Pomogła: 35 razy Dołączyła: 09 Mar 2011 Posty: 8813
Wysłany: 2011-08-19, 20:48
A rodzice dają się zastraszyć i biorą u tych reh. dodatkowo prywatne godziny zajęć. Wydają kupę kasy, a dziecko nie chodzi? I przechodzą traumę - nie dzieci, tylko rodzice. Tylko po co?
_________________ BaHa mama Antka
__________________________________________
"Najgorszą wadą człowieka bez wad jest to, że nie ma wad, więc się nie przejmuj, gdy ktoś powie, że jesteś okropny"
Pomogła: 15 razy Wiek: 59 Dołączyła: 07 Maj 2008 Posty: 5805 Skąd: Chylice/Piaseczno
Wysłany: 2011-08-19, 21:07
Ale to ciekawe. Moja siostra rehabilitantka (pochwalę ją i może przez to poreklamuję) Nigdy ! nie zachęca do rehabilitacji przy pomocy terapeuty jeśli nie widzi bardzo konkretnego powodu. Nie straszy rodziców, żeby ich do siebie ściągać , a i tak ma od licha pacjentów i czasem nie może się od nich opędzić. Wniosek : do dobrego terapeuty robota sama przychodzi.
Tyle tylko, że siostra do tych, niestety, szczerych należy. Nie robi zbytnich nadziei, wali prosto z mostu i oczekuje od rodziców pracy z dzieckiem. Bo terapeuta sam niczego nie wyćwiczy.
_________________ Anka - mama PIOTRKA (14.04.2008), Ani (34) żony Mateusza, Jacka Juniora (30) męża Oli, Łukasza (28) i babcia Franka, Staśka, Stefana, Róży i Kazika :) oraz Józka i Zuzi
AniaK zgadzam się z Tobą, naszym pierwszym rehabilitantem była pani od Vojty zawsze miała sporo pacjentów, nie ćwiczyła z Weronisią sprawdzała napięcie, pokazywała na niej zazwyczaj trzy rodzaje ćwiczeń (dostosowanych indywidualnie pod dziecko) do wykonania w domu potem rozrysowała na kartce, opisała aby nie umknęło z głowy i to od nas zależało czy się do tego dostosujemy czy nie, rezultaty były ja a szczególnie mąż przykładaliśmy się i wykonywaliśmy sumiennie do ok. roku potem już było trudniej i nasze wizyty (konsultacje) były rzadsze. Jak Wercia zaczęła sama chodzić nasza wizyta była ostatnia i najbardziej przez nas zapamiętana zamiast na Weronisi pani rehabilitantka pokazywała na mężu bo ten mały buntownik dał do zrozumienia że metodzie vojty dziękujemy - nie dał się nawet dotknąć.
Dużo osób pisze że ta metoda jest bardzo krzywdząca, przynosząca ból dzieciom nie zgodzę się z tym do końca. Mnie najbardziej przerażało sprawdzanie napięcia i ten widok fruwającej Werci ale rehabilitantka robiła to tak profesjonalnie a córeczce nawet to się na początku/kilka wizyt podobało bo nawet nie za marudziła. Uważam, że na małym dziecku (my rozpoczęliśmy od trzeciego miesiąca ćwiczyć metodą vojty) łatwiej jest coś pokazać i wykonać dla nas to nie było trudne na początku - uciski, odpowiednie ułożenie dziecka i przytrzymanie, ćwiczenie na piłce itd Kiedy rozpoczęliśmy zajęcia systematyczne raz w tygodniu metodą bobath na Pilickiej a było to jak Wercia miała 5 miesięcy nie mogli uwierzyć że ma tak dobre napięcie mięśniowe jak na dziecko z ZD dlatego nas wypisali z zajęć jak córeczka miała niespełna 10 miesięcy i zaczęła raczkować. Dla nas cenne były uwagi, wskazówki dotyczące obu tych metod.
Kiedy Weronisia miała nie całe dwa lata to od tamtej pory nie ma mowy o żadnej rehabilitacji, przyszedł bunt skończyły się zajęcia, pozostają tylko zajęcia z integracji sensorycznej które córeczka polubiła.
Magda, że Weronika ma dobre napięcie nie zależy od rehabilitacji. Ona się z takim napięciem urodziła. Niższym, ale nie najniższysz.
Co do Vojty, nie zgodzę się z Tobą. Jest to terapia, która nie jest przyjemna i wymaga pracy rodzica z dzieckiem kilka razy dziennie. Dla mnie koszmar. Z dzieckiem zespołowym trzeba żyć normalnie, trzeba mu zapenić pogodne dzieciństwo a nie spełniać swoich ambicji, żeby dla mnie chodziło w wieku 2 lat, anie 2 lat i 2 miesięcy, bo niby Vojta taka super.
Magda, że Weronika ma dobre napięcie nie zależy od rehabilitacji. Ona się z takim napięciem urodziła. Niższym, ale nie najniższysz.
Dokładnie , mieliście to szczęście . Ja z Julą bardzo dużo ćwiczyłam i dużo chodziłam na rehabilitację (kiedyś) ale już odpuściłam bo rezultaty i tak mierne a Julka już duża i ćwiczyć nie chce ,tylko krzyk i płacz .
A tak nawiasem to najlepsze rezultaty Jula zawsze odnosi jak na rehabilitacje nie chodzimy,jak ma jakąś dłuższą przerwę w ćwiczeniach
_________________ Dorota mama Oli 24 lat , Julci ur(27.02.2008)z zd i Krzysia ur.23.07.2010.
Z dzieckiem zespołowym trzeba żyć normalnie, trzeba mu zapenić pogodne dzieciństwo a nie spełniać swoich ambicji
Święta prawda!
Według mnie rehabilitacja, różnorodne zajęcia typu logopeda, psycholog itd., turnusy nie są spełnieniem własnych ambicji!! tylko pomocą dla dziecka. Jeżeli zostawimy dziecko samemu sobie i nie będziemy z nim pracowali to wtedy na pewno dziecko na tym ucierpi.
Rehabilitacja ma na celu nie tylko postawienie dziecka na nogi w jak najszybszym czasie przede wszystkim chodzi o ogólne wzmocnienie mięśni żeby dziecko w przyszłości było sprawniejsze fizycznie, prawidłowo się poruszało, miało właściwą postawę itd.
Rehabilitacja ma na celu nie tylko postawienie dziecka na nogi w jak najszybszym czasie przede wszystkim chodzi o ogólne wzmocnienie mięśni żeby dziecko w przyszłości było sprawniejsze fizycznie, prawidłowo się poruszało, miało właściwą postawę itd.
Magda nie masz pojęcia o czy piszesz ,ja z Julką swego czasu chodziłam na rehabilitację 4 razy w tygodniu,do tego ćwiczyliśmy w domu.
I co?
Ano to ,że Julka w wieku 3,5 lat nadal nie chodzi(samodzielnie),bo mięśnie ma nadal bardzo słabe.
Niestety jeśli dziecko jest tak wiotkie jak Jula to choć bym z nią ćwiczyła codziennie to pewnych rzeczy nie przeskoczę,niestety.
_________________ Dorota mama Oli 24 lat , Julci ur(27.02.2008)z zd i Krzysia ur.23.07.2010.
Ja dodam tylko tyle, że jeśli nasze dzieci zostają zbyt wcześnie, wbrew sobie, postawione na nogi, często mają w przyszłości problemy z prawidłowym chodzeniem - zauważa się w ich przypadku tzw. daunowy chód.
Ano, ano...
dodałabym tu jeszcze tą właściwą postawę w przyszłości
typowo dałnowską
_________________ Od osoby z zespołem Downa nie warto odwracać głowy.
Gdy człowiek spojrzy w jego oczy,może w nich ujrzeć świat,w którym każdy chciałby żyć...
Wiek: 46 Dołączyła: 24 Paź 2007 Posty: 533 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2011-08-20, 19:53
Nie wydaje mi się, że daunowy chód ma wiele wspólnego ze zbyt wczesnym chodzeniem. Moja Weronika zaczęła chodzić jak miała ponad trzy lata i też tak chodzi. Dodam, że rehabilitowana też była, więc ten chód nie jest efektem zaniedbania . Nie stawialiśmy jej na siłę ani nie prowadzaliśmy za rączki byle postawiła pierwsze koślawe kroki. Zaczęła chodzić jak byłą na to gotowa.
Zgadzam się z dorotą3, my też mamy tragiczne napięcie, rehabilitowaliśmy Weronikę w domu i w ośroku 2, 3 razy w tygodniu. Bardzo ładnie współpracowała. Ale nam dr Borkowska powiedziała od razu, że dziecko jest bardzo wiotkie i cudów nie ma się co spodziewać, chodzić będzie ale póżno i rehabilitacja jest potrzebna ale chodzenie może przyspieszyć o 2, 3 tygodnie. Na początku byłam zła jak to usłyszałam, ale z czasem zrozumiałam, że tak będzie i to zupełnie ostudziło moje "ambicje"
_________________ Monika, mama Weroniczki z zd (21.05.2007)
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum