kabatka admin Założyciel forum i Stowarzyszenia "Zakątek 21"
Pomogła: 1 raz Wiek: 47 Dołączyła: 28 Wrz 2006 Posty: 14639 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2006-11-30, 09:38 Metoda nauki czytania Glenna Domana
Mart i Favilla napisał/a:
Czy nawiązałaś współpracę z Toruńską Fundacją Daj Szansę i metodą Domana pracujesz ze swym malcem?
Zanim Magda odpowie, trochę informacji, co to za Fundacja Daj Szansę.
W linku znajduje sie materiał z jednej z konferencji Bardziej Kochanych, gdzie o Fundacji Daj Szansę mówił jej założyciel Krzysztof Liszcz.
A dla równowagi jeszcze fragment książki Anny Sobolewskiej "Cela. Odpowiedź na zespół Downa".
Cytat:
W „Tygodniku Powszechnym”, w którym problemy niepełnosprawnych są zwykle przedstawione uważnie i kompetentnie, przeczytałam artykuł Anny Matei pod intrygującym tytułem "Apetyt na zmianę", reklamujący terapię dzieci z zespołem Downa w toruńskiej Fundacji „Daj Szansę”. Istotą tej terapii jest rehabilitacja dziecka metodą amerykańskiego terapeuty Glena Domana, polegająca na wypełnieniu życia dziecka i matki dziesiątkami mozolnych ćwiczeń. Metoda ta bywa czasem skuteczna w rehabilitacji dzieci z porażeniem mózgowym lub autyzmem, terapia dzieci z zespołem Downa tą metodą jest natomiast po prostu pozbawiona sensu i przynosi więcej szkody niż pożytku, nie mówiąc o stracie pieniędzy.
O jaką zmianę tu chodzi? Przewodniczący tej Fundacji, Krzysztof Liszcz, stwarza fikcyjny obraz przeciętnej matki, przyglądającej się biernie inwalidztwu własnego dziecka. I jako antidotum na bierność reklamuje metodę toruńską: drogę przemiany dziecka „uszkodzonego” w „naprawione”. Ponieważ ta propozycja dotyczy również mnie i Celi, postanowiłam przyjrzeć się jej uważnie i bez sentymentów. Nie wypowiadam się na temat terapii upośledzeń innych niż zespół Downa.
Instytut Terapeutyczny w Toruniu lekceważy oczywisty fakt, że upośledzenie umysłowe ma różne przyczyny i podłoże somatyczne. Może być skutkiem rozległego porażenia mózgowego, mikrouszkodzeń mózgu czy zespołu Downa lub wielu innych defektów genetycznych. Tymczasem w terapii toruńskiej wszystkie upośledzenia umysłowe są wrzucone do jednego worka. To tak, jakbyśmy uznali białaczkę, żółtaczkę i czerwonkę za tę samą chorobę i wszystkie trzy zaczęli leczyć naświetlaniami i chemioterapią, bo przecież białaczka jest z nich najgroźniejsza!
Z fałszywej teorii medycznej wywodzi się fałszywa terapia, polegająca na rzekomym uaktywnieniu uszkodzonych komórek mózgowych. Tymczasem zespół Downa nie jest ani mechanicznym uszkodzeniem mózgu, ani chorobą, tylko rodzajem trwałego inwalidztwa, polegającego na niższym potencjale intelektualnym dziecka. Niektórzy rodzice boją się tej definicji, wolą trzymać się kurczowo nadziei „wyleczenia” zespołu Downa i skłonni są drogo płacić za tę złudną nadzieję.
Autorka artykułu przytacza pseudonaukową informację, że wszystkie dzieci upośledzone mają „czarne dziury” w mózgach, widoczne na zdjęciach (jakich?). Dzieci z zespołem Downa z całą pewnością nie mają nieczynnych komórek mózgowych, tylko dodatkowy chromosom w każdej komórce ciała. Kto więc ma „czarne dziury” w mózgu?
Znając całe warszawskie środowisko dzieci z zespołem Downa, uważam, że my, rodzice małych „Downów”, możemy czerpać nadzieję nie z cudownych ofert, ale z faktu, że większość naszych dzieci jest upośledzona w stopniu lekkim, pełna ciekawości świata, humoru, chęci do twórczej zabawy i nauki. Wbrew temu, czym nas straszą specjaliści od metody Domana (widmo biernej matki) lub terapii grasicą (groźba regresu), nasze dzieci nigdy nie zatrzymują się w rozwoju! Zarówno w Ameryce, jak i u nas zespół Downa bywa traktowany jako choroba neurodegeneracyjna, w rodzaju choroby Alzheimera czy parkinsonizmu, i co gorsza, leczony odpowiednio do tej teorii. W ten sposób najpierw robi się ze zdrowego dziecka z Downem dziecko ciężko chore i zagrożone rozpadem i tak wątłego mózgu, a potem się je intensywnie „leczy”. Kochający rodzice poświęcą na ten cel każdą sumę! Inną fantazją medyczną jest leczenie zespołu Downa dietami różnego rodzaju, na przykład bezmleczną czy megawitaminową. Może wkrótce dowiemy się o takim profesorze, który obiecałby usunąć dodatkowy chromosom z każdej komórki ciała dziecka za pomocą diety albo fizjoterapii! Jedni lekarze, proponujący cudowne terapie, są pewnie „nawiedzeni” i naprawdę wierzą w swoją misję, a inni po prostu opłacani przez firmy farmaceutyczne.
Łatwo wmówić rodzicom dzieci z zespołem Downa, że to dzięki jakiejś cudownej terapii dziecko samo się ubiera, liczy czy wchodzi na drabinkę. Ale dzieci z Downem wcale nie „zawdzięczają” swojego rozwoju drakońskim ćwiczeniom czy hormonom. Nasze dzieci, zadbane i kochane, w stymulującym otoczeniu dobrze się rozwijają „z natury”. Ich rozwój jest powolny, ale stały. Zawsze mogą zdobywać nowe umiejętności, nawet jako ludzie dorośli.
Dziecko z zespołem Downa rodzi się z upośledzeniem, którego rozmiar można określić dopiero po pewnym czasie. Najwięcej tych dzieci jest upośledzonych w stopniu lekkim, część średnio (czyli „umiarkowanie” w terminologii medycznej), a niektóre dzieci są upośledzone w stopniu głębokim. W dobrych warunkach inteligencję dziecka można podwyższyć – do granicy normy, albo obniżyć przez zaniedbanie. Ale żadne cudowne terapie nie cofną upośledzenia, choć rodzicom małych „Downów” trudno w to uwierzyć. Nie należy zatem ufać iluzjom wyleczenia czy „naprawienia” zespołu Downa, jakie można kupić w kilku miastach – w Zabrzu, w Toruniu i we Wrocławiu.
kabatka admin Założyciel forum i Stowarzyszenia "Zakątek 21"
Pomogła: 1 raz Wiek: 47 Dołączyła: 28 Wrz 2006 Posty: 14639 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2006-11-30, 09:41
magdalenka napisał/a:
Bylam w Torunskiej organizacji "Daj szanse" ale nie stosuje metody Domana,nie mialam skad wziac tylu chetnych do wykonywania cwiczen,bylam tez w Warszawie u pani Stepkowskiej,pokazala mi cwiczenia metoda Bobath,wiec to z Kaiem robie,chociaz teraz powinien wykonywac inne cwiczenia (wybieramy sie do Polski w marcu).
Poza tym robie mu masaze,duzo sie bawimy,spiewamy,sluchamy muzyki.
Od niedawna przychodza do mnie mamy z malymi dziecmi z zD (dwie roczne dziewczynki i 17 m-czny Fred) to taka niby grupa wsparcia ktora sobie wymyslilam,one nie maja dostepu do internetu,a widze ze nie bardzo wiedza co robic,w sumie to chcailabym polaczyc te nasze spotkania z "muzykoterapia" ,zobaczymy co mi z tego wyjdzie.
Wielkie dzięki Kabatko za fragment "Celi"
dla p.Anny Sobolewskiej za mądre słowa.Podpisuję się się pod nimi..ktos jeszcze?
_________________ Od osoby z zespołem Downa nie warto odwracać głowy.
Gdy człowiek spojrzy w jego oczy,może w nich ujrzeć świat,w którym każdy chciałby żyć...
Byłam w Toruniu, kiedy Patrycja miała 15 miesięcy, zobaczyłam, oceniłam i stwierdziłam, że niepotrzebnie wydałam pieniądze. A jak na 3 dniowy pobyt to było wcale niemało.
Zgadzam się z opinią pani Sobolewskiej i nie wyobrażam sobie dzieciństwa Patrycji z zegarkiem w ręku odmierzającym czas pomiędzy kolejnymi ćwiczeniami.
O "maseczce" wolę nawet nie wspominać, zwłaszcza, że nawet wtedy Patrycja nie dałaby sobie jej nałożyć.
Nie tędy droga dla naszych dzieci, oczywiście to moja opinia.
_________________ "Nie poddaj się, bierz życie jakim jest. I pomyśl, że na drugie nie masz szans."
Myslovitz
________________________________
Sylwia - Mama 13,5-letniej Patrycji z zD
Ja sie ciesze ze bylam,wiem o co chodzi,na czym polega,lubie wiedziec ze sprobowalam czego moglam,mam swoja opinie ,nie bardzo lubie opierac sie na opiniach innych.
_________________ Just when you think you have learned what you need to know in life, someone truly special comes into it and shows just how much more there is
Kai 7 lat i Nel 9 lat
Filmik Kaia
Ja sie ciesze ze bylam,wiem o co chodzi,na czym polega,lubie wiedziec ze sprobowalam czego moglam,mam swoja opinie ,nie bardzo lubie opierac sie na opiniach innych.
Właśnie,
Dlatego ja też się cieszę, że byłam, zobaczyłam i spróbowałam
_________________ "Nie poddaj się, bierz życie jakim jest. I pomyśl, że na drugie nie masz szans."
Myslovitz
________________________________
Sylwia - Mama 13,5-letniej Patrycji z zD
I ja się podpisuję obiema rękami.Z perspektywy 15-letniego życia Kasi doświadczyłam na własnej skórze wielu pomyłek i błędnych diagnoz lekarzy i terapeutów.
U nas w Stowarzyszeniu jest Mama, która jeździ do Torunia i jest zadowolona z efektów.
Z kolei po turnusie w Mrzeżynie wykorzystujemy elementy metody Glenna Domana stosując komputerowy program EDU3 z koszalińskiego PCTP. Zajęcia z Michaszkiem przeprowadzamy codziennie, w miarę możliwości o tej samej porze, zajmują około 20 minut, czyli nie absorbują aż tak wiele czasu.
Ale zgadzam się z tym, ze nie można dziecka podporządkować rygorystycznym regułom w stylu toruńskim. Każde nasze dziecko jest inne i terapia powinna być dobierana indywidualnie.
I jeszcze dorzucę coś, ja jako rodzic nie umiałabym tak rygorystycznie wszystkiego przestrzegać, a przecież Martynka tak odbiera moje samopoczucie aż trudno w to uwierzyć. Wystarczy, że jestem zmęczona i nie uśmiecham się od razu coś jest nie tak.
A już jak ma miejsce jakaś sprzeczka w domu - to ona od razu płacze, podchodzi do nas i przyciąga nasze buzie i "potencjalni sprawcy kłótni" muszą się całować.
I jeszcze jedno - nie udało mi się jeszcze nic "wyciągnąć" na siłę, sztucznie od Martynki, wszystko jest naturalne, poprzez zabawę, zwykłą codzienność. A najlepiej robi jej to, że wszędzie z nami jest - nie na rehabilitacjach, zajęciach terapeutycznych tylko u znajomych, w pracy u mnie (czasami), u dziadków, w zoo, czy po prostu w sklepie. Ma 4 latka i potrafi sobie kupić sama "jupika" , a tego nigdzie indziej sie nie nauczy jak w prawdziwym sklepie.
Ale oczywiście nie neguje rzadnej terapii, stanowiska, modelu pracy z dziećmi z zD. Musimy tylko sami (jako rodzice) z tym się dobrze czuć.
P.S. Moja wypowiedź nie odnosi się do "metody toruńskiej" - ogólnie do każdej metody - musimy ją "czuć" aby pomagała naszemu dziecku - to rodzic najpierw musi ją zaakceptować i zrozumieć, bo to on będzie ją w największym stopniu przekazywał dziecku.
Metoda Domana,a jeszcze bardziej Toruń,to dość kontrowersyjne tematy.Ja też bylam,też tylko raz-ze względów finansowych głównie.
Samą metodę"przerobiłam"w formę zabawy z Wojtkiem i myślę,że oprócz tego,że widzę jej pozytywne efekty,to i Wojtek ją lubi.Bo jak można nie lubić zabaw z obrazkami,zapachami,dzwiękami,głoskami ,nawet nieszczęsnych paterningów,jeśli są robione na wielkiej czerwonej piłce. Nie trzymam się specjalnie wyznaczonych godzin,nie robię nic na siłę ani z zegarkiem w ręku.Maseczkowania nie przerabiałam,ponieważ mi go nie zalecono.Wydaje mi się,że metoda jest OK,dobrze,że rodzice mogą się z nią zapoznać,spróbować,wybor terapii zależy przecież od nas.Nie podoba mi się natomiast to,że czasami ocena tej metody przybiera rozmiary nagonki,totalnej negacji-nie piszę tego w odniesieniu do Zakątka.Niektóre dzieci mogą z niej odnieść korzyść,a tworzenie wokół niej negatywnej atmosfery,powoduje,że nawet się z nią nie próbują zapoznać.
kabatka admin Założyciel forum i Stowarzyszenia "Zakątek 21"
Pomogła: 1 raz Wiek: 47 Dołączyła: 28 Wrz 2006 Posty: 14639 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2006-12-01, 23:00
Iwono, dziękuję Ci za Twoją wypowiedź. Bardzo zależy mi właśnie, abyśmy nie przechylali się w jedną stronę. Wymieniajmy opinię, doświadczenia. Ale to, co robimy z naszym dzieckiem - nie może podlegać negacji przez innych. Bo przecież to my jak nikt inny znamy swojego malucha. Jeśli czujemy, że to jest właśnie to, a dziecko jest przy tym szczęśliwe - to przecież o to chodzi
To teraz ja napiszę kilka zdań na te temacik.
Słuchajcie, jeśli ktoś ma ochotę wybrać się do Fundacji Daj Szansę to ja serdecznie zapraszam, jest na moim osiedlu.
Znam Krzysztofa Liszcza osobiście ale nie podzielałam i nie podzielam wielu jego wizji rehabilitacji dziecka niepełnosprawnego.
Dlaczego?
1. Nie ma dla niego różnic czy dziecko ma MPD, FAS, ADHD, czy ZD
2. Dzieci i rodzice są przepracowani, przemęczeni, a nikt nie bierze pod uwagę dobra i szczęścia rodziny, a chodzi o to aby dziecko poczyniło jak największe postępy, zmuszając je do wysiłku prawie ponad siłę. Kurcze, nawet dorośli mają określony czas pracy (8 godzin ujęte w kodeksie pracy), a to są jeszcze dzieci, gdzie czas na beztroskie lenistwo, czy samodzielną twórczą zabawę. Każde dziecko niepełnosprawne czy nie ma do tego pełne prawo.
3. Wiadomo, że przed naszymi dziećmi stoją pewne ograniczenia i są rzeczy których nie będą w stanie zrobić czy zrozumieć. Obarczanie za to winą rodziców dziecka niepełnosprawnego i twierdzenie, że dziecko nie poczyniło postępów takich jak były obiecane bo rodzice źle lub zbyt mało z nimi pracowali jest okropne.
Oczywiście nie chodzi mi o to, że metody rehabilitacji są złe bo sama stosuje i wielu rehabilitantów czy pedagogów wiele z nich w zajęciach, ale forma i sposób pracy z dzieckiem nie jest dla mojego dziecka dobry. A rehabilitacja najlepiej wychodzi nam " przerobiona" na zabawę.
Bylam w fundacji "Daj szanse" w lipcu ubieglego roku.
Jak dla mnie byla to strata czasu i pieniedzy,nie mowie juz nawet o samej metodzie ale o to jak jest to wszystko zorganizowane.
Wiecej czasu spedzilismy nudzac sie i chodzac po okolicy niz uczac sie metody rehabilitacji,a bylo nas tylko dwie rodziny wiec nie chodzilo o nawal pracy jaki mieli lekarze i rehabilitanci,po dwoch dniach chcialam podziekowac i wyniesc sie stamtad.
Nikt sie nami nie interesowal,wszystko bylo jakby z lacha,odkladane na nastepny dzien lub na pozniej nie wiem czy to dlatego ze bylo nas tak malo i nie chcialo im sie czy o co to chodzilo,poza tym ucieli nam tygodniowy pobyt na 5 dni.
Nie polecam tego osrodka nikomu
Sama metoda tez nie bardzo mi sie podoba,budowanie w domu zjezdzalni,zapraszanie woluntariuszy (od 3 do 5 osob) ciagle z zegarkiem w reku,nie dla mnie,wole metode Bobath (chociaz bity intelektualne jak najbardziej sa fajne,ale tez nie z taka czestotliwoscia jaka zalecaja ).
_________________ Just when you think you have learned what you need to know in life, someone truly special comes into it and shows just how much more there is
Kai 7 lat i Nel 9 lat
Filmik Kaia
Widzisz , Magda.
Czasem właśnie trzeba sprawdzić na własnej skórze, aby się prekonać !
Z dużym rozsądkiem do tego podeszłaś.
Ale komuś ten system może pasować. Może wytrzyma.
Ale szkoda dziecka męczyć , myślę.
Miałyśmy przecież takie założenie :
primo - nasze dziecko ma być szczęśliwe ( mimo wszystko )!
_________________ mija - mama Bianeczki ur. 11.04.2005 r
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum