To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Zakątek 21
Forum rodziców i przyjaciół dzieci z zespołem Downa. Porady, wsparcie, wymiana poglądów... Zespół Downa to nie koniec świata. Zajrzyj do nas - zobaczysz, że świat ma wesołe pomarańczowe barwy, a zupełnie blisko są ludzie gotowi Cię wesprzeć.

Wady serca - Zabrze i nasze doświadczania

olcik - 2007-01-28, 21:24
Temat postu: Zabrze i nasze doświadczania
U Hanki stwierdzono wrodzoną wadę serca pod postacią przegrody międzykomorowej, ubytku przegrody międzyprzedsiokowej. Operacja odbyła się 04.09.2006. Hanka ma łatkę z Dakronu. Operował ja sam profesor Skalski. W ósmej dobie po zabiegu wyszłyśmy do domu.
Powiem Wam, że wydaje nam się,że było to lata temu. Strasznie ciężkie dni. Szpital fantastyczny. Lekarze i cała obsługa na medal. Dzień przed operacją pojechaliśmy na przepustce do Krakowa. Hanka zwiedzała Wawel. Zatruła się naleśnikami, albo zaszkodził jej nowy deserek z jogurtem. Lekarze wachali się czy by nie zmienić termniu operacji. Całe szczęście wszystko było zgodnie z planem. Już po wszystkim. Przybyła mi kupa siwych włosów.

kabatka - 2007-01-29, 09:59

Poszło Wam rzeczywiście ekspresowo z pobytem w szpitalu - oby wszystkie się tak kończyły :spoko:
Ubytek międzyprzedsionkowy to wiem - ASD, ale przegroda międzykomorowa to nie wiem :nie: czy chodzi o ubytek też, ale w przegrodzie międzykomorowej, czyli VSD?
Olcik, czy lekarze początkowo obserwowali Hani ubytki i mieli nadzieję, że same zarosną z wiekiem, czy od razu było wiadomo, że czeka Was korekcja?

olcik - 2007-01-29, 10:13

Tak VSD i ASD. Po porodzie w Bolesławcu, gdzie dowiedziałam się o tym ,że Hnaka ma ZD i wadę serca przewieziono nas do szpitala w Legnicy. Tam szczegółowo określono wadę. Lekarze mówili ,że może się zrośnie. Lekarz we Wrocławiu powiedział,że nie było szans dlatego,że wada była błoniasta nie mięśniowa . Z Wrocławia skierowano nas na operację do Śląskiego Centrum Chorób Serca. Wcześniej telefonicznie wyznaczono nam termin operacji na lipiec. Z tą świadomością pojechaliśmy do Zabrza . Cali w nerwachi stresie. na miejscu okazało się,że lekarzenic nie wiedzą o terminie operacji i dopiero ustlą. Noi czekaliśmy kolejne 2 m-ce, bardzo dłuuuugie m-ce w stresie i nerwach ,przerażeniu,jak to będzie? operacja odbyła się jak pisałam 4 września.
Norelka - 2007-01-29, 10:18

A dlaczego skierowano Was na operację na Śląsk? Czy byliście może w Medinecie (na Kamieńskiego)? My tam właśnie jesteśmy u dr Kukawczyńskiej i tam też Adaś miał operację.
Alicja - 2007-01-29, 10:35

...o profesor Skalski...
też operował Jagodę...ale mam niemiłe wspomnienia dotyczące bezpośredniego kontaktu z prof..
brrr...

olcik - 2007-01-30, 21:10

Co do miesjca. Lekarze z Wrońskiego odradzali Wrocław. Centrum w Zabrzu jest najlepsze w Polsce jesli chodzi o tą operację. Profesor Skalski konkretny , ludzki, miły no i opinię ma...jako specjalista b dobrą.
Alicja - 2007-01-30, 21:21

Ja również nie podważam profesjonalizmu Pana S.Jak tylko pojawiamy się na kontrolnym echu to do gabinetu schodzą się pielgrzymki ;-) Tak perfekcyjnie zoperowaną wadę trudno spotkać :-)
Jest ludzki? Nie,nie,nie.. :evil:
Dwa razy przełożył termin zabiegu (za każdym razem dzwonił z sali operacyjnej,że jest zmęczony) a prawda okazała się niestety zupełnie inna...

olcik - 2007-01-30, 21:31

Może to i dobrze ,że przekładał. Na operacji musi być skupiony i wypoczęty. Każdy ma jakieś widzimisie. A Jemu należy się pomimo wszystko wybaczenie i wyrozumiałość. Prawie jak geniuszowi. Z drugiej strony rozumiem co to zmiana terminu. Sama przez to przeszłam. Okropność. Drugiej zmiany chyba bym nie przeżyła. Podziwiam Was.
Alicja - 2007-01-30, 21:51

olcik napisał/a:
A Jemu należy się pomimo wszystko wybaczenie i wyrozumiałość. Prawie jak geniuszowi.


Dobrze olcik,ze napisałaś "prawie"...
bo prawie robi WIELKĄ różnicę ;-)

iza200 - 2007-02-02, 21:39

Olcik teraz już bedzie dobrze... Jesteście bardzo dzielne :jupi:
kabatka - 2007-02-03, 13:25

djulio - wydzieliłam Twój post do nowego tematu :arrow: Od czego zależy termin operacji serca?
kabatka - 2007-07-30, 09:32

Wspominałyście wyżej prof. Skalskiego - przeczytajcie, na jaki piękny gest się zdobył :-)

Lekarz oddał swoją krew, aby móc zoperować serce dziecka
Iwona Hajnosz
2007-07-26



Co robić, kiedy trzeba operować dziecko, a brakuje krwi? Profesor Janusz Skalski, szef kardiochirurgii w krakowskim Prokocimiu, oddał swoją. Po czym przez sześć godzin łatał serce Bartka

- "Gazeta" musi opisać tę historię, bo myśmy jeszcze czegoś takiego nie widzieli - z taką informacją zadzwonili we wtorek wieczorem pracownicy Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Prokocimiu.

A było to tak: w Małopolsce, podobnie jak w całym kraju, brakuje krwi. We wtorek krakowskie centrum krwiodawstwa rozesłało do szpitali informację, że mają wstrzymać operacje.

Odłożony miał być też zabieg Bartka, który na wtorek planował profesor Janusz Skalski, od niedawna szef kardiochirurgii w Prokocimiu, a zarazem dziekan Wydziału Lekarskiego Śląskiej Akademii Medycznej.

Jednak profesor nie zgadzał się na odkładanie zabiegu. Bał się, że dziecko nie dożyje operacji, stan trzytygodniowego chłopczyka pogarszał się z dnia na dzień. Ciągle był jednak problem z krwią, choć Bartek ma popularną grupę A RH plus.

Rodzice rozpaczali. - Syn tuż po urodzeniu, czyli 1 lipca, ze szpitala w Myślenicach trafił do Krakowa. Wiemy, że ma bardzo rzadką wadę serca. Nie mogliśmy znieść czekania - opowiada pan Damian, ojciec Bartka.

- Gdy we wtorek rano przyszedłem na oddział i powiedzieli mi o zakazie operacji, nie wytrzymałem. Najpierw zoperowałem półkilogramowego wcześniaka, bo też bałem się, że mi umrze. A potem zacząłem się wykłócać o krew dla Bartka - opowiada profesor.

Ale usłyszał: "nie!". - W końcu powiedziałem: "Jeśli dacie mi krew dla Bartusia, to ja wam oddam pół litra mojej, a mam rzadką grupę B RH plus" - mówi Skalski.

Centrum krwiodawstwa spodobał się ten handel: jednostkę krwi popularnej grupy na profesorskie dwie z rzadką grupą.

Profesor czekoladami otrzymanymi za pół litra krwi obdarował pielęgniarki, konserwę oddał asystentowi i o 11.45 zabrał się do operowania Bartka. Zabieg trwał sześć godzin, bo serce i układ krążenia Bartka były niekompletne. Profesor musiał wszczepić brakujący odcinek, prawidłowo połączyć serce z dwoma tętnicami płucnymi. Jakoś zaradzić temu, że dzieciak w ogóle nie miał wykształconych tych tętnic płucnych. Trzeba było je odtworzyć i połączyć z sercem.

A to serce jest wielkości piłeczki pingpongowej, trzeba przyszywać naczynia o średnicy dwóch milimetrów.

Po operacji pytamy profesora, czy to było rozsądne oddawać krew na kwadrans przed operacją? W słuchawce cisza.

- Nie chcę mówić o tej krwi, bo to będzie wyglądać tak, że się chełpię - mówi.

Godzi się na spotkanie w środę rano. Zjawia się trochę blady. Na uwagę, że ta akcja krwiodawstwa źle odbiła się na jego zdrowiu, odpowiada: - Znam swój organizm i wiem, ile krwi mogę oddać. To nie było nic groźnego. Ale w nocy stan Bartka się załamał - mówi.

- O północy ja sam o mało nie umarłem na serce - opowiada Wojciech Stycuła, lekarz dyżurny OIOMU kardiochirurgicznego. - Miał nagły spadek ciśnienia, akcja serca się zatrzymała. Musiałem go reanimować, pielęgniarki dzwoniły po profesora, blok operacyjny był w pełnym pogotowiu.

- Jak zadzwonili, to natychmiast przyjechałem - kontynuuje Skalski. - Załamanie trwało dwie minuty, ale posiedziałem sobie przy nim, tak dla pewności, dwie godzinki. Potem wróciłem przespać się do domu.

Czemu pan tak zrobił?

Skalski: - Widzi pani ten szkic ołówkiem na ścianie, ten który przedstawia operację? Narysował Tadeusz Łakomski, profesor ASP, w 1937 roku. Operuje mój ojciec. Był ginekologiem i chirurgiem. Ja nawet na plażach zbieram kamienie w kształcie serc, ale żadne z dwójki moich dzieci już nie wybrało zawodu lekarza. To odpowiedź na pani pytanie.

Stan Bartka jest stabilny.

Od wtorku Małopolskie Centrum Krwiodawstwa apeluje o oddawanie krwi. - Sytuacja jest tragiczna. Dziennie krakowskim klinikom potrzeba 300 jednostek krwi. Właśnie udało nam się z Olsztyna ściągnąć dziesięć. I to wszystko, nigdzie w Polsce nie ma krwi - mówi Tomasz Czerwiec z krakowskiej stacji.

Skalski w Krakowie na stanowisku szefa kardiochirurgii pracuje od miesiąca. Operuje dzieci z niedorozwojem lewej komory serca i innymi ciężkimi wadami.

:arrow: źródełko

A :arrow: tutaj można gadać o sytuacji w Prokocimiu i gestu prof. Skalskiego. Zainteresowanych odsyłam także to tekstu:
:arrow: Hektolitry krwi płyną w całym kraju

kabatka - 2008-02-22, 12:20

Nowy system wspomagania serca dla dzieci

System wspomagania serca dla dzieci, który dałby choremu sercu czas na regenerację lub pozwolił doczekać do przeszczepu chce zbudować Fundacja Rozwoju Kardiochirurgii (FRK) w Zabrzu.

Fundacja opracowała system wspomagania serca dla dorosłych, z powodzeniem stosowany od kilkunastu lat. Korzysta z niego 6 polskich ośrodków kardiochirurgicznych, pomógł dotychczas ponad 200 chorym.

Budowa systemu pediatrycznego to właśnie efekt wielu zapytań lekarzy z ośrodków, które stosują wersję dla dorosłych. Ze względu na rozmiary i inną specyfikę układu krążenia u dzieci można ją stosować u dzieci, które mają co najmniej 14 lat, w przypadku młodszych nie zdaje egzaminu. Jak podkreśla kierownik Pracowni Sztucznego Serca zabrzańskiej fundacji Roman Kustosz, budowa urządzenia dla dzieci nie polega na prostym zmniejszeniu tego dla dorosłych. Oprócz mniejszego rozmiaru, umożliwiającego dobre połączenie z układem naczyniowym dziecka, pompa musi mieć np. mniejszą wydajność - u dorosłych tłoczy 2,5 do 5 litrów krwi na minutę, w przypadku dzieci powinno to być 1,5 - 3,5 litra na minutę.

System będzie przeznaczony dla dzieci w wieku szkolnym. Młodsze, np., noworodki, wymagałyby jeszcze bardziej skomplikowanego urządzenia i choć Kustosz nie wyklucza w przyszłości takiego przedsięwzięcia, to na razie go nie planuje. Prace już się rozpoczęły, prototyp ma powstać w ciągu roku, gotowy system - za ok. 2 lata.

- Stosowanie wspomagania serca dla jego regeneracji to dziedzina dynamicznie rozwijająca się w całej Europie. Również polskie ośrodki zyskują w tym coraz większą praktykę i czas stosowania wspomagania wydłuża się, z korzyścią dla chorych - powiedział Roman Kustosz.

Pieniądze na ten cel gromadzono m.in. podczas ubiegłotygodniowej zbiórki na antenie TVP 1 pod hasłem "Serce masz tylko jedno". Licytowano m.in. grafikę Zdzisława Beksińskiego oraz srebrną szkatułkę ofiarowaną przez premiera Hiszpanii Jose Luisa Zapatero. Do końca miesiąca można natomiast wysyłać esemesy z hasłem "Serce" na nr 72502 (2,00 zł + VAT).

Tegoroczny program "Serce masz tylko jedno" był już czwartą edycją zbiórki funduszy na rzecz Fundacji Rozwoju Kardiochirurgii na antenie TVP 1. Łączny dochód z widowisk w poprzednich latach poprzednich wyniósł ponad 1 mln zł.

:arrow: źródełko

joa - 2008-02-22, 18:35

Ten dr Skalski, którego historia przytoczona jest wyżej, operował chłopczyka, który się urodził m.in. z wadą serca (ale nie jest to dziecko z zD, pisałam gdzieś o tym); dr spędził przy małym całą noc, ale stan dziecka jest krytyczny, mówił rodzicom, że to cud, gdyby przeżył... :cry:

Teraz doczytałam:
Alicja napisał/a:
...o profesor Skalski...
też operował Jagodę...ale mam niemiłe wspomnienia dotyczące bezpośredniego kontaktu z prof..
brrr...



Siostra napisała:
ten prof. ponoć tez załamany, wziął rodziców do siebie i przeprosił ich za swoje zachowanie po operacji, ale był strasznie wtedy zmeczony po 8,5 godzinnej operacji i nie mial sił z nimi rozmawiać wtedy. wczoraj ich przeprosił, ze ich wtedy tak zbył

sabina - 2008-02-22, 22:17

Dr Skalski operowal rowniez Kubusia :spoko: tylko on chcial to zrobic(pracuje teraz w Krakowie)Dziekujemy mu z calego serca :prosze:


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group