Pomogła: 14 razy Wiek: 60 Dołączyła: 11 Gru 2006 Posty: 16923 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2012-02-07, 09:12
Grażynko to właśnie takie smutne ja też bym z takim lekarzem nie chciała mieć nic do czynienia. Skargę merytoryczna można napisać to sygnał, że życie pacjenta jest zagrożone i zlekceważone.
Podobnie poczułam się po poronieniu jak nikt nie chciał mnie przyjąć w szpitalu, bo nie ma miejsc. Lekarka dyżurna nawet nie zaszła... Wtedy powinnam wziąć na piśmie , że to nie zagraża memu zdrowiu....jak by miała coś podpisać to by się zastanowiła...
Może to coś nie tak z nami babami...miałyście takie historie z mężczyznami lekarzami?
_________________ Dzieci groOszkòw
Marysia 36
Maciek i Kasia po 34
Marcin 31
Małgosia 29
Mateusz 25
Maksymilian 18 (17.06.2005)
Grażyna powiem Ci szczerze, że nie darowałabym lekarce. Bo jeśli sprawa dotyczyłaby czyjegoś życia? Trzasnąć drzwiami przed nosem, albo olać kogoś to ona może sobie np. w domu, ale nie ma prawa postąpić tak z pacjentem. Biorąc pod uwagę fakt, że i tak zmieniasz przychodnię to nic nie ryzykujesz
Groszku, ja miałam historię ze słynnym doktorem R. po wizycie u którego, gdyby nie bratowa to nie wiem czy z mostu Poniatowskiego się nie rzuciła. I nie ze względu na diagnozę, a ze względu na sposób jej przekazania i późniejsze zachowanie, które polegało na totalnym stłamszeniu mojej osoby.
_________________ Mama Olisia z ZD (03.12.2007), Jessiczki (31.01.2010), Laury (18.09.2011) i Trójki w innym wymiarze
Może to coś nie tak z nami babami...miałyście takie historie z mężczyznami lekarzami?
Słowa godne zastanowienia, coś w tym jest
Żeby nie było tak szowinistycznie to na mężczyzn lekarzy także coś by się znalazło.
Na Litewskiej na oddziale laryngologicznym jest taki zwyczaj, że obchód pan profesor robi otoczony wianuszkiem lekarek ale pacjentom się każe wyjść z pokoju- omawiają poszczególne przypadki przy pustych łóżkach
Mieliśmy już wypis w kieszeni, jeszcze dawałem pić Frankowi a w tym czasie zjawiła się ekipa "obchodząca" i kazali mi wyjść z sali. Ja oczywiście, że nigdzie się nie ruszam bo dziecko teraz pije. Można iść do innej sali w tym czasie, my skończymy, ubierzemy się w dwie minuty i niech sobie obchodzą. Nie myślcie sobie- powiedziałem to w grzeczny sposób
Pan profesor się najwyraźniej jednak mocno zdenerwował, energicznie wpadł do sali i kazał mi natychmiast się wynosić bo on nie ma czasu a jeżeli nie to wezwie ochronę...
Przestało być miło.
Obiecałem, że tych dziadków ochroniarzy razem z panem profesorem zawiążę w supełek i wystawię przed oddział. Zapytałem pana profesora o nazwisko żebym mógł w tej sprawie porozmawiać z dyrektorem szpitala bo jestem z nim przy okazji umówiony za tydzień.
Skończyło się tym, że oczywiście nie wyszedłem, baaardzooo pooowooooli się ubraliśmy, spraaaawdziliśmy czy przyyyypadkiem wszyyyystko zabraaaaliśmy a pan profesor stał pod salą i czekał, czekał i sapał a lekarki chichotały pod nosem.
Wychodząc posłałem panu profesorowi buziaka
_________________ Pozdrawiamy całym zespołem- Magda & Artur & Franek 31.08.2009 oraz Antek 09.10.2011
Wczoraj wylądowałam u lekarza internisty z moim gardłem. Pani doktor zbadała mnie, oglądneła gardełko, po czym powiedziała, że mam paskudną ropną anginę (też mi wiadomość), że na gorączkę to na pewno Ibupromu brać nie mogę, mogę Paracetamol, ale Ona pewności nie ma Że na to gardło to antybiotyk powinien być, ale Ona nie wypisze, bo nie wie jaki Bo przecież w ciaży jestem, a antybiotyk przez łożysko przechodzi ... Ja Jej, że w 24-tym tygodniu, ale Ona dalej, że Ona decyzji nie podejmie, że może mi tylko płukankę woda/sól lub płukankę z szałwi zalecić, ale resztę to ma ginekolog zadecydować. To Ja Jej, że mój ginekolog do końca miesiąca na sympozjum w Stanach jest, a "zastępczy" lekarz we Wrocławiu w klinice. Nie będę przecież z gorączką ponad 38stopni do Wrocławia jechać, Ona oczywiście do Niego nie zadzwoni, bo muszę się osobiście stawić u gina...
Matko kochana, mało z krzesła nie spadłam. Teściowa zadzwoniła do znajomego ginekologa, przyjął mnie (oczywiście prywatnie ), popatrzył w to gardło, kuknął w kartę ciąży, ogladnął ostatnie wyniki badań (na szczęście dość aktualne), ostatnie usg i wypisał Augmentin.
Do poczynań Pani doktor odniósł się tylko tyle, że antybiotyk szkodzi dziecku w pierwszym trymestrze, że jest też niebezpieczny w okresie okołoporodowym, a w 24tym. tyg więcej szkody zrobi dziecku moja infekcja z niż antybiotyk (który nie przechodzi przez łożysko)...
Tylko się nalatałam niepotrzebnie. I zezłościłam.
_________________ Ania-mama Madzi z zD-Pyzatego Aniołka, Paulinki z zD (13) i Jerzyka (9)
.............................................................................
"Gwiazdy są piękne, ponieważ na jednej z nich istnieje kwiat, którego nie widać. " A.de Saint-Exupery
Pomogła: 9 razy Dołączyła: 15 Cze 2007 Posty: 6849 Skąd: z Lipówki
Wysłany: 2012-08-27, 17:34
Już dawno Aneta nie była pacjentką szpitala, więc trochę zamurowało mnie wyżywienie. Może spotęgował to jeszcze świeży w pamięci widok zaździerzowego szwedzkiego stołu . Może niedawno przeczytany artykuł o jadłospisie w więzieniu. Nie wiem, ale to co przynoszono Anecie nieodmiennie wywoływało u mnie efekt okrągłych oczu. Obiadu w piątek już nie dostała, bo przyjęta na oddział 15 minut przed roznoszeniem posiłków czyli nie należy się. Kolacja: pani się pyta dwie czy trzy kromki chleba? Do tego trzy minimalne trzy plasterki sera i gorzka, czarna kawa. Śniadanie ratuje zupa mleczna, do niej cieniutka parówka i tym razem kawa do wyboru: gorzka albo słodka. Na obiad talerz zupy i kromka chleba, drugiego brak . Zapomnijcie co to takiego kompot. Kolacja chleb i trzy centymetrowy kawałek pasztetówki plus gorzka kawa. W niedzielę obiad z dwóch dań, choć zupa to mętny ryż na czymś co według kucharki jest rosołem
Dla mnie to koszmar, co jedzą ludzie których nikt nie odwiedza? Przecież jest sezon, ten plasterek ogórka czy pomidora nie zmieści się już w budżecie?
Oglądałam niedawno fotki dań w więzieniach, ful wypas. Wniosek mam jeden: jak się leczyć to tylko w więzieniu.
_________________ mama Anety z zD(34l)
Zakątek Anety
To chyba jednak zależy od szpitala. Ja leżałam w szpitalu w czerwcu i jedzenie miałam bardzo dobre i całkiem spore porcje. Na śniadania była i zupa mleczna, i chleb, i bułki, i dżem i wędlina , pomidor, i zawsze coś na ciepło: jajecznica, jajko na twardo albo kiełbaska. Obiad zawsze dwudaniowy. Zupa miała smak zupy, surówki i mięso albo ryba. kolacja tak samo dobra. Do tego, do wyboru, herbata, kawa albo kakao a cukier stał na korytarzu dla chętnych.
_________________ Magda - mama Karolinki (24lat) i Kubusia z zD (17lat)
Pomogła: 10 razy Wiek: 38 Dołączyła: 21 Sty 2009 Posty: 3805 Skąd: Tarnów / Corby UK
Wysłany: 2012-08-28, 12:43
Magda byłaś w jakiejś prywatnej klinice?
W maju leżałam z Cypkiem w szpitalu i byłam załamana posiłkami serwowanymi dla dzieci.. no bo co jak co ale na takim oddziale mogliby się jakoś bardziej postarać...
Pomogła: 4 razy Dołączyła: 06 Kwi 2011 Posty: 2832 Skąd: z dużego pokoju :)
Wysłany: 2012-08-28, 12:53
u mnie standard to mleczna zupa na śniadanie + 3 kromki białej bułki +2 plastry wędliny+ masełko tyle co na paznokieć
obiad to zupa z wyglądu ale w w smaku wam nie powiem bo ma zapach mopa do podlogi, 2 danie to ziemniaki tłuczone wraz z obierkami. mięsko nawet dobre i jakaś tam sałatka- też da się radę zjeść jak doda się soli to nawet smaczne
kolacja to 5 kromeczek bułki masełka trochę i jajko , plasterek wędliny ,lub parówka -na zmianę
rano jest kawa zbożowa lub herbata
w obiad jest kompot lub herbata na zmianę
kolacja to herbata
kabatka admin Założyciel forum i Stowarzyszenia "Zakątek 21"
Pomogła: 1 raz Wiek: 47 Dołączyła: 28 Wrz 2006 Posty: 14639 Skąd: Warszawa
Pomogła: 9 razy Dołączyła: 15 Cze 2007 Posty: 6849 Skąd: z Lipówki
Wysłany: 2014-01-08, 12:18
Miewam ostatnio problemy z rejestracją telefoniczną. Zazwyczaj skierowanie wymagane było zawsze na wizycie. Teraz już podczas rejestracji telefonicznej?!
Pomijam fakt, ze rejestracja telefoniczna uczy nas pokory i cierpliwości
Raz wykłócałam się z panią, bo podczas ustalania terminu nie miałam skierowania. Nie widziałam takiej potrzeby a pani i owszem. Nie chciała mi dać terminu, bo takie są procedury że muszę je mieć w momencie rejestracji (telefonicznej?). W końcu skłamałam że mam w ręku, a na jej wątpliwości, że przed chwilą nie miałam zapytałam bezczelnie: A co nie widzi go pani przez telefon??!.
Dziś rejestrowałam się do poradni rehabilitacyjnej i pomimo terminu na luty, mam do końca przyszłego tygodnia dostarczyć im osobiście skierowanie . Inaczej wykreślą Anetę z listy. Żadne tłumaczenia, że to 50 km nie pomogły, "może jakiś sąsiad, znajomy będzie jechał".
Chyba im wyślę za potwierdzeniem odbioru, bo co zrobię.
Czy to jakiś nowy trend, czy po prostu na takie przychodnie dziwne trafiłam?
_________________ mama Anety z zD(34l)
Zakątek Anety
Pomogła: 10 razy Wiek: 38 Dołączyła: 21 Sty 2009 Posty: 3805 Skąd: Tarnów / Corby UK
Wysłany: 2014-01-08, 12:26
Grazyna ja pamietam, ze jakies dobre 2 lata temu podczas rejestracji nawet telefonicznej musialam miec skierowanie do danego specjalisty. I cos mi sie kojarzy, ze nawet jakis numer ze skierowania podawalam.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum