Pomogła: 3 razy Wiek: 45 Dołączyła: 25 Sie 2009 Posty: 2121 Skąd: Poznań
Wysłany: 2015-11-27, 10:58 Co się zmienia, kiedy dziecko idzie do szkoły?
Bardzo chciałabym się dowiedzieć, co się zmieniło w życiu Waszych dzieci, które poszły do szkoły. Rzeczy, które na razie sobie wyobrażam to: 1) Marcelek będzie zabierał swoje śniadanie do szkoły, a tam dostanie obiad (czyli zmiana z trzech posiłków w przedszkolu na dwa), 2) pewnie będzie rzadziej wychodził na dwór, 3) klasa będzie mała -- może dzięki temu nauczy się więcej, ale też boję się, że towarzyski i wesoły Marceli będzie miał za mało kumpli do brojenia, gonienia się, itp. 4) będzie musiał się więcej w szkole uczyć, siedzieć w ławce, itp., co na pewno będzie dla niego trudne, 5) pewnie będzie trzeba czasami jakieś zadanie domowe odrobić, 6) będzie jeździł busem, 6) w szkole będzie krócej niż teraz jest w przedszkolu (a więc będzie więcej broił w domu i matka będzie miała jeszcze mniej czasu na pracę).
Czy ważne jest to, żeby w klasie były inne dzieci z zD, czy to nie ma większego znaczenia? Czy Wasze dzieci mają ulubionych kolegów/koleżanki z niepełnosprawnością, czy raczej dzieciakom trudno jest relacje nawiązać? Marcelek miał w poprzedniej grupie dwóch kolegów i jedną koleżankę, z którymi bardzo się lubili, ale były to zdrowe dzieciaki, które często wykazywały inicjatywę, a w nowej grupie przedszkolnej chyba takich osób brak. Dziewczynka z zD jest akurat z innej gliny ulepiona: ciche i spokojne dziecko, raczej nie broi z moim, chociaż Marcelek podobno lubi ją przytulać. Tak się zastanawiam, czy sytuacja poprawi się na lepsze, jak Marcelek będzie miał nowych kolegów w nowej klasie.
_________________ Ania, mama Marcelka z zD (2009) i Kasi (2010)
Mewa,
towarzysko będzie chyba gorzej. Jeżeli koledzy Marcelka, będą posiadali tzw. "wyższy potencjał" to będą Marcelka ciągnąć w górę, jeżeli nie - to będzie biernie.
Mój Łukasz bardzo dobrze odnalazł się w świetlicy, ale tam po prostu starsze dzieci, nie z ZD, a z porażeniem mózgowym zajęły się nim. Dzieci, których umysł jest bardziej sprawny, budowały Łukaszowi dom z klocków, albo układały puzzle. W ogóle, z moim Łukaszem jest tak, że woli towarzystwo dzieci, które są od niego lepsze w funkcjonowaniu.
Tak więc świetlica nie jest taką złą instytucją, społecznie na plus, dzieci tam się dopiero poznają.
Totalną porażką była dla mnie w szkole sprawa toalety i samodzielności. Mam wrażenie, że z założenia moje dziecko miało sobie radzić z tym w 100 %-ach.
Do tej pory mam wrażenie, że młody sam musi sobie podcierać pupę. Sam też miał umieć sobie spakować tornister, bezbłędnie rozróżniając swój dzienniczek.
Niestety przez niedopilnowanie Łukasza w świetlicy młody przestał nosić okulary, pozwolono mu je ściągnąć i to był początek tego, że obecnie, już drugi rok, nie nosi ich w ogóle, nawet w domu.
Udręką jest odrabianie zadań domowych, dla mnie cały czas na zawyżonym poziomie w stosunku do mojego dziecka. Rysowanie po śladzie to udręka.
No i wszelakiego rodzaju wolne, to dla rodzica pracującego koszmar.
Podam przykłady:
- Wigilia klasowa - dzieci są w szkole króciutko, bo do około 11tej, potem - do domu, obiadu w szkole nie ma,
- Dzień Folkloru - dzieci są krócej, przynajmniej tego oczekuje szkoła,
- ferie szkolne, w dniu poprzedzającym ferie też szkoła chętnie odsyła wcześniej dzieci do domu, w ferie szkole rodzic pracujący musi mieć wolne (2 tygodnie).
Każdy "rozrywkowy" dzień w szkole jest bez obiadu, a przewoźnik , bez zgody rodzica, ustala , że dziecko wróci do domu np. około 12tej. Rodzic pracujący musi to odpowiednio odkręcić, wymuszając nijako od szkoły, żeby świetlica była otwarta i "przechowała" dziecko.
_________________ Ania, mama Łukaszka z ZD (ur. 14. 08. 2006r.), Sylwii(22l) i Szymona (19 l)
Pysia od września jest w szkole. Chociaż to ten sam ośrodek, w sensie miejsca - niemal ci sami terapeuci, sale rehabilitacyjne itp. to jednak wychowawczyni inna, sala inna, grupa mniejsza. Tyle, że ośrodek jest daleko, więc nadal dojeżdża busem jak dotychczas i śniadanie, 2 śniadanie + obiad ma w szkole.
Co sie zmieniło:
- mniejsza grupa, więcej możliwości pracy indywidualnej z Paulą (ona jest jako ten wicher ;) ), dopilnowanie jej, zmobilizowania
- dzieci są na podobnym poziomie intelektualnym
- grupa jest mieszana 3 chłopców 3 dziewczynki, z czego 3 dzieci z zD i 3 tylko z upośledzeniem (umiarkowanym), 3 dzieci jest mówiacych, 1 + Pyśka niewyraźnie, 1 niemówiace (ale chyba jest komunikator jak sie nie mylę)
- co rusz są wyjścia w miasto - do sklepów, do restauracji, po zakupy, na targ itp. Z większą grupą było to mało realne. Tymczasej jutro jedzie do Teatru Lalek do Wrocławia, za kilka dni idą całą klasą do jakiejś prywatnej firmy, która dla nich organizuje Mikołaja, pieczenie pierniczków, malowanie bombek itp. Później mają też Wigilie w restauracji. W dużej grupie - mało realne
- jest nauka, widze to, widzę, ze ona coś z tych zajeć w końcu wynosi, poza nowymi piosenkami.
Na pewno towarzysko nie jest tak jak było w grupie integracyjnej. Za to nie zmieniło sie nadal to, że Pysia bawi sie chętniej z chłopcami i do tego niezespołowymi :) Z zespołowych dzieci toleruje jedynie Zosię, ale bawi sie z nia jedynie wtedy gdy innego towarzystwa (niezespołowego) nie ma. Generalnie woli bawić sie sama.
Jak dla mnie szkoła jest duzym plusem i nie żałuje - do tej pory - że Pysi nie odraczałam, tylko poszła w wieku 7 lat.
Aaa, znacznie szybciej zaakceptowała wychowawczynię. Teraz po przyjsciu ze szkoły w kółko słysze "Mawina, Mawina, Mawina" (Pani ma na imie Malwina
_________________ Ania-mama Madzi z zD-Pyzatego Aniołka, Paulinki z zD (13) i Jerzyka (9)
.............................................................................
"Gwiazdy są piękne, ponieważ na jednej z nich istnieje kwiat, którego nie widać. " A.de Saint-Exupery
Wiek: 55 Dołączyła: 28 Sie 2010 Posty: 1981 Skąd: Koszalin
Wysłany: 2015-11-27, 16:47
Monika w szkole:
-znalazła przyjaciółkę( zespołową)
-znalazła swoją miłość (chłopiec z ZD )-to już trwa 3 lata
-Gdy wchodzi do szkoły wie ,że jest wśród swoich -co chwilę słychać -cześć Monia ,piona itd
-lubi byś w szkole i chce do niej chodzić
-bardzo się usamodzielnia
-jeździ często na szkolne wycieczki , chodzi do teatru,kina ,biblioteki ,gotuje ,piecze itd
-korzysta ze szkolnych zabaw tanecznych
-uwielbia swoją obecną wychowawczynię przez co stara się pracować jak najlepiej
-zajęcia z w-f sa super a najbardziej gra w zbijaka
-pilnuje aby zabrać do szkoły buty na zmianę ,koszulkę na w-f, sniadanko
-chętnie odrabia lekcje w domu
-mam wrażenie ,że robi się coraz bardziej obowiązkowa
Czasami sobota z niedziela to zbyt długo bez szkoły-ja widzę plusy ,plusy i jeszcze raz plusy -może początki nie są łatwe ale z czasem powinno byc coraz lepiej (takie są nasze doświadczenia) Osobiście uważam ,że jeżeli wychowawca jest ok to i dziecku w szkole jest dobrze (coś o tym wiem)
_________________ Mama Monisi z ZD (ur.27.08.1999r) i Miłosza
Fotki Moni
Pomogła: 4 razy Dołączyła: 15 Lip 2008 Posty: 3463 Skąd: z kosmosu
Wysłany: 2015-11-27, 22:39 Re: Co się zmienia, kiedy dziecko idzie do szkoły?
1) Marcelek będzie zabierał swoje śniadanie do szkoły, a tam dostanie obiad (czyli zmiana z trzech posiłków w przedszkolu na dwa),
Filip zjada śniadanie w domu, potem śniadanie w szkole, obiadu tam nie jada - żyje do dziś
2) pewnie będzie rzadziej wychodził na dwór,
na dwór dzieci w szkole są chętnie wysyłane podczas długich przerw pod warunkiem, że pogoda na to pozwala
3) klasa będzie mała -- może dzięki temu nauczy się więcej, ale też boję się, że towarzyski i wesoły Marceli będzie miał za mało kumpli do brojenia, gonienia się, itp.
czy klasa jest mała czy duża - podczas lekcji nie ma brojenia, od tego będzie miał przerwy, a na nich może sobie broić ze znajomymi z innych klas
4) będzie musiał się więcej w szkole uczyć, siedzieć w ławce, itp.
jak to w szkole
5) pewnie będzie trzeba czasami jakieś zadanie domowe odrobić,
i to nie czasami i to nie jakieś, i to niemało , ale jeśli stwierdzisz, że Marcel potrzebuje więcej czasu na jego zrobienie, np dwa popołudnia, a nie jedno to nie ma problemu, żeby poinformować o tym nauczyciela i on na to wyrazi zgodę, bo też im zależy na tym, żeby dziecka nie zrażać
6) będzie jeździł busem,
zawozić możesz go sama, odbierać możesz też, lub dziadki .jeśli nie to busy są przecież dla nich "stworzone"
6) w szkole będzie krócej niż teraz jest w przedszkolu
może zostać dłużej w świetlicy jeśli nie masz innego wyjścia
Czy ważne jest to, żeby w klasie były inne dzieci z zD, czy to nie ma większego znaczenia?
wg mnie nie ma znaczenia, program nauczania jest indywidualny, przygotowany pod każde dziecko
Czy Wasze dzieci mają ulubionych kolegów/koleżanki z niepełnosprawnością, czy raczej dzieciakom trudno jest relacje nawiązać?
zawierają znajomości bez względu na niepełnosprawność, sami wyczuwają, który znajomy ma ten "flow" , tak samo jak my - starzy, jednych ludzi lubimy, innych unikamyciągnie nas do tych z którymi chcemy przebywać.
.Tak się zastanawiam, czy sytuacja poprawi się na lepsze, jak Marcelek będzie miał nowych kolegów w nowej klasie.
Będzie tylko lepiej.
U nas tak było i jest nadal
To mówiłam ja- mam Filipka na podstawie już 4 letniej kariery synka w szkole specjalnej
_________________ nic nie dzieje się przypadkiem..(Filip 2005)
Wiek: 50 Dołączyła: 07 Sty 2007 Posty: 1578 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-11-28, 08:53
Nie wiem, czy to na ten temat dyskusja, ale ponieważ dziewczyny poruszyły temat dostosowania programu do dziecka, to ja czuję, że muszę zaprzeczyć.
Moja Mati była w klasie pięcioosobowej i mimo to nie dało się dostosować programu. Uczyła się ze standardowych książek "Nowe Raz dwa trzy, teraz my!", które absolutnie nie nadawały się dla niej. W szkole organizowano specjalnie dla mnie spotkania zespołu, bo miałam dużo pretensji do nich. Cóż to na przykład za praca domowa dla dziecka, które nie rozumie pojęcia liczby - znaleźć różne składniki liczby 10! Przecież taką pracę ja po prostu Martynce pisałam, a ona poprawiała po śladzie. (Chociaż od tej pracy w ogóle odmówiłam męczenia w sposób niedorzeczny mojej córki - była bardzo sfrustrowana, bo nic nie rozumiała).
Ze szkoły nie przynosiła żadnej wiedzy, a jedynie głupie przezywki: śmierdzisz, jesteś petem, pampersem. Już ich nie pamiętam, bo na szczęście przestała tak mówić po dwóch latach edukacji domowej. Powiem tylko, że dodatkowo upośledzały ją społecznie.
Dostosowanie programu to mit.
_________________ Mama Krzysia (12.06.2004), Martynki (15.09.2006), Piotrusia (17.12.2009), Irenki (24.03.2010) i Oliwii (27.12.2016). Rodzic edukacji domowej. Rodzina zastępcza od 2002 roku.
http://chomikarnia.blox.pl/html
Pomogła: 4 razy Dołączyła: 15 Lip 2008 Posty: 3463 Skąd: z kosmosu
Wysłany: 2015-11-28, 11:11
kruffka, pisanie "dostosowanie to mit" , może jest i słuszne, ale rozumiem, że nie uogólniasz, a piszesz na podstawie swojego przykładu.
Ja mam zgoła inne doświadczenie.
Szkoła szkole nierówna, a bywa, że i w samej szkole formy nauczania przez prowadzącego jest inna.
_________________ nic nie dzieje się przypadkiem..(Filip 2005)
Wiek: 55 Dołączyła: 28 Sie 2010 Posty: 1981 Skąd: Koszalin
Wysłany: 2015-11-28, 16:04
emka205 napisał/a:
kruffka, pisanie "dostosowanie to mit" , może jest i słuszne, ale rozumiem, że nie uogólniasz, a piszesz na podstawie swojego przykładu.
Ja mam zgoła inne doświadczenie.
Szkoła szkole nierówna, a bywa, że i w samej szkole formy nauczania przez prowadzącego jest inna.
Podpisuję się pod Emką-Monia uczęszcza do SOSW -pani w klasie 6-osobowej dopasowuje program do możliwości dzieci a dodam ,że poziom w klasie jest bardzo zróżnicowany-dzieciaki zadowolone -pracują bardzo dużo (Monika już zapisała duzy zeszyt A-4 96kartek)-we wrześniu pisała tylko po śladzie dzisiaj po niecałych trzech miesiącach nauki pisze samodzienie Dobra Pani to sukces naszych dzieciaków
_________________ Mama Monisi z ZD (ur.27.08.1999r) i Miłosza
Fotki Moni
Pomogła: 1 raz Wiek: 47 Dołączyła: 23 Maj 2008 Posty: 3263 Skąd: Bieruń
Wysłany: 2015-11-30, 06:56
Hanulka chodzi do szkoły integracyjnej z oddziałami specjalnymi . Jest w klasie OET. jest ich czwórka w klasie , Hania jedna zespołowa reszta z innymi dysfunkcjami. Hanusia jako jedyna mówi . Ale klasa jest połączona z klasą 2 i ogółem chodzi 7 superowych dzieci . Jestem mega zadowolona. Jest to szkoła prywatna . Tok nauczania według potrzeb dziecka , tak więc nie idą z programem pierwszej klasy .Każdy ma inne książki . Zdania robią wspólnie w szkole , czasem do domu przynosi . Ma w szkole dogoterapię biofidbeg , si , logopedę psychologa , basen i salę doświadczania świata . Tak więc ful wypas . Więcej powinno być takich wspaniałych szkół. Szkoła Otwarte okno Tychy .
_________________ Manuela, mama Hanulki (ur. 29.1.2007r.z zD),13-sto letniego Maksia i żona Adama (38)
"Gdy wyliczam dary losu,ciebie zawsze liczę podwójnie."
Pomogła: 3 razy Wiek: 45 Dołączyła: 25 Sie 2009 Posty: 2121 Skąd: Poznań
Wysłany: 2015-11-30, 10:15
Dziękuję Wam bardzo.
Tak jak w zeszłym roku zastanawiam się, czy wysłać młodego już do szkoły, czy nie.
Na pewno żadnej gotowości szkolnej to on nie ma. Szlaczki i pisanie po śladzie to nie jego bajka. Pod przymusem robi zadania domowe na logopedię. Na zajęciach indywidualnych raczej ładnie pracuje, ale wiadomo, że tak jest łatwiej niż siedzieć w ławce, jak nauczyciel akurat nie patrzy na delikwenta. Uciekanie, przekomarzanie się, dowcipy i wygłupy to jest jego żywioł.
Zasadniczo jeszcze spokojnie mógłby następny rok w przedszkolu być. Ale znowu dochodzą sygnały, że żeby zwrócić na siebie uwagę zdarza mu się popchnąć inne dzieci. Pewnie jest mu jednak w nowej grupie ciężko (stara poszła do szkoły). W przyszłym roku w przedszkolu znowu trafiłby do nowej, w której dzieci byłyby już ze sobą zżyte a on nowy.
Byłam teraz w weekend z dzieciakami na urodzinach u kolegi z grupy organizowanych w domu i miałam okazję się przypatrzeć, jak to wygląda. Szału takiego jak był w poprzedniej grupie nie ma. Ale źle też nie jest. Na początku zobaczył, że kolega ma tory Lego do kolejki, wziął za rękę koleżankę, powiedział "Ola cho[dź]" i zaczęli budować. Dołączyłam, żeby podtrzymywać zabawę. Częściej niż inne dzieci bywał w dużym pokoju, żeby wziąć popcorn, ale ogólnie bawił się z dzieciakami. Raz rzeczywiście była przepychanka z kolegą o balona, nie wiem który zaczął, ale szybko skończyli, jak kazałam rzucać do mnie i potem po kolei do jednego i drugiego odbijałam. Czyli generalnie asystować trochę trzeba w zabawie. Najszczęśliwszy był jak mu kolega malował szlaczki na buzi kredkami do malowania twarzy. Ten sam kolega później zadbał, żeby Marcelek dostał talerzyk z kawałkiem tortu i jeszcze łyżeczkę (Marceli przy śpiewaniu "Sto lat" zawsze rozpacza, uciekając gdzie pieprz rośnie, nie wiadomo dlaczego). Natomiast jeżeli chodzi o agresję, to bardziej by mnie interesowało, czy inne dzieci się w porządku zachowują. Jedna taka przebojowa popchnęła go mocno, bo się jej zdaniem źle usadził przy misce, jak wołano na dywan do lania wosku. A potem jeszcze przez przypadek zdzieliła go paletką od badmintona w rękę, bo akurat musiała wziąć zamach w małym pokoju pełnym dzieci.
Także szału nie ma, ale moim zdaniem dramatu też nie. Myślę, że jeszcze rok swobodnej zabawy by mu się przydał. A szkoły się boję, bo myślę, że w ławce będzie mu trudno wysiedzieć, zadania domowe to będzie jedna wielka walka. Wycieczek i wyjść w przedszkolu mają sporo. Jak dzieciaki nie chorują, to też w weekendy staramy się fajne rzeczy robić.
gosia196905, ale chyba poprzednia nauczycielka się nie wysilała, skoro obecna przez trzy miesiące dała radę nauczyć Monikę pisać?
emka, nie mam za bardzo możliwości korzystania z pomocy dziadków, więc świetlicę jednak muszę brać pod uwagę. ania_as, mam w miarę elastyczną pracę, więc te przerwy okołoświąteczne aż takim problemem by nie były. Natomiast Tobie nie zazdroszczę.
kruffko, skóra cierpnie, jak się czyta o szkole Martynki.
Moje nadzieje związane ze szkołą, to takie, że może więcej by się uczył i że znalazłby dobrych kolegów, może przyjaciela . Bo jednak Kasia, jak kiedyś mąż namawiał Marcelka do szykowania się do przedszkola "chodź, pójdziesz do kolegów" stwierdziła "Marceli nie ma kolegów". A widać że do przedszkola w tym roku tak chętnie jak dotychczas nie biegnie. Nie ma problemu, nie opiera się i nie protestuje, ale to już nie jest taka radość jak dotychczas.
_________________ Ania, mama Marcelka z zD (2009) i Kasi (2010)
Wiek: 55 Dołączyła: 28 Sie 2010 Posty: 1981 Skąd: Koszalin
Wysłany: 2015-12-03, 14:27
Mewa nauczycielka z zeszłego roku zdecydowanie się nie wysilała i dlatego w tym roku z dziećmi nie pracuje dlatego pisze ,ze najważniejszy dobry prowadzący dziecko
Marcelek jest jeszcze bardzo młodziutki i wcale się nie dziwię ,że brak mu gotowości szkolnej. Monisia poszła do szkoły od 8-lat i zdecydowanie uważam ,że było to zbyt wcześnie Tak naprawdę to szkołę jako tako zaczynała rozumieć ok 10 roku życia -dopiero wtedy potrafiła sie troche dłużej skupiać na zadaniach itd.ale ty najlepiej znasz swoje dziecko a wiadomo ,że jedno drugiemu nie równe
_________________ Mama Monisi z ZD (ur.27.08.1999r) i Miłosza
Fotki Moni
W związku z możliwością odroczenia dziecka w szkole i wyborem szkoły dla dziecka chciała bym się zapytać jakie są trudności w nauce, którym dzieciaczki muszą podołać?
Pomogła: 1 raz Wiek: 61 Dołączyła: 12 Mar 2008 Posty: 2623 Skąd: pow. gdański
Wysłany: 2017-01-19, 10:12 Re: Trudności
julietteg napisał/a:
W związku z możliwością odroczenia dziecka w szkole i wyborem szkoły dla dziecka chciała bym się zapytać jakie są trudności w nauce, którym dzieciaczki muszą podołać?
julietteg proszę przedstaw się nam w wątku Czas się przedstawić
Napisz nam coś o sobie, czy masz dziecko z zespołem Downa, ... co Cię do nas sprowadza,...
_________________ "To, co jest przyczyną twoich najgłębszych cierpień, jest zarazem źródłem twoich największych radości."
suwaczekAni
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum