkiej swojej pracy odpoczął. ;-)
Teraz Igor jest już nastolatkiem, nie ma już zajęć w Owi, nie ma WW... Coś zajęć miał w szkole, ale to już nie ta intensywność. I uważam, że teraz właśnie warto pojechać na turnus. Też twierdzę, że jeden raz w roku to jest dla nas akurat. I do tego też oczywiście wspólny wakacyjny wyjazd wypoczynkowy już bez terapii. Choćby to miał być tylko wspólny weekend.
Odkąd mamy subkonto, możemy w ten sposób organizować nasze wyjazdy.

baronek - 2015-12-02, 07:15

I ja wtrącę swoje trzy grosze.
Jestem matką wygodną i pracującą. Osobą poszukującą środka (skrajności nie są dla mnie).
Nie podjęłam się terapii Julka. Robią to za mnie specjaliści. Nie wpadłam w szał wożenia Julka na wszystko i gdzie się da (choć cierpiałam z tego powodu chwilami, bo miałam poczucie że za mało, za mało, za mało - przepracowałam te lęki, było lepiej). Od początku jednak miałam wyznaczony kierunek (tak przesiąknięta byłam filmem, który obejrzałam na długo przed narodzeniem Julka, czyli przed wielkim bam!, "Coming Down the Montain"), kierunek - nie będę rehabilitować/terapeutyzować Julka kosztem Krzysia (różnica wieku była mała, gdy Julek się urodził Krzyś miał 2,5 roku). Zatem wyjazdy do OWI tak (dwa razy w tygodniu). Wyjazdy na turnusy nie, bo dwa tygodnie bez Krzysia, jak mu to wytłumaczyć, jechać z nim - finansowo i logistycznie pewno dałabym rady, ale byłabym spłukana siłowo i psychicznie.
Zostałam więc matką od zabawy, wychowywania, spacerów, śpiewania, zabraniania ;-) , czytania, wygłupów, szukania zagubionych rzeczy, zabawy, prób traktowania braci sprawiedliwie itd. itp. Z dzisiejszej perspektywy nie żałuję tej decyzji.
W tym roku po raz pierwszy pojechałam z Julkiem na turnus. Bo Julek stał się dojrzalszy, bardziej gotowy do systematycznej, codziennej pracy z terapeutami (przedszkole w osobie p. Agaty - jego fantastycznej terapeutki - zrobiło z niego pracowitego i zdyscyplinowanego chłopaka), bo Krzyś jest dużym, rozumiejącym wiele chłopcem plus mającym już swoje życie szkolno-towarzyskie.
Pojechałam z pożytkiem dla nas wszystkich. :tak:
Radek z Krzysiem mieli swój męski czas, ja miałam swój czas z Julkiem (którego tak mało w pędzie codziennym), Julek miał zajęcia terapeutyczne, ja mogłam spędzać miło towarzysko czas (podpisuję się pod każdym zdaniem Agaty). Nie gotowałam, nie wstawałam o piątej rano, byłam z i dla Julka, stęskniłam się za resztą moich chłopaków (dobrze robi taka tęsknota!). Odpoczęłam, naładowałam akumulatory. I będę powtarzać te sesje terapeutyczne. :tak: Jak mi tylko na to finanse pozwolą.

gosik2 - 2015-12-02, 14:11

Wszystko jeszcze zależy od tego na jaki turnus, gdzie, w jakim towarzystwie. Ja byłam w listopadzie w Jadownikach. Zajęć indywidualnych Gosia miała 2,15h, a reszta czasu? Wykupywałam dodatkowe zajęcia, ale za dużego wyboru nie było. Chodziłyśmy na wszystkie zajęcia grupowe popołudniowe. Basen odpadł, do Gosia była trochę przeziębiona, a woda podobno zimna. Dostawałyśmy obie na głowę, Gosia przeżywała traumę, widziałam to po jej zachowaniu, tęskniła za przedszkolem, swoimi zajęciami dodatkowymi, zabawkami, tatą, kotem itd. Nie było miejsca, gdzie mamy mogłyby się spotkać i porozmawiać, a dzieci pobawić. Było tylko kilkoro dzieci, tylko z jednym chłopcem Gosia trochę się bawiła, głownie w naszym maleńkim pokoju (2mx2 chyba). Wyjechałyśmy wcześniej pod byle pretekstem. To był nasz drugi turnus - po Rusinowicach
gosiulkat - 2015-12-03, 21:45

gosik2 napisał/a:
Wszystko jeszcze zależy od tego na jaki turnus, gdzie, w jakim towarzystwie. Ja byłam w listopadzie w Jadownikach. Zajęć indywidualnych Gosia miała 2,15h, a reszta czasu? Wykupywałam dodatkowe zajęcia, ale za dużego wyboru nie było. Chodziłyśmy na wszystkie zajęcia grupowe popołudniowe. Basen odpadł, do Gosia była trochę przeziębiona, a woda podobno zimna. Dostawałyśmy obie na głowę, Gosia przeżywała traumę, widziałam to po jej zachowaniu, tęskniła za przedszkolem, swoimi zajęciami dodatkowymi, zabawkami, tatą, kotem itd. Nie było miejsca, gdzie mamy mogłyby się spotkać i porozmawiać, a dzieci pobawić. Było tylko kilkoro dzieci, tylko z jednym chłopcem Gosia trochę się bawiła, głownie w naszym maleńkim pokoju (2mx2 chyba). Wyjechałyśmy wcześniej pod byle pretekstem. To był nasz drugi turnus - po Rusinowicach

Jakbyście dziewczyny były z nami w 12 Debach to byście miały całkiem odmienne odczucia. Działo się działo :okular:
Ps musimy się oko w oko spotkać wszystko ci opowiem

baronek - 2015-12-04, 07:04

gosik2 napisał/a:
Wszystko jeszcze zależy od tego na jaki turnus, gdzie, w jakim towarzystwie. (...)


Dlatego nie bez powodu wybrałam zakątkowy turnus, w miejscu, które znałam z dwóch zlotów, z towarzystwem nieobcym mi wcale. :-) Istotne dla mnie było również to, że Julek miał towarzystwo rówieśników. I jeśłi nawet nie szuka jeszcze kumpla na wszystko i nie potrafi wchodzić w trwałe relacje, to jednak miał z kim pobiegać (Igor, Tygrrrysie nasz, pozdrawiamy :papa: ), pooglądac bajki, pobyć wśród swoich.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group