FB Portal   Downoteka   "Nowe" forum   Użytkownicy   Statystyki   Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości Zaloguj


Poprzedni temat «» Następny temat
Materiały z XIII Konferencji
Autor Wiadomość
kabatka 
admin
Założyciel forum i Stowarzyszenia "Zakątek 21"


Pomogła: 1 raz
Wiek: 47
Dołączyła: 28 Wrz 2006
Posty: 14639
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2006-11-29, 22:40   Materiały z XIII Konferencji

Za zgodą Stowarzyszenie Bardziej Kochani zamieszczam poniżej materiały z XIII Konferencji z cyklu Czas dla rodziców:
...kochana Mamo, kochany Tato - jak być dobrymi Rodzicami dziecka z zespołem Downa
18-19 listopada 2006 r. Warszawa

_______________________

Prowadzący: Magdalena Rosochacka-Gmitrzak
Zakład Studiów Rodziny i Patologii Społecznej ISNS UW

Miejsce przy ognisku - modele organizacji wewnętrznej rodziny w Polsce. W stronę układu wspólnego działania

Wprowadzenie
Pytanie o to, jaka jest wewnętrzna organizacja rodziny w Polsce jest doniosłe nie tylko dla wielu rozważań socjologicznych, ale także dla pozostałych uczestników życia społecznego, gdyż niemal wszystkich interesuje odpowiedź na pytanie, co dzieje się ze współczesną rodziną. Owo pytanie stawiane jest dlatego, że oczywistym stał się fakt, iż rodzina przestała być stałym i trwałym układem organizacyjnym. Sformułowania określające rodzinę jako miejsce, „z którego jedni desperacko szukają ucieczki, ale też miejsce, w którym szuka się schronienia", czy „dla jednych jest pełna nudy, duszna i niepożądana, dla innych jest miejscem pełnym miłości, intymności, związkiem przyjacielskim" (M. Poster, za: A. Kwak 2005, s. 7-8) zostały wypowiedziane już w latach 70., ale wybrzmiewa w nich nuta współczesnych rozważań. Widać więc, że jedynym pewnikiem charakterystyki terminu rodzina jest zmiana, bowiem rodzina to nie jest organizacja statyczna. Jednakże zmiany nie dotyczą jedynie rodziny, a szerszych układów społecznych, doświadczających procesów industrializacji, urbanizacji, wzrostu edukacji, rozwoju nauki, wzrostu konsumpcji, mobilności, demokratyzacji, pluralizmu religijnego czy sekularyzacji życia (F. Adamski 2002, B. Balcerzak Paradowska 2004, A. Kwak 2005, 1994). Czy omawianą zmianę można w jakiś sposób określić, opisać, nadać jej kierunek? Wydajecie, że odpowiedź jest bardzo prosta: zmiana ta dotyczy odejścia od tradycyjnego i przejścia do nowoczesnego modelu rodziny. Prostota tej odpowiedzi jest jednak złudna, odnosi się bowiem jedynie do kwestii (tradycyjności - większość osób wie bądź zna z autopsji typ tradycyjny. Nowoczesny, współczesny model jest coraz szerzej opisywany i badany, ale jeszcze nie przez wszystkich „oswojony".

Przejście od rodziny tradycyjnej do współczesnej

Nie istnieje jedno proste wytłumaczenie przyczyn przesuwania się rodziny od tradycyjnej do nowoczesnej. Jak zostało to wyżej wspomniane, słusznym wydaje się być odwołanie do zmian makrospołecznych, które miały miejsce zarówno w Polsce, jak i w Europie. Różnica między Polską a Europą dotyczy raczej tempa przemian i nasycenia, siły zjawisk, ale sam kierunek zmian jest ten sam. Aby móc podjąć dyskusję nad współczesnymi modelami organizacji wewnętrznej rodzin, warto przyjrzeć się dokładniej temu, czym była rodzina tradycyjna a czym jest rodzina współczesna. Koniecznym jest jednak zastrzeżenie, że nie ma tu mowy o jakiejś konkretnej rodzinie, omawiane przemiany będą się odnosić do typów, modeli teoretycznych.

Rodzina tradycyjna to rodzina duża, wielopokoleniowa, patriarchalna, stabilna, z ojcem jako głową rodziny. Bycie głową rodziny wynikało nie z cech charakteru czy walorów intelektualnych bądź ekonomicznych, ale z samego faktu zajmowania przypisanej pozycji głowy rodziny. W rękach mężczyzny znajdowały się zarówno władza jak i autorytet. Rodzina tradycyjna to rodzina produkcyjna, powiązana z warsztatem pracy, z uprawianiem roli, stąd wynika podporządkowanie się wszystkich innych funkcji rodzinnych tej najważniejszej- ekonomicznej. Tak wysokie znaczenie funkcji ekonomicznej rzutowało na rodzaj więzi w rodzinie tradycyjnej- były to więzi o charakterze materialno-rzeczowym. Pragnienia poszczególnych członków rodziny, ich dążenia i cele były drugorzędne wobec konieczności dostosowania się do określonych norm i precyzyjnie wyznaczonych ról rodzinnych. Życie jednostki było nierozłącznie powiązane z życiem rodziny, co dotyczyło także dzieci, wychowywanych w posłuszeństwie, karności i podporządkowaniu, ale i kobiet, bo właśnie dzięki zawarciu związku małżeńskiego podnosił się status kobiety. W tym krótkim szkicu dotyczącym rodziny tradycyjnej nie może jednakże zabraknąć jeszcze jednej jej cechy, a mianowicie otwartości i silnego powiązania ze społecznością lokalną. Dlaczego jest to tak ważne? Społeczność lokalna wspierała rodzinę w pełnieniu funkcji kontrolnej, czyli pilnowała, aby członkowie rodziny przestrzegali obowiązujących zasad i norm.

Rodzina współczesna jest swego rodzaju przeciwieństwem modelu rodziny tradycyjnej. Najczęściej składa się ona z dwóch pokoleń (rodzice plus mała liczba dzieci), mieszka samodzielnie i tak samo prowadzi swoje gospodarstwo domowe. Członkowie rodziny współczesnej nie utrzymują szerokich kontaktów z szerszą rodziną, ograniczając je do najbliższych krewnych z linii prostej, nie są także specjalnie powiązani ze społecznością lokalną. Można więc określić taką rodzinę mianem zamkniętej, intymnej grupy, która odgradza własne sprawy od środowiska zewnętrznego. Pracę zarobkową poza domem podejmują obydwoje małżonkowie, co w przypadku kobiety nabiera szczególnego znaczenia, wzrasta bowiem jej niezależność ekonomiczna, ale także społeczna. W przeciwieństwie do rodziny tradycyjnej, w modelu współczesnym bez wątpienia znacznie wzrasta waga osobistych potrzeb i dążeń poszczególnych członków rodziny. Normy i zasady stają się mniej sztywne, podejmowanie decyzji przestało być już kwestią zależną jedynie od głowy rodziny- obowiązująca staje się zasada egalitaryzmu w stosunkach wewnątrzrodzinnych. Autorytet zdobywa się dzięki miłości, a władza i obowiązki są dzielone między członków rodziny. Dystans nie charakteryzuje relacji tak między małżonkami, jak i rodzicami a dziećmi, a te ostatnie stają się wartością samą w sobie. Współczesna rodzina nie realizuje aż tylu funkcji, co rodzina tradycyjna, zmieniło się także rozłożenie akcentów na poszczególne zadania. Najwyższą rangę zyskała funkcja emocjonalna, co między innymi przyczyniło się do tego, że ogólne normy nie wyznaczają już zachowań rodzinnych, ale są one dostosowywane do indywidualnych potrzeb jednostek i sytuacji, w jakich znajdują się członkowie rodziny (F. Adamski 2002, A. Giza-Poleszczuk 2004, A. Kwak 2005, 1994, Z. Tyszka 1991).

Modele organizacji życia rodzinnego

Przedstawione powyżej modele rodziny, tradycyjny i współczesny sugerują konieczność redefinicji roli kobiety (żony, matki) i roli mężczyzny (męża, ojca). Okazuje się, że owa redefinicja następuje zdecydowanie wolniej w przypadku mężczyzn niż w przypadku kobiet. Odkąd kobiety zaczęły podejmować aktywność w takich sferach, które dotychczas były zarezerwowane dla mężczyzn, takich jak praca zawodowa czy działalność publiczna, ich pozycja ma już inny wymiar. Z jednej strony kobieca autonomia, indywidualność jest eksponowana w postaci wzrostu poziomu wykształcenia i aktywizacji zawodowej na rynku pracy, ale towarzyszy temu obciążenie nadmiarem obowiązków domowych, które nie są dzielone przez mężczyzn. O tożsamości mężczyzn decyduje praca zawodowa, o tożsamości kobiet- praca w domu. Wydaje się niekiedy, że demokratyzacja życia społecznego, czy indywidualizacja jednostki, ale także przesunięcie się od modelu tradycyjnego do współczesnego nie wywiera aż takiego wpływu na codzienne życie rodzin, jak to niekiedy jest im przypisywane (B. Balcerzak, Paradowska 2004, D. Gębuś 2006). Jakie są więc obecne modele organizacji wewnętrznej życia rodzinnego w Polsce?

Na początku rozważań nad modelami organizacji wewnętrznej rodziny trzeba zwrócić uwagę na dwie sprawy. Jak wynika z badań (CBOS BS/13/10/95: BS/52/2006) modele ról małżeńskich istnieją, zarówno na poziomic preferowanym, jak i tym realizowanym, i co nic jest zaskakujące, istnieje między tymi poziomami dość istotna różnica. W prowadzonych w Polsce badaniach posługuje się trzema modelami ról małżeńskich. Jest to model tradycyjny, partnerski i mieszany. W modelu tradycyjnym mężczyzna jest odpowiedzialny za zapewnienie odpowiedniego bytu rodzinie, a kobieta za opiekę nad domem i dziećmi. W modelu partnerskim małżonkowie przeznaczają mniej więcej tyle samo czasu na pracę zawodowa i oboje w równym stopniu zajmują, się dziećmi. Model mieszany natomiast charakteryzuje się aktywnością, zawodową obydwojga małżonków, ale mąż poświęca więcej czasu na pracę zawodową, a żona oprócz pracy zawodowej, opiekuje się domem i dziećmi, wykonując większość związanych z tym obowiązków. Model mieszany jest więc rodzajem modelu tradycyjnego, zmodyfikowanym o potrzebę wsparcia budżetu domowego o drugą pensję (B. Szacka 2003 s. 390)
Najnowsze badania dotyczące preferowanych i realizowanych modeli organizacji życia rodzinnego, przeprowadzone w 2006 roku (CBOS BS/52/2006) pokazują, że popularność tradycyjnego podziału ról w rodzinie maleje. Od 2000 roku, kiedy to opowiadało się za nim 42% respondentów, spadek atrakcyjności tego modelu wyniósł w 2006 roku 10%. a więc 32% przy czym przybywa zwolenników modelu partnerskiego, za którym opowiada się obecnie 41%. Najmniejszą aprobatę zyskuje model mieszany, którego zwolennikiem jest co 4 badany (24%). Gdy uwzględni się czynnik płci w omawianych preferencjach, okazuje się, że wśród kobiet model partnerski cieszy się zdecydowanie większą popularnością (47%) niż tradycyjny (28%). Przy czym model tradycyjny zyskuje nieliczną przewagę jedynie wśród mieszkanek wsi. Wśród mężczyzn można zaobserwować minimalnie więcej zwolenników tradycyjnych modeli (37%) niż partnerskich (35%). Gdy uwzględni się czynnik miejsca zamieszkania, okazuje się, że model tradycyjny wygrywa z modelem partnerskim jedynie na wsi. Niemniej jednak silniej niż płeć, wyobrażenia badanych Polaków wiązały się z cechami społeczno-demograficznymi takimi jak: wiek, miejsce zamieszkania, wykształcenie i dochody. Kim są osoby, które preferują partnerski model małżeństwa? To najczęściej ludzie młodzi, do 24 roku życia (53%), mieszkańcy dużych miast (53%), osoby z wykształceniem średnim i wyższym (50% i 53%). Tradycyjny model małżeństwa cieszy się natomiast popularnością wśród ludzi mających od 55 do 64 lat (43%) i starszych (48%), mieszkańców wsi (40%), osób z wykształceniem podstawowym (46%) i zasadniczym (40%).

Różnice w definiowaniu ról w małżeństwie, ten "konflikt płci" najsilniej ujawnia się w grupie osób lepiej wykształconych, co wydaje się wynikać z większych aspiracji zawodowych tak kobiet i mężczyzn. Trzeba także zauważyć, że najlepiej wykształcone kobiety stosunkowo najczęściej preferują model mieszany, w którym żona łączy pracę zawodową z prowadzeniem domu i wychowywaniem dzieci, a mąż jest aktywny jedynie zawodowo i nic uczestniczy w obowiązkach domowych (CBOS BS/52/2006) Czy preferowane modele organizacji wewnętrznej ż\cia rodzinnego odpowiadają praktyce codziennego życia? Największa zgodność między preferencjami a rzeczywistością pojawia się wśród tych osób, które funkcjonują w modelu partnerskim, co istotne ponad dwie trzecie z nich (69%) uważa, że model przez nich realizowany jest najbardziej pożądany. Osoby, które realizują model tradycyjny, nic akceptują go już tak znacznie nieco ponad połowa z. nich (55%) uważa go za najlepszy. Z kolei najmniejsza zgodność między preferencjami a rzeczywistością funkcjonowania rodziny ma miejsce w przypadku osób. które realizują model mieszany w życiu, ale najrzadziej określają go mianem właściwego. Co więcej, okazuje się. że większość tych osób pragnie przeorganizowania podziału ról w rodzinie. Przypuszcza się. że wybór danego modelu życia rodzinnego wynika z. różnych motywów. W przypadku zarówno modelu partnerskiego, jak i tradycyjnego jest to kwestia świadomego wyboru małżonków. W modelu mieszanym wynika to raczej z realiów ekonomicznych, zmuszających obydwoje małżonków do podejmowania pracy zarobkowej, nie jest on więc modelem stosowanym z. wyboru, lecz ze względów finansowych, przy czym nie cieszy się akceptacją społeczną (CBOS BS/52/2006).

Rodzina i niepełnosprawność a organizacja życia rodzinnego

Rodzina nie jest jedyną grupą, w której ludzie uczestniczą, jest ona częścią szerszego środowiska społecznego, które ma to do siebie, że stawia przed każdym pewne wymagania. Gdy człowiek je wykonuje, spełnia określoną rolę społeczną, dzięki czemu zyskuje społeczną aprobatę. "Czysta", niczym nie zaburzona organizacja życia rodzinnego jest oczywiście stanem niezwykle pożądanym, niemniej nie wszyscy jej doświadczają. Zaburzenia organizacji życia rodzinnego mogą wynikać z problemów związanych z bezrobociem, ubóstwem, patologią, niepełnością rodzin, chorobą czy niepełnosprawnością. Każda w wymienionych sytuacji naraża rodzinę na ogromny stres, stawiając swoich członków w nowej sytuacji, która wymaga odpowiedniego przygotowania. Bez względu na to, kogo problem dotyczy - męża, żony, dziecka czy dziecka dorosłego. Sytuacja wymaga wprowadzenia dużych, niekiedy rewolucyjnych, zmian w sposobie dotychczasowej organizacji życia rodziny. Te zmiany w organizacji, ale także w funkcjach rodziny są niezbędne do skutecznego przystosowania się do sytuacji problemowej, której rodzina doświadcza. Niestety, omawiane zmiany mogą powodować brak wspólnych sposobów spędzania czasu, odstępowanie od zorganizowanych form wypoczynku, unikanie spotkań towarzyskich, a więc izolują jednocześnie członków rodziny od siebie, ale także - mogą izolować rodzinę od społeczności. Bez względu na rodzaj problemu, jaki staje przed rodziną w takiej sytuacji, to cała rodzina jest w nią uwikłana, wszyscy w niej współuczestniczą (I. Przywarka 2003).

Wpływ problemów związanych z bezrobociem, ubóstwem, patologią, niepełnością rodzin, chorobą czy niepełnosprawnością na organizację życia rodzinnego jest często negatywny, ale może stanowić dla rodziny czynnik mobilizujący, który wzmocni jej spójność i solidarność. Warunkiem jest uświadomienie sobie rodzinnego nie zaś jednostkowego kontekstu sytuacji problemowej, a więc konieczności aktywnego uczestnictwa obojga małżonków w pełnieniu ról rodzinnych i społecznych. Rodzina bywa określana mianem układu wspólnego działania (L. Dyczewski 1994), powstający dzięki realizacji wspólnych i jednostkowych potrzeb, które nieustannie się zmieniają, rozwijają, przez co ów układ wspólnego działania jest niezwykle dynamiczny. W sytuacjach zagrożenia, kryzysu, funkcjonuje on często z dużą skutecznością, a jego przejawy to właśnie niezwykła solidarność członków rodziny przejawiająca się w upartych dążeniach do poszukiwania najbardziej pozytywnych rozwiązań problemów. Sukces pojawia się wówczas, gdy poszczególni członkowie rodziny biorą udział w tych poszukiwaniach i późniejszych działaniach od początku do końca, na wszystkich etapach, uparci i konsekwentni.

_______________________________________

Prowadzący: Anna Dąbrowska



Mocne strony rodziny i dziecka z zespołem Downa
(Niniejsze opracowanie stanowi kontynuację wystąpienia i ogólne wskazówki dotyczące radzenia sobie z wyzwaniami).
Czynniki (zasoby) pomocne w radzeniu sobie z wyzwaniami płynącymi z wychowania dziecka (informacje zostały opracowane na podstawie opinii rodziców dzieci i młodzieży z zespołem Downa).

Zasoby osobiste:
- akceptacja dziecka i towarzyszącego mu zaburzenia (.97%)
- optymizm (73%)
- wiara w Boga (37%)
- wiedza na temat dziecka (35%)

Zasoby rodzinne:
- wsparcie, ze strony małżonka i najbliższej rodziny (71%),
- dobra komunikacja i zgoda w rodzinie (46%) odpoczynek (43%)

Zasoby środowiskowe:
- środki finansowe (50%)
- pomoc państwa (40%)
- wymiana doświadczeń i rozmowy z innymi rodzicami (39%)
- akceptacja społeczna (26%)
- opieka kompetentnych specjalistów (25%)

Aktywne (skuteczne) radzenie sobie polega na planowym rozwiązywaniu problemu (konfrontacja z trudną sytuacja, koncentracja na problemie). Polega ono na:
1. odwadze zdobywania nowych doświadczeń i informacji rozwijających kompetencje rodzicielskie (np. wiedza na temat dziecka, uświadomienie sobie mocnych stron i zdolności dziecka),
2. umiejętności dokonywania klarownej oceny sytuacji trudnej (zrozumienie jej istoty i jej potencjalnych konsekwencji),
3. ustaleniu priorytetów,
4. wyborze z całego repertuaru strategii, tych najwłaściwszych w danej sytuacji,
5. rozwijaniu umiejętności zwracania się o pomoc / wsparcie do zaufanych osób lub powierników (rozmowa z drugą osobą, która „tylko" słucha może wiązać się z tym, że dostrzeżemy pomocne. pozytywne aspekty swojego położenia).

Strategie pomocne w dobrej adaptacji rodziców.
1. Strategie poznawcze, które polegają na: akceptacji sytuacji, poszerzaniu niezbędnej wiedzy oraz przewartościowaniu (przeformułowaniu) aktualnie trudnej sytuacji, poprzez dostrzeżenie w niej pozytywnych stron i korzyści.
2. Strategie emocjonalne, łączące się z uświadomieniem sobie pojawiających się uczuć i ich
konstruktywnym wyrażaniem (np. poprzez rozmowę, poszukiwanie wsparcia); unikaniem lub
kontrolowaniem przejawów negatywnych i szkodliwych emocji (np. w formie złości kierowanej do innych osób, np. specjalistów, partnera, dziecka lub do siebie): wrażliwością na potrzeby innych osób.
3. Strategie związane z kontaktami społecznymi, do których zalicza się: rozwijanie zaufania do innych osób, dystansowania się do przejawianych stereotypów, tolerancji i współpracy z innymi ludźmi.
4. Strategie komunikacyjne, przejawiające się otwartością, umiejętnością słuchania oraz
wrażliwością na komunikaty niewerbalne szczególnie tych, które płyną od dziecka (dzieci)
partnera.
5. Strategie społeczne związane z poszukiwaniem pomocy i wsparcia u innych osób oraz stosowaniem się do specjalistycznych wskazówek.
6. Strategie duchowe polegające np. na angażowaniu w praktykę religijną.
7. Strategie polegające na rozwoju osobistym, wśród których znajduje się rozwój niezależności i poczucia skuteczności oraz rozwijanie zainteresowań i hobby.

Skuteczne korzystanie z tych strategii polega na stosowaniu jak największej ich ilości, wyborze tych, które najbardziej odpowiadają rodzicom i sytuacji oraz odwadze stosowania tych, które do tej pory nie były używane. Istnieje szereg bardziej szczegółowych strategii, które pozytywnie oddziałują na proces radzenia sobie.
Należą do nich:
a) korzystanie ze wsparcia oferowanego np przez przyjaciół, rodzinę, sąsiadów,
b) pozytywne przeforrnułowanie sytuacji,
c) poszukiwanie wsparcia duchowego,
d) motywowanie rodziny do korzystania ze wsparcia i akceptowania różnych form pomocy. Najistotniej wpływającymi na funkcjonowanie rodziców okazuje się pozytywne przeformułowanie i poszukiwanie wsparcia.

__________________________

Prowadzący: Jan Cichoń



Czy warto zostać terapeutą własnego dziecka ?
(streszczenie wystąpienia)

Jesteśmy rodzicami syna Bardziej Kochanego. Michał ma dzisiaj 19 lat. Jest samodzielnym młodzieńcem: przygotuje posiłek, dokona zakupów, przemierzy Toruń, obsłuży telefon, kartę bankomatową, Internet itd. Wyuczył się w zawodzie kucharz małej gastronomii, obecnie kształci się jako pracownik obsługi hotelowej. Jeździ na rowerze, gra w ping - ponga, kibicuje żużlowcom. Oczywiście ma swoje problemy i specyficzne ograniczenia, ale ... któż ich nie posiada!


Fot. Państwo Cichoniowie

Stan taki osiągnął dzięki systematycznej pracy od najmłodszych lat, terapii w warunkach domowych z rodzicami i starszymi siostrami - rehabilitacji w najbardziej naturalnym mu środowisku. Taki program znaleźliśmy w Bridgwater w Anglii, kontynuowany przez Instytut Terapeutyczny Fundacji „Daj Szansę" na Rzecz Dzieci Niepełnosprawnych w Toruniu.


Fot. Michał

Metoda ciągłej stymulacji, bazująca na metodzie Glenna Domana dostarczyła wskazówek na wielokierunkową rehabilitację, programowała indywidualną terapię, ustawiała najsłabsze ogniwo naszej rodziny w centrum wspomagania. Okresowe wizyty w Instytucie Terapeutycznym potwierdzały skuteczność metody i były dopingiem do dalszej pracy. Zawsze pozostaje jednak pytanie czy można było więcej, lepiej, inaczej ? Na to odpowiedzi nigdy nie znajdziemy.


Fot. Michał z mamą

Na pytanie tytułowe, czy warto zostać terapeutą własnego dziecka odpowiedź jest jednoznaczna. Każdy jest terapeutą własnego dziecka. Szczęśliwi są rodzice, którzy to zrozumieją, znajdą właściwą drogę oraz dobrych trenerów i siły na pokonywanie przeszkód, których nie szczędzi środowisko.

________________________

Tyle na dziś, w najbliższym terminie ciąg dalszy :spoko:
 
 
kabatka 
admin
Założyciel forum i Stowarzyszenia "Zakątek 21"


Pomogła: 1 raz
Wiek: 47
Dołączyła: 28 Wrz 2006
Posty: 14639
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2006-11-30, 22:18   

No to obiecany ciąg dalszy.
_____________________

Prowadzący: dr hab. Elżbieta Zakrzewska-Manterys ISNS UW



Specyfika relacji rodzic - terapeuta

W naszym społecznym świecie istnieją pewne reguły, których bezwzględnie musimy przestrzegać, aby móc w nim w miarę bezkolizyjnie funkcjonować. Do zasobu naszej wiedzy należą przekonania tak oczywiste i niewątpliwe, że nawet nie musimy sprawdzać ich prawdziwości. Jednym z nich jest przekonanie, że ludzie dzielą się na ekspertów i laików. Życie jest zbyt skomplikowane, aby jeden człowiek mógł posiąść całą potrzebną wiedzę. Dlatego też wiemy, że istnieje cala siatka wzajemnych świadczeń na polu dzielenia się wiedzą. Wiem do kogo się zwrócić, gdy zepsuje mi się kran i wiem też jakiego typu wiedzy i umiejętności oczekuję od osoby, do której się zwrócę. Co więcej, wiem też, że w pewnych obszarach istnieje wiedza ekspercka, a moim problemem jest jedynie odnaleźć odpowiedniego fachowca - natomiast w innych obszarach wiedza ekspercka w ogóle nie istnieje, a pewne egzystencjalne pytania muszą pozostać bez odpowiedzi.

Charakterystycznym rysem naszych czasów jest kurczenie się tej drugiej sfery. Wręcz ambicją myślenia naukowego jest sprawienie, aby sfera ta zupełnie zanikła. Kumulatywny przyrost wiedzy, którym tak szczyci się nowożytna nauka, ma w niedalekiej przyszłości sprawić, że znikną białe plamy na poznawczej mapie świata. Postęp poznania to potężny oręż w walce z ciemnotą i zabobonem. Dzięki niemu możliwe jest dotarcie do prawdy, sprawienie, że na świecie zapanuje ład społeczny i konsens; stosunki międzyludzkie, oparte na racjonalnych zasadach, staną się przejrzyste i wolne od przemocy.

Niezwykły optymizm tego typu haseł sprawił, że minione stulecie nazwane zostało stuleciem nauki. Wiek XX pozostawił nam w spadku przekonanie, że nauka jest sposobem poznawczego porządkowania świata. Jest językiem uprzywilejowanym, językiem, w którym można mówić o innych językach. Jest wielką narracją, dzięki której chaos świata można uporządkować za pomocą metodologii naukowej.
Wiek XX pozostawił nam w spadku przekonania, w prawdziwość których nic wątpimy. Zapominamy jednak często, że przekonania te mają bardzo krótką historię. Czymże jest sto lat w obliczu tysięcy lat historii ludzkości? Sto lat, to mgnienie oka, spowodowało całkowite przewartościowanie fundamentalnych kwestii egzystencjalnych. W początkach XX wieku wydarzyło się coś niesłychanego, co ludziom nigdy wcześniej nie przyszło do głowy: powstały nauki społeczne. Najpierw socjologia, a wkrótce potem jej młodsza siostra, psychologia. 1 to, co dzisiaj wydaje się nam się niepowątpiewalne i oczywiste, jest wytworem scjentystycznego przekonania, że fachowcem od kranów jest hydraulik, fachowcem od ruchu jednostajnie przyspieszonego jest fizyk, a fachowcem od psychik jest psycholog. Pokładanie zaufania w wiedzy eksperckiej sprawia, że w dzisiejszych czasach czymś wstydliwym jest „nie wiedzieć', czymś upokarzającym jest „posiadać wiedzę nieaktualną, czymś pożałowania godnym jest „kierować się wiedzą subiektywną, nieugruntowaną w naukowej obiektywności".
Gdy jesteśmy psychologicznymi laikami, to lepiej nie zabierajmy głosu w sprawie psychik, jeśli nie chcemy narazić się na śmieszność. Cóż jednak robić, gdy o psychice naszego dziecka koniecznie i często wypowiadać się trzeba? Psychika normalnego dziecka nie jest jeszcze całkiem rozpoznana przez psychologów, chociaż mają oni nadzieję, że w niedalekiej przyszłości to nastąpi. Na razie jednak ich wypowiedzi nie zawsze i nie we wszystkich dziedzinach są autorytatywne. Psychikę dziecka upośledzonego umysłowo psychologowie znają jak własną kieszeń.

W tym kontekście chciałabym zastanowić się nad funkcjonowaniem szczególnego stereotypu. Jest nim stereotyp rodzica dziecka upośledzonego umysłowo. Sama odgrywam taką rolę i dobrze wiem z jakimi reakcjami społecznymi spotykam się na co dzień. Traktuje się mnie często jako osobę skrajnie niekompetentną, odmawia mi się prawa do partnerskiego dialogu o moim dziecku i o moim udziale w jego wychowaniu, przemocą narzuca mi się rolę niezaradnego klienta potrzebującego pomocy i wsparcia. Jednym słowem, często postrzegana jestem przez pryzmat niepełnosprawności mojego dziecka, tak jakby we mnie samej było coś z jego niepełnosprawności. Występuję tu w podwójnej roli: socjologa zastanawiającego się nad mechanizmami rządzącymi wybranymi aspektami naszego społecznego świata oraz przedstawicielki rodziców, która nie tylko teoretycznie opisuje zasady regulujące pewnego typu interakcje społeczne, ale i na własnej skórze doświadczyła konsekwencji ich działania.

Jesteśmy rodzicami dziecka upośledzonego umysłowo. Ileś lat temu weszliśmy w nową rolę społeczną i od tej pory pełnimy ją lepiej czy gorzej, bardziej lub mniej chętnie, ale na ogól bardziej niż mniej odpowiedzialnie. Nie musimy się martwić o odpowiedź na pytanie kim jest nasze dziecko. Nasze zdanie na ten temat i tak nie jest dla nikogo wiążące. Zmuszeni jesteśmy umeblować nasze życie kategoriami pojęciowymi wymyślonymi przez psychologów. To od nich czerpiemy wiedzę ważną dla życia i społecznego funkcjonowania naszego dziecka. To oni zamienili pytania egzystencjalne na wskaźniki, nasze dzieci na pacjentów, a nas samych na petentów przychodzących po instrukcje na temat tego co robić i co myśleć.

Znaleźliśmy się w sytuacji nie do pozazdroszczenia. W publikacjach z zakresu psychologii i oligofrenopedagogiki prezentowana jest wizja upośledzenia umysłowego jako zaburzenia, które należy diagnozować, a następnie korygować. Wczesna interwencja, rehabilitacja, rewalidacja i korygowanie zaburzeń - to podstawowe mechanizmy stosowane wobec umysłowo upośledzonych dzieci. Przy takim ujęciu życie osób upośledzonych umysłowo jawi się jako przeraźliwie smutne, nieciekawe i bezwartościowe, a społeczne funkcjonowanie ich rodzin - jako pełne cierpienia, nieprawidłowych postaw rodzicielskich i braku satysfakcji z życia rodzinnego. Nigdy nie zetknęłam się z sugestią, że upośledzenie umysłowe może być czymś radosnym, ciekawym czy wartościowym. Zawsze pisze się o nim boleściwie, pesymistycznie i ze śmiertelną powagą. Ludzie na ulicy często też podzielają ten pogląd. Patrzą na nas z litością (ci bardziej ludzcy i humanitarni) bądź z niechęcią czy złością (ci bardziej chamscy); życzliwość bez współczucia zdarza się niezwykle rzadko. Niektórym z nas może przydarzyło się to, co spotkało moją koleżankę - pani w sklepie powiedziała z przyganą: "pani ma upośledzone dziecko i pani się maluje?!". Nawet jeśli nas to nie spotkało, to i tak czujemy, że nie jesteśmy szczególnie atrakcyjni towarzysko.
Skąd wiemy, że nasze dziecko jest kimś gorszym, a my sami nie jesteśmy szczęśliwymi rodzicami? Czy sami na to wpadliśmy? Kto nas tego nauczył? Dlaczego chcemy czerpać satysfakcję rodzicielską z "unormalniania" naszych dzieci i sprawiania, by były pełnosprawnopodobne? Dlaczego nie lubimy ich upośledzenia?

Daliśmy się spacyfikować obcym ludziom, zostaliśmy zmuszeni do przyjęcia pozycji petenta czy klienta, potulnego odbiorcy cudzego światopoglądu. Oduczyliśmy się bycia parterem w rozmowach o naszym dziecku, staliśmy się bezwolnymi marionetkami sterowanymi przez osoby, dla których człowieczeństwo jest mierzalne, upośledzenie korygowalne, a rodzicielstwo sterowalne wskazaniami nauki, którą jest psychologia. Mam często do czynienia z rodzicami małych dzieci z upośledzeniem umysłowym. Ich dzieci są na tyle małe, że rodzice jeszcze nie wiedzą, czym jest upośledzenie umysłowe, jeszcze tego nie doświadczyli, jeszcze się nie nauczyli niezwykłej specyfiki, którą w przyszłości odznaczać się będą dzieci. Socjalizacja tych rodziców przebiegała jednak w taki sposób, że już wiele rzeczy wiedzą: wiedzą, że ich życiowym wyzwaniem jest stwarzanie pozorów, iż dziecko jest tak bardzo normalne jak tylko uda im się to zaczarować, że jest tak bardzo podobne do swoich rówieśników jak bardzo nauczyli się zamykać oczy nie na to, co upośledzenie im daje, ale na to, co im zabiera. Wiedzą, że wyjście z kręgu patologii to robienie czegoś z dzieckiem, a nie z własnym myśleniem. Na szczęście tak już dalej być nie musi. Trudno oduczyć się reguł myślenia i zachowania, które już dawno zostały nam wszczepione. Ale przecież nie jest to niemożliwe.

Planowałam przeprowadzenie serii pogłębionych wywiadów biograficznych z rodzicami niemowląt z zespołem Downa, aby spróbować zrozumieć ich wizję sytuacji, w której się znaleźli. Po kilku próbach przekonałam się jednak, że postawiłam przed sobą zadanie niemożliwe do zrealizowania. Ludzie w szoku, ogromem swego nieszczęścia "przyparci do muru", nie są w stanie uczynić własnego życia przedmiotem refleksji. Są tak bardzo zindoktrynowani przez psychologię humanistyczną, że stanowią jej "tubę ideologiczną". Myślę, że dyskurs o upośledzeniu umysłowym byłby znacznie ciekawszy, gdyby jego uczestnikami byli ludzie, którzy o upośledzeniu prawie nic nie wiedzą. Im bowiem więcej wiedzą o upośledzeniu, tym bardziej umyka im człowieczeństwo. Z tego punktu widzenia język psychologii i oligofrenopedagogiki uważam za martwy.

________________________

Prowadzący: Jolanta Ganowicz



Na ile rodzice mogą bezpiecznie leczyć własne dziecko?

Te kwestie powinno się zawsze rozstrzygać indywidualnie z własnym pediatrą, ale ponieważ zostałam zapytana jak ja to robię z moimi pacjentami postanowiłam podzielić się z Państwem własnym doświadczeniem. Oparte jest ono na 20-letniej praktyce pediatrycznej i 7-letniej już współpracy z ponad 200 dzieci z zespołem Downa. Proszę te wskazówki traktować ogólnie, a każdą kwestię uzgodnić ze swoim pediatrą, gdyż tylko rodzice i on znają możliwości małego pacjenta.



Pierwsza zasada, która powinna przyświecać wszystkim terapeutom, to traktowanie swojego pacjenta jak podmiot, a nie jak przedmiot. Lekarz nie jest po to, żeby się podobał; jest po to, aby rzetelnie zebrał wywiad, zbadał pacjenta i wyjaśnił rodzicom co i jak chce leczyć. Powinien też zawsze po sobie zostawić zapis badania pacjenta, tak aby inny badający wiedział, jak wyglądało dziecko w trakcie choroby (zawsze może zdarzyć się przypadek, że tan sam doktor nie może obejrzeć swojego pacjenta, a nawet jeśli to musiałby mieć komputerową pamięć).

Druga koronna zasada to stosowanie leków, które działają. Najlepiej prześledzić to na konkretnym przykładzie. Weźmy np. Paracetamol lek - przeciwgorączkowy i przeciwbólowy - jeśli nie działa, tzn. pacjent nie reaguje na ten preparat, nie ma po co go stosować, trzeba znaleźć specyfik z innej grupy. Zamienianie na przykład. Panadolu na Apap jest zamianą paracetamolu jednej firmy na paracetamol innej.

Podstawą, szczególnie u dzieci jest stosowanie tylko leków niezbędnych. Zlecenia typu: lek X 3 x 5 ml. Lek Y - 3 x 2 ml, lek Z: 4 x 3 ml itd., świadczą o tym, że dany terapeuta nie miał praktycznie do czynienia z podawaniem leków dziecku. Podanie takiej ilości chemikaliów zazwyczaj kończy się wymiotami.
Należy pamiętać, szczególnie u dzieci z zaburzeniami metabolicznymi, a takimi są pacjenci z zespołem Downa, że zbyt duży ładunek wielocukrów (leki w syropach) nie będzie dla nich korzystny. W miarę możliwości warto stosować leczenie alternatywne (inhalacje, czopki, tabletki, aerozole).
Nie wolno również zapominać o odpowiedniej diecie, w zależności od choroby. Dziecko gorączkujące, z zapaleniem gardła, zatkanym nosem, bolesnym brzuszkiem nie będzie miało ochoty na jedzenie, żeby nie wiem jak dobrze było przyrządzone. To, że schudnie trochę można sobie darować; najważniejsze, aby zapewniony był dowóz płynów i na tym należy skoncentrować swoje działania (jeśli siusia to jest dobrze). Dlatego tak niebezpieczne są wymioty i wtedy zawsze trzeba skontaktować się z siłą fachową.

_____________________

Prowadzący: Kazimiera Nowak-Lipińska
Uniwersytet Gdański

Czego Jaś się nie nauczył... czyli o wczesnej edukacji psychoseksualnej. Płciowość niepełnosprawnych intelektualnie w wybranych odsłonach

We współczesnym pejzażu społecznym mamy do czynienia z rozproszonym dyskursem o seksualności, który w zasadniczy sposób determinuje proces edukacji psychoseksualnej.
Na współczesne myślenie o płciowości człowieka największy wpływ wywarły - filozofia pozytywistyczna, a tu głownie biologistyczno - mechanistyczna koncepcja praw natury, liberalizm z ortodoksyjną jego postacią - konsumpcjonizmem i chrześcijaństwo. Miało to swoje przełożenie na ujmowanie seksualności tak osób pełno- jak i niepełnosprawnych. W odniesieniu do osób z niepełnosprawnością intelektualną, z dużym uproszczeniem, można wyłonić kilka orientacji myślowych, które wyodrębniłam jako:
• orientację deseksualizacyjno - unikającą,
• orientację seksualnie - totalnie - akceptującą,
• orientację seksualno - sublimacyjną (K. Nowak - Lipińska, s. 193).

Pierwsza, deseksualizacyjno - unikająca, wiąże się znacząco z podejściem
restrykcyjnym. Wielu badaczy (m.in. K. Lausch 1987r., B. Spock i M. Lerrigo 1979r., H. Krebs 1985 r. K. Imieliński 1970r.) zgodnych jest co do tego, że rozwój psychoseksualny osób z niepełnosprawnością intelektualną jest w sposób istotny zahamowany w związku z ogólnie osłabioną dynamiką procesów nerwowych. Prowadzi to do całkowitej ignorancji sfery seksualnej i traktowania osób jako bezpłciowe. Żyjąc w świecie zdominowanym przez seks w procesie wychowania uzyskują status zdeformowanych, aseksualnych istot Wszelkie zainteresowania czy przejawy zachowań seksualnych są tu tępione, tłumione i surowo karane. Edukacja seksualna oparta jest na wzbudzaniu strachu i fałszywych informacjach (np. masturbacja powoduje odpadnięcie genitaliów, pocałunki doprowadzają do ciąży, a pieszczoty intymnych miejsc powodują ich gnicie) (N. Huber i G. Katz, 1975 s. 54).

Druga orientacja ma charakter permisywny. Seks uznaje się jako wartość, choć zaznacza się zróżnicowane jego traktowanie. Zwolennicy totalnego hedonizmu traktują seksualność w płaszczyźnie autonomicznej, wyizolowanej, bez nadbudowy psychicznej. Uznają ją jako jedyny obszar dostępny realizacji przez niepełnosprawnych, którzy pozbawieni są możliwości percepcji doznań o charakterze intelektualnym, estetycznym czy emocjonalnym (A. Jaczewski, 1978, Disterweg por A. Mastalerz 1993). Przeżycia seksualne nabierają tym większego znaczenia im głębszy jest stopień niepełnosprawności. Aby zapewnić dozania seksualne stosuje się różne działania. Wykorzystuje się techniczne środki typu - wibratory, filmy porno, lalki itp.; zatrudnia się osoby zapewniające pomoc w uzyskaniu doznań seksualnych oraz korzysta się ze Stowarzyszenia Kontaktów Alternatywnych powołanego w 1982 r. w Holandii. Aktualnie rozprzestrzenia się w wielu krajach Europy Zachodniej świadcząc usługi seksualne osobom niepełnosprawnym w ich domach, które to opłacane są przez rządy lub lokalne ośrodki zdrowia.

Inny nurt w tej orientacji, umiarkowany, ujmuje seksualność bardziej wszechstronnie, ściśle łącząc ją z nadbudową psychiczną. Humanizując płciowość akceptuje się tu wszelkie formy aktywności seksualnej także w związkach homoseksualnych, z możliwością zawierania małżeństw i posiadania dzieci włącznie (J. Squire 1989, R. Kramer - Monat-Haller 1994, A. Mastalerz 1993). Dużym uznaniem tak niepełnosprawnych jak i ich najbliższych cieszy się instytucja tzw. małżeństw chronionych. Istotą ich jest tworzenie odpowiednich warunków do życia, wspólnego wzrastania i wychowywania dzieci przy dyskretnej opiece wykwalifikowanych pracowników socjalnych. Jak wskazują badania, niepełnosprawni intelektualnie nie przywiązują w małżeństwach zbyt dużej wagi do współżycia intymnego. W związku partnerskim poszukują nade wszystko czyjegoś ciepła, bliskości, poczucia przynależności. Dobitnie świadczą o tym fakt istnienia tzw. białych małżeństw (A. Mastalerz 1993, S. Lawrison 1985). Podejście to uznając seksualność za wartość, bez specjalnych ograniczeń przyznaje prawo osobom z niepełnosprawnością do wszelkich przejawów i realizacji swojej płciowości stosując daleko idącą, czasami bardzo kontrowersyjną pomoc.
Trzecia orientacja sublimacyjno- seksualna traktuje seksualność wprawdzie jako integralną sferę osobowości, jednakże podkreśla, że wszelkie zachowania w tej dziedzinie mogą być odmienne od analogicznych przejawianych przez osoby pełnosprawne. W przypadku osób niepełnosprawnych są one najczęściej środkiem na rozładowanie napięć wywołanych deprywacją uczuciową, negatywnymi doświadczeniami i brakiem statusu społecznego. Jest to zgodne z poglądami m.in. F. Hajcak i P. Garwood (1994), którzy wskazują na to, iż seks w dzisiejszych czasach stał się instrumentarium dla odreagowywania stresów, których niezliczoną ilość niesie ze sobą współczesna cywilizacja. Podkreśla się tu, ze potrzeby seksualne zaliczane do potrzeb powszechnych są naturalne, ale niekonieczne z indywidualnego punktu widzenia (K. Obuchowski 1995, s. 95). Przedstawiciele tej orientacji ( J. Vanier 1985, J. Salij 1994, M. Quest 1990) wyrażają generalną niechęć do małżeństw osób niepełnosprawnych, choć uznają je za dopuszczalne. Wskazują na powołanie życiowe wznioślejsze, takie jak płodność duchowa, ujmowana w kategorii darów od Boga i dla Boga. Jak wskazuje praktyka katechizacyjna, są to argumenty, które osoby te znakomicie czują i je sobie przyswajają.

Refleksje wokół wczesnej edukacji psychoseksualnej.

Każde z powyższych podejść w większym lub mniejszym stopniu łączy się z
dezintegracją seksualną , czyli rozdzielnością struktury seksualnej z innymi strukturami budującymi byt człowieczy. A przecież nie jest ona jakąś wyizolowaną płaszczyzną, nasącza i misternie wplata się we wszystkie obszary osobowości, jest jej integralną, dynamiczną składową. Podkreśla się sprzężenie zwrotne między osobowością a płciowością dostrzegając, że osobowość nadaje kształt ludzkiej płciowości tak samo jak płciowość buduje osobowość współstanowiąc o rozwoju biologicznym, psychicznym, społecznym i duchowym (J. Augustyn, 1995 s. 72).
Proces integracji seksualnej zwykle jest niejako ubocznym wynikiem różnych sprzyjających form życia. Jeśli warunki środowiskowe służą integracji seksualnej to w pewnym sensie, stopniowo kształtuje się sama. Podłoże owych warunkowań stanowią: atmosfera domu rodzinnego, relacje między rodzicami, zaspokajanie od początku życia dziecka potrzeby miłości, bezpieczeństwa i przynależności (J. Augustyn, 1995 s. 73).

Wszyscy jesteśmy świadkami przenikania do polskiej rzeczywistości nowych dla nas kulturowo i obyczajowo kodeksów życia i bycia. Świat oszalał na punkcie seksu. Media zalewają strumieniem bodźców seksualnych. Z seksualności i ciała ludzkiego uczyniono towar i wstawiono na półki i do witryn sklepowych.

Stąd też edukacja seksualna musi być związana nie tylko z wiedzą, ale i etyką łączącą się z koniecznością ustalenia zasad porządku moralnego w tej dziedzinie. Zdaniem K. Lausch i K. Lausch (2002, s. 57) winna nosić miano wychowania do miłości, zaś wg A. Firkowskiej - Mankiewicz (2002, s.7) przygotowania do życia emocjonalnego i rodzinnego.
Nie wchodząc w szczegółowe rozważania terminologiczne zrozumiały staje się wobec powyższych treści wiodący udział rodziców w edukacji seksualnej jako immanentnej składowej ogólnego procesu wychowania.

Jest sprawą oczywistą, iż punkt wyjścia stanowi tu samookreślenie się w sprawach seksualności i usytuowania jej w kontekście przyjętych i realizowanych norm moralnych. Wiąże się to z namysłem nad celami prowadzonego w tej dziedzinie procesu. Do uniwersalnych, które można w różny sposób modyfikować uwzględniając swoją indywidualną sytuację K. Lausch i K. Lausch (2002, s.62) zaliczają:
• kształtowanie świadomości własnej tożsamości,
• budzenie akceptacji dla własnej płci,
• kształtowanie nawyków związanych z ochroną własnego ciała i poczuciem wstydu, świadomość dobrego i złego dotyku,
• kształtowanie nawyków higienicznych,
• kształtowanie nawyków właściwych dla danej płci,
• kształtowanie elementarnej odpowiedzialności za siebie i drugiego człowieka,
• uczenie społecznie akceptowanych form rozładowywania napięcia seksualnego (od zachowań sublimacyjnych do technik
masturbacyjnych),
• uczenie społecznie akceptowanych form nawiązywania kontaktu i wyrażania uczuć,
• uczenie zachowań użytecznych w kontaktach interpersonalnych między osobami różnej płci,
• dostarczanie elementarnej wiedzy dotyczącej budowy i funkcjonowania człowieka, jego rozwoju od poczęcia do śmierci,
istoty małżeństwa i rodziny,
• kształtowanie świadomości zagrożeń związanych z wykorzystywaniem seksualnym,
• ćwiczenie nawyku zwracania się do osób znaczących z prośbą o pomoc.

Cele te winny być realizowane paralelnie do poziomu rozwojowego podmiotu wychowania.
Przedmiotem niniejeszych rozważań są refleksje dotyczące wczesnej edukacji psychoseksualnej przypadającej umownie na okres od urodzenia do ok. 11 roku życia. Za celowe zatem uznano prezentację faz rozwoju w tym właśnie czasie. W związku ze zwolnionym tempem rozwoju, fazy te u dzieci z niepełnosprawnością intelektualną będą pojawiać się chronologicznie później, ale sekwencyjność ich jest zachowana.

Stan współczesnej wiedzy nie pozwala jeszcze na jasne i pewne określenie natury
reaktywności seksualnej dzieci, to samo jej istnienie i rozwój od pierwszych dni życia nie budzi żadnych wątpliwości. Przekonanie to wyrosło na gruncie koncepcji psychoseksualnego rozwoju dziecka autorstwa Z. Freuda, którą poniżej zestawiam z koncepcją faz rozwoju psychospołecznego E. Eriksona (por. P. Socha 2000, s. 142).

W fazie oralnej narządem poznania i doświadczania przyjemności zmysłowych są usta dziecka. Potrzeba pokarmowa i poznawcza przyjemne same w sobie są intensyfikowane przez pozytywny kontekst społeczny - pieszczoty, czułe objęcie, słuchanie bicia serca matki itp. Następuje tu psychiczny rezonans z użyciem języka ciał między matką a dzieckiem. Należy pamiętać, że obraz własnego ciała (jeden z podstawowych komponentów tożsamości - ja cielesne) a potem własnej osoby kształtuje się pod wpływem matki, a takie swój udział powinien tu mieć ojciec. W praktyce jednak to matka pierwsza wytwarza sobie obraz cielesny dziecka i nadaje mu emocjonalne znaczenie. To w jaki sposób trzyma dziecko, w jaki sposób kontaktuje się z nim na płaszczyźnie cielesnej, jak celebruje kąpiel itp. jest dla niego podstawowym źródłem informacji o swoim ciele i wartości tego ciała (D. Kopeć 1999, s. 16).

Widzimy więc, że ten okres życia, w którym dominują czynności pielęgnacyjno - higieniczno - opiekuńcze realizowane najczęściej (a szkoda!) przez matkę na niebagatelny wpływ na kształtowanie się u dziecka stosunku do swojego ciała i budowania zrębów własnej tożsamości płciowej.

W fazie analnej przyjemności związane z wydalaniem i okolicą odbytu powodują koncentrację dzieci na tej części ciała, co sprzyja treningowi toaletowemu. Ponieważ towarzyszy mu wzmocnienie pozytywne - pochwały, pieszczoty, okrzyki radości przeto dziecko nadaje pozytywne znaczenie nie tylko czynności ale i jej „produktowi". Zdarza się, że dzieci poddają eksploracji fekalia traktując je jako materiał zabawowy. Zachowania takie wprawiają matki w panikę i przerażenie, gdyż dopatrują się w nich przejawów dewiacji. Rodzice jak zauważa M. Kościelska (2004) nie są przygotowani do pełnienia roli rodzica „dziecka innego". Stąd postrzegają je przez pryzmat niepełnosprawności, niepełnosprawnością naznaczając wszystkie zachowania, z którymi się wcześniej nie zerknęli.

W fazie fallicznej dziecko zaczyna odkrywać swoje genitalia jako przedmiot zabawy, źródło przyjemności i zainteresowania. Objawia się to dość notorycznym oglądem i dotykaniem miejsc intymnych u siebie i równieśników. I tu, podobnie jak w poprzednich fazach znaczącą rolę pełnią rodzice. Ód ich reakcji i zachowań zależy jakie matryce poznawcze i emocjonalne zostaną wdrukowane w umysły ich dzieci - dezaprobata ciała, wstyd, poczucie winy, potępienie, czy też nie.

Faza latentna to okres, w którym ma miejsce intensywne pogłębienie przemian psychiczno - społecznych a zmiany hormonalno - fizjologiczne przybierają postać bądź „ciszy przed burzą" bądź wybłyskują gwałtownymi wyładowaniami.
Okres wczesnego dzieciństwa to czas szczególnie trudny tak dla dzieci z niepełnosprawnością, jak i rodziców, zwłaszcza matek. To one w związku z nieustannym obcowaniem doświadczają gamy skłębionych uczuć począwszy od najczulszej tkliwości do rozpaczy, rozczarowania i bezsilności. Przekazując im negatywne, rozproszone i niespójne komunikaty kształtują u dzieci, jak określa J. Vanier (1985) „rozbity obraz siebie". Skutkuje on licznymi napięciami, niechęcią wobec własnego ciała co wyraża się zaburzeniami i niepożądanym zachowaniem typu: okaleczniem ciała, anankastyczną aktywnością seksualną itp.

Wczesna edukacja psychoseksualna, czy tego chcemy, czy jest zamierzona czy nie, zawsze ma miejsce w środowisku, w którym dziecko żyje, najczęściej jest to rodzina. Wg znawców zagadnienia (W. Półtawska 1991) w świadomości dziecka, bardzo wcześnie dziedzina seksualna kojarzy się prawidłowo z instytucją małżeństwa, małe dzieci wiedzą, że małżonkowie mają dzieci. Wizja życia seksualnego, jeszcze nie sprecyzowana powstaje w zestawieniu z najbliżej obserwowanym układem własnego domu.

W chwili gdy po raz pierwszy bierzemy w swe ramiona noworodka rozpoczynamy program edukacji psychoseksualnej. Uczymy je czym jest miłość, ciepło i pocieszenie - trzy istotne elementy potrzebne w pogłębianiu bliskich więzi międzyludzkich. Zaspokajamy jego potrzeby z najważniejszą - bezpieczeństwa i przekazujemy dziecku pozytywne komunikaty o nim samym i jego ciele posługując się "językiem ciał".
Głównym wychowawcą podczas pierwszych trzech lat życia dziecka jest matka. Współczesne badania (T. La Haye, 1994, s. 61) podkreślają jednak, że ojciec wywiera na dziecko o wiele większy wpływ, jeśli chodzi o sprawy seksualne niż wcześniej sądzono. Często właśnie dzięki ojcu dziecko kształtuje swoją tożsamość płciową.

Tożsamość płciowa jest ustalana przez pleć biologiczną. Problem polega jednak na tym, że umysł stanowi najważniejszy organ seksualny każdego człowieka. Tak jak w przypadku komputera, mają na niego wpływ informacje, które się do niego wprowadza. Dlatego właśnie ważne jest, by w wychowaniu w okresie wczesnego dzieciństwa uczestniczyli oboje rodzice. Gdy ojciec akceptuje i kocha córkę lub syna wtedy o wiele łatwiej jest dziecku w okresie dojrzewania zaakceptować swój naturalny kierunek rozwoju seksualnego. Wpływ ten dokonuje się na początku życia dziecka.

Eksperci w dziedzinie psychoseksualnego rozwoju dziecka informują, że w okresie dzieciństwa dziecko powinno przyswoić sobie następujące treści:
- znać, akceptować i nazywać swoją płeć,
- znać i nazywać lub wskazywać części swojego ciała łącznie z intymnymi,
- dbać o higienę ciała,
- mieć pełne rozeznanie w dobrym i złym dotyku,
- wiedzieć gdzie i kiedy można się rozbierać, kiedy nie,
- nie wchodzić w kontakt z obcymi,
- odczuwać uzasadniony wstyd.
Edukacja psychoseksualna to długi, systematyczny i wpleciony w naturalne codzienne sytuacje proces. Dzieci z niepełnosprawnością na krótko potrafią skupić swoją uwagę, stąd przyswajają informacje bardzo fragmentarycznie, ponadto łatwo je zapominają. Przez długi czas będą przyjmować tylko okruchy tego co się im przekazuje. Stąd konieczność niezliczonego powtarzania, by dane mogły uzupełniać się o brakujące elementy, na podobieństwo składania puzzli. Budowanie wiedzy seksualnej trwa wiele lat i przypomina budowanie muru z maleńkich cegiełek.

Edukacja psychoseksualna związana z przekazywaniem informacji wymaga opanowania przez dziecko przynajmniej mowy biernej. Rodzice na ogól nie używają właściwych nazw narządów płciowych. Dziecko może odczuć, że te pojęcia i funkcje ciała są „złe" lub „brudne". Każda rodzina tworzy własne neologizmy na określenie potrzeb fizjologicznych i intymnych części. Niestety wzmaga to trudności w przekazywaniu zdrowych postaw i unikaniu negatywnych wrażeń podczas rozmowy rodziców z dziećmi na temat seksualności. Zapoznając dzieci z właściwymi określeniami można łatwo korygować wulgarne słownictwo. Badania dotyczące znajomości ciała przeprowadzone w grupie 60 osób z niepełnosprawnością intelektualną w wieku 25 - 40 lat ujawniły, iż żadna z nich nie używała na określenie intymnych części ciała właściwych nazw. Dominowały wulgaryzmy a u ok. 30% występowały neologizmy rodzinne. Kiedy rodzice nauczą się mówić o narządach płciowych tak samo nieskrępowanie jak o innych częściach ciała wtedy będą czuli się swobodnie w kontakcie z dziećmi.

Pamiętać należy, że dzieci są dosłowne i konkretne, nie rozumieją symboliki, przenośni i metafor. Wszystko traktują poważnie i wprost. Dlatego ważne jest by być bardzo ścisłym w przedstawianiu informacji dotyczących spraw seksualnych. Np. kiedy 7-letni chłopiec dowiedział się, że u mamy w brzuchu jest dziecko zakazał jej jeść. Myślał, że spada na nie przeżuty pokarm. Inny przykład - kobieta niepełnosprawna słyszała o sobie, że nosi pod sercem dziecko. Po porodzie przez wiele lat opowiadała napotkanym osobom jak urodziła syna wskazując na krocze.

Ważne jest, by rozmowy, ewentualne pytania i zachowania dziecka nawiązujące lub o charakterze seksualnym rodzice traktowali tak jak pytania i aktywność o innym charakterze. Jeśli rodzicom będzie towarzyszyć napięcie, zakłopotanie, złość, dziecko wyczuje to natychmiast i może poczuć się winne. Jeśli rodzice będą traktowali sprawy seksualne jak coś normalnego wtedy i dziecko tak do tego będzie podchodziło.
Masturbacja pojawia się u niektórych dzieci i ujawnia, że odkryły aspekt swego ciała dający przyjemność Od rodziców wymagana jest tu powściągliwość reakcji aby nie wywołać u dziecka negatywnych uczuć związanych z narządami płciowymi. Prawidłowe wychowanie seksualne powinno iść w kierunku integrowania sfery seksualnej z trwała więzią uczuciową w atmosferze akceptacji i miłości różnie i bogato wyrażanej od początku życia człowieka. W przypadkach, w których prawidłowy rozwój psychoseksualny zostaje zakłócony może pojawić się masturbacja chroniczna.

Oto najczęściej spotykane przyczyny:
• zaburzenie więzi uczuciowych i interakcji osobowych w rodzinie skutkujący niezdolnością do przeżywania uczucia
przy jednoczesnym jego głodzie.
• pozbawienie dziecka pieszczot wskutek oschłości emocjonalnej rodziców lub innych przyczyn.
• deprywacja społeczno emocjonalna.
• monotonny tryb życia.
• restrykcja seksualności,
• wykorzystywanie seksualne i kazirodcze doświadczenie.
* odruchowe pobudzenie seksualne wskutek silnych emocji.

Jak wynika z powyższego, masturbacja nałogowa ma charakter pozaseksualny i wskazuje na jakiś problem w najbliższym środowisku dziecka (K. Nowak-Lipińska 1996. s. 31-32).
Zabawy seksualne wzbudzają u rodziców nagłą i gwałtowną reakcję negatywną. A przecież dość powszechnie wiadomo, iż dzieci w tej fazie rozwojowej zaspokajają swoją ciekawość przez badanie własnych ciał Znane zabawy w lekarza są jednym ze sposobów poznania anatomii rówieśników. Należy odnieść się ze spokojem do takich zdarzeń i uświadamiać dzieci, że są to zabawy złe, bo narażają na niebezpieczeństwo swoje ciała. A przecież ciała stanowią coś osobistego, własnego i nie można ich obnażać przez innymi, ani pozwalać na dotykanie przez obcych.

Wykorzystywanie seksualne, ignorowanie tego niebezpieczeństwa jest równoznaczne z pozostawieniem dziecka bez obrony. Dlatego tak ważne jest ukształtowanie świadomości dobrego i złego dotyku. Dziecko musi wiedzieć kto go może dotykać, kto nie i przed kim może się rozebrać. Jest to sprawa niezwykłe trudna dlatego trzeba u dziecka wyrobić nawyk, że jeśli ktoś dotyka jego intymnych części ciała, to ma ono przyjść i przekazać na ten temat informację.

Rodzice nie powinni lekceważyć żadnych objawów mogących wskazywać na potencjalne wyzyskiwanie seksualne.

Oto na co należy zwracać uwagę:
• Dziwne znaki, zadrapania, zaczerwienienia, siniaki wokół narządów płciowych lub wydalniczych.
• Nagle zmiany w zachowaniu. Jeśli dziecko zmienia się w ciągu jednego dnia i zmiana ta się utrzymuje, to jest
sygnał, że dzieje się coś złego
• Depresyjna apatia, bierność.
• Język. Pojawienie się jakiegoś słowa lub słów związanych z seksem.
• Dobra materialne. Nowe zabawki maskotki z niewiadomego źródła.

Mam pełną świadomość, że przedstawione wyżej rozważania nie wyczerpują tematu,
stanowią zaledwie punkt wyjścia dla przemyśleń i inspiracji rodziców do poszukiwań własnych rozwiązań, jeśli zgodzą się z tym, że edukacja psychoseksualna ich dzieci winna być prowadzona w środowisku rodzinnym przez osoby je kochające.
________________

Poniżej jeszcze jeden wykład z materiłów. Nie są to wszystkie wykłady, których miałyśmy przyjemność wysłuchać. O reszcie, ale już we własnej relacji i innych obecnych - wraz ze zdjęciami :cool2: - następnym razem.
 
 
Aśka 
złotousty


Wiek: 45
Dołączyła: 02 Paź 2006
Posty: 5409
Skąd: lubelskie
Wysłany: 2006-11-30, 22:27   

:prosze: dziękujemy Kabatko :brawo: Wprowadziłaś w prawdziwą atmosferę konferencji :spoko:
_________________
Aśka, mama Martynki (2002) z zD, Mikołaja (2005) i Maciusia (2011)
 
 
kabatka 
admin
Założyciel forum i Stowarzyszenia "Zakątek 21"


Pomogła: 1 raz
Wiek: 47
Dołączyła: 28 Wrz 2006
Posty: 14639
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2006-11-30, 22:52   

Prowadzący: Małgorzata Cwener-Drapała

ZAWÓD? MAMA I TATA

Ci, którzy mają dzieci własne albo obok własnych zajmują się profesjonalnie dziećmi innych napotykają na bariery, których często przekroczyć nie można. Dziwne to? Na pierwszy rzut oka dziwne bo oto każdy potrzebuje miłości, akceptacji, bliskości, oparcia a ucieka od agresji, szyderstwa, walki.

Wielu dorosłych, profesjonalistów, rodziców ale też wielu młodych szczególnie tych cierpiących z powodu demonów przeszłości zastanawiało się i zastanawia przez lata czy można przezwyciężyć konflikt pokoleń, nauczyć się rozmawiać z dziećmi tak, aby słuchały i chciały mówić?

Czy można wychowywać bez walki? Historia pokazuje, że wielu ludzi próbowało ale najbardziej udawało się tym, którzy po prostu kochali miłością „ pomimo,,. Pomimo wad, choroby, niedoskonałości i ci wygrali dobre dorosłe życie dla swoich bliskich.
Metodą opartą na miłości „pomimo,, w odróżnieniu od miłości „ jeżeli,, czy „ ponieważ,, jest według mojej oceny Wychowanie bez Porażek. Zadziwia tytuł publikacji „Wychowanie bez porażki jest mitem,, oraz audycji radiowej pod podobnym tytułem. Osoby, które opisują swoja wizje wychowania podważają podstawy pedagogiki bez porażek przy pomocy zasad pedagogiki bez porażek. Dziecko nade wszystko potrzebuje prawdy.

Prawdy i cenzurowania nie uczuć a zachowań. Potrzebuje też szansy na poniesienie konsekwencji swoich czynów. Chce czuć, że jest akceptowane. To naczelna zasada Wychowania bez Porażek.
A oto podstawowa tematyka zajęć:
1. Jak pomóc dzieciom by radziły sobie z uczuciami.
2. Pomocna pochwała i zachęta.
3. Kary? Co zamiast stosowania kar?
4. Wpisywanie dziecka w role i uwalnianie od grania ról.
5. Zachęcanie do współpracy.
6. Zachęcanie do samodzielności.
7.Rozwiązywanie problemów i konfliktów.
8.Stawianie granic.

Zajęcia warsztatowe dla rodziców i wychowawców odbywają się w wymiarze 33 godzin tj. około 3 godz. tygodniowo. Rodzice spotykają się w stałej grupie nie większej jak 15 osób i pracują z sobie właściwa energią. Program jest bardzo dobrze opracowany jeśli chodzi o pomoce i materiał zadaniowy. Na zakończenie każdych zajęć każdy ma możliwość opowiedzenia z czym wychodzi z zajęć, jakie odniósł korzyści, co było dla niego nowe czy szokujące. Rodzice mają zadawane prace domowe, które odrabiają wspólnie z innymi członkami rodziny, ma to poprawić ich wzajemne relacje i pokazać dzieciom ile inwestują w ich wspólne życie.

Zadziwia mnie fakt braku akceptacji zasad tej pedagogiki przez niektórych, powołanych do świadczenia miłości bliźniego właśnie.

A oto niektóre stwierdzenia pochodzące z publikacji przeciwnej temu nurtowi:
1. Życie i los danego człowieka nie zależy od jego subiektywnych przekonań, ale od obiektywnych faktów i uwarunkowań.
Musimy uczyć zarówno interpretacji własnych przeżyć emocjonalnych, jak też interpretacji zachowań, które świadczą o przeżyciach emocjonalnych innych ludzi. Nie jest to łatwe, jednak sprawdzono, że uczucia nazwane stają się łatwiejsze do rozpoznania u siebie i do ich interpretacji.(Jagiełło, 1990, s.93). Przeżywane emocje i uczucia wiążą się ze zmianami w organizmie. Zmiany te zostały opisane i zakwalifikowane jako znaczące napięcia emocjonalne, które należy rozładować w sposób konstruktywny. Dorosły, który sam nie potrafi rozładowywać swoich stanów napięć nie może tego nauczyć dziecka.
Podczas zajęć warsztatowych Szkoły dla rodziców dorośli przyglądają się uczuciom, z których przeżywaniem mają problemy. Okazuje się, że dokładnie tych samych uczuć nie akceptują u swoich dzieci. Najczęściej, mimo iż w dzieciństwie cierpieli z powodu tłumienia przez dorosłych wobec swoich dzieci stosują tę samą strategię. Język empatii pomaga w akceptowaniu wszystkich uczuć dziecka i pozwala na wyrażenie dezaprobaty co do zachowań związanych z negatywnymi uczuciami.

2. Wychowanek nie jest wewnętrznie harmonijny i bezkonfliktowy, a więc nie potrafi się rozwinąć bez
wysiłku, i dyscypliny, bez pomocy wychowawczej i bez pracy nad sobą.
To wychowawca powinien dbać o zrównoważenie uczuciowe dziecka. Dziecko nie powinno bać się swoich uczuć, ani tez mieć z ich powodu poczucia winy. Ważne jest aby nauczyło się wyrażania jak największej ich ilości, ale w sposób społecznie akceptowany (Jagiełło). W każdej emocji jest skłonność do działania.

Wychowawca musi rozumieć, że wychowanek to nie tylko ciało, emocje i subiektywne przekonania ale także ktoś kto ma wrażliwość moralną, duchową, religijną i społeczną. Wychowawca powinien wiedzieć, że dziecko potrafi mieszać dobro ze złem, albo zupełnie zatracić wrażliwość moralną. Wychowawca nade wszystko powinien wiedzieć, że dziecko to
człowiek to ciało, emocje, subiektywne przekonania, wrażliwość moralna, duchowa i społeczna. Człowiek dobry to taki, który harmonijnie rozwinął sferę rozumu, duszy i ciała- po prostu. I człowiek potrzebuje dobra i będzie dobry jeśli to dobro mu się pokaże.
Kto powiedział, że dorosły przez fakt swojej dorosłości na pewno wie co jest dobrem ogólnym, co stanowi prawdziwą wartość? Czy dorosły NIGDY niczego nie miesza, nie zatraca, jest zawsze godny zaufania?

Wychowawca powinien realistycznie wiedzieć, że celem wychowania jest nauczyć realistycznie myśleć i dojrzale kochać.
Wychowawca dojrzały ma wiedzieć, że nie wolno obdarzać wychowanka wolnością, czy zaufaniem. Wychowanie nie jest możliwe bez jasnych wymagań, bez regulaminu i dyscypliny, bez sankcji proporcjonalnych do ewentualnych błędów wychowanka. Wychowawca powinien zdawać sobie sprawę, że wychowywać to jednocześnie kochać i wymagać.

Tak sformułowane zasady wychowania ustanawiają dziecko w roli wroga czy przeciwnika, z którym dorosły powinien toczyć nieustanną walkę. W walce tej dorosły ma być silny, nieustępliwy i co dla dorosłego najgorsze powinien mieć rację zawsze oraz być nieskazitelnym wzorem dla dziecka. Ale dorosły to tylko człowiek: ma wady, słabości, często w swoich osobistych wyborach popełnia błędy. Jeśli ustawia się na pozycji idola to powinien sprostać tej roli bo stanie się zwykłym oszustem i dość szybko będzie przez własne dziecko strącony z piedestału. Dziecko natomiast powinno cierpieć, płakać, bać się
i lękać. Każdy wie kim jest prawdziwy niewolnik i czego możemy oczekiwać gdy z pola widzenia zniknie mu oprawca. Co najczęściej robią rodzice, kiedy chcą aby dzieci zachowywały się zgodnie z potrzebami dorosłych czyli co robią aby nakłonić dziecko do współdziałania? Stosują nakazy, rozkazy, manipulacje, krzyki, kary, prawienie kazań, straszenie, przekupywanie, dawanie kogoś za przykład.

Myślę, że cały konflikt pokoleń polega na stopniowym, często w pełni uzasadnionym załamaniu wiary i ufności dziecka w ideał matki ,ojca czy nauczyciela. Dorosły , który nie rozumie przeżywanych przez siebie samego uczuć albo zaprzecza ich istnieniu nie może zadbać o zrównoważenie uczuciowe dziecka. Osoba, która zakazuje aktów agresji a sama bije i krzyczy nie powstrzyma a nawet nauczy jak siłą zdobywać swoją pozycję. Nie nauczy szacunku do trwałości związków, ktoś kto zabiera dziecku ukochanego psa bo pogryzł tacie buty. Wyśmiewanie wypowiedzi dziecka nie nauczy go słuchania i respektowania tego co mówią inni. Bagatelizowanie śmierci żółwia pokaże, że utrata kogoś bliskiego jest niczym, że żałoba nie istnieje. Potem dorosły będzie wściekły na swoje dziecko o zabawę dwa dni po śmierci babci.

Program szkoły dla rodziców i wychowawców oparty jest na zasadach psychologii komunikacji. Autorzy programu dowodzą, iż porozumienie jest możliwe, dzięki metodzie komunikacji bez walki, dorosły może prowadzić dziecko w dobra stronę.
Dzieciom są potrzebne jasne, przejrzyste reguły. Chcą wiedzieć, jakie zachowania akceptujemy, a jakie nam się nie podobają. Ta jedność buduje ich poczucie bezpieczeństwa. Dezaprobata, gniew rodziców są wystarczającym hamulcem, pod warunkiem że odnoszą się do konkretnego czynu, a nie do dziecka jako takiego (, jestem zła, że stłukłeś moją filiżankę,, a nie , jesteś niedorajdą,,) Jeśli stanowisko rodziców w sprawie jakiegoś zakazu jest zdecydowane, a sam zakaz sformułowany jest językiem zrozumiałym i nie napastliwym tonem, dziecko zwykle się dostosowuje.
A dla mnie najbardziej fascynujące jest to, że metoda Bez Porażek nie oddziela dzieci zdrowych od chorych. Nakazuje traktować je jednakowo, dawać nie po równo ale tyle ile każdemu z nich potrzeba. Pomagać im w dążeniu ku przyszłości na miarę ich możliwości. A dorosłym nakazuje uczyć się ciągle aby tym mniejszym
służyć z całej siły.
Pamiętajmy - „Aby zapalić ogień trzeba samemu płonąć"

__________________

Asia, Ty nie dziękuj - tylko trzeba opisać tym, którzy nie byli, o czym mówili:
- Radosław Piotrowicz
- Dorota Zawadzka
- streścić choć troszkę, o czym była mowa podczas dyskusji panelowej,
- no i co pokazywali i o czym mówili Mariusz Damentko oraz
- Leszek Ploch

No to do dzieła Ala, mija, Asia, marzena - zaczynacie, reszta uzupłnia, ja wklejam zdjęcia obrazujące :okular:
 
 
marzena
milczek

Dołączył: 21 Lis 2006
Posty: 13
Wysłany: 2006-11-30, 23:04   

Serdeczne dzięki,Kabatko za podjęcie tematu.Czekamy na dalszy ciąg sprawozdania z konferencji.Najbardziej trafiła do mnie dyskusja panelowa(może dlatego że mam starsze dziecko).Pozdrawiam.

P.S.
Coś więcej o nas jak się trochę ogarniemy po szpitalu.
 
 
marzena
milczek

Dołączył: 21 Lis 2006
Posty: 13
Wysłany: 2006-11-30, 23:08   

:lol: Znowu fallstart (czy jak to się pisze?)
 
 
Jołaśka 
mruczek

Dołączyła: 02 Lis 2006
Posty: 97
Wysłany: 2006-12-01, 07:36   

Wielkie dzięki :prosze:
 
 
Aśka 
złotousty


Wiek: 45
Dołączyła: 02 Paź 2006
Posty: 5409
Skąd: lubelskie
Wysłany: 2006-12-05, 12:16   

Więc zacznę od wykładu p. dr. Leszka Plocha - Twórcy Teatru Niepełnosprawnych (Fundacja Krzewienia Kultury Artystycznej osób Niepełnosprawnych).



Mowa była o działaniu artystycznym jako sposobie na wspomaganie rozwoju i spędzania wolnego czasu.

Zaproszenie do Teatru
Działalność artystyczna aktorów w Teatrze - jako przejaw twórczego działania, najbardziej wysublimowanej formy ekspresji wywołana potrzebą samorealizacji kreatywnego rozwoju - ma być niewątpliwie środkiem rozwoju ich procesów poznawczych, emocji i uczuć. Działalność ta wpływać ma również na rozwój motywacji i woli działania twórczego, zapewniając tym samym optymalne warunki pełnego rozwoju osobowości twórczej.

Za ważniejsze zasady funkcjonowania Teatru uznaje sie następujące:
- w Teatrze wystawiane są sztuki z udziałem osób niepełnosprawnych;
- Teatr preferuje głównie amatorską działalność, bez obowiązku wynagradzania artystów z tytułu ich udziału w programie;
- treści artystyczne dostosowane są do możliwości psychfizycznych aktorów, lecz uwzględniają odpowiednio wysoki poziom warsztatowy, atrakcyjność i inspirację twórczą;
- udział artystów niepełnosprawnych w programie artystycznym jest dobrowolny i ma określona dla warunków Teatru formę współdziałania;
- za organizację, przebieg, doskonalenie poziomu artystycznego, ciągłość i systematyczność wystawianych sztuk teatralnych odpowiada Fundacja;
- Teatr tworzy warunki akceptacji, życzliwości, pozytywnej atmosfery działlności twórczej ruchu artystycznego i odtwórczego osób niepełnosprawnych.

Wieloaspektowość specyfiki celów Teatru wymaga, aby jego działalność - poza działalnością promującą - obejmowała aspekt dydaktyczny, wychowawczy, społeczny, estetyczny i kulturalny. Jednocześnie działalność ta powinna mieć wartość integracyjną, ukierunkowana i użyteczną, tzn.: zaspokajać istotne potrzeby artystów; służyć celom Teatru; pozytywnie motywować emocje i inne dyspozycje angażujących się twórców i odtwórców; dawać szansę uzyskania dostatecznie satysfakcjonującego rezultatu; spełniać prakseologiczne kryteria oczekiwanego artystycznie działania; pośrednio aktywnieangażować środowisko.

Teatr ze swojej strony zapewnia profesjonalne warunki prezentacji twórczej; reklamę i popularyzację działalności artystycznej aktorów; pomoc organizacyjną, artystyczną i techniczną; warunki do rozwoju indywidualnych zainteresowań, talentów i umiejętności artystycznych; warunki inspiracji i czynnej współpracy przy realizacji programu artystycznego

Zarząd Fundacji


Oprócz ciekawego wykładu, dyskusji mieliśmy możliwość obejrzenia sztuki wystawionej na Scenie Teatru "ATENEUM" w Warszawie. Byliśmy pod ogromnym wrażeniem "gry" aktorów. Klimat, sceneria, muzyka były tak ekscytujące i dobrane a do tego świetne wykonanie swoich ról przez niepełnosprawnych aktorów :spoko:
Pan dr L. Ploch odpowiadał na pytania dotyczące organizacji, przebiegu prób. Świetny system wprowadzania potencjalnego aktora na scenę - a mianowicie, przychodzi dana osoba na próby i obserwuje, stopniowo sama wkracza w grupę już grających aktorów, lub uprzednio jest przez nią zachęcona. Wszystko przebiego naturalnie, powoli, bez przymusu. Efekty są rewelacyjne.
Pan dr L. Ploch mówił, że aktorzy nie przyjmują do wiadomości, że mogłoby jakiejś próby nie być, albo, że oni mogliby być nie obecni - nic z tych rzeczy nie wchodzi w grę.

adres:

TEATR NIEPEŁNOSPRAWNYCH
FUNDACJI KRZEWIENIA KULTURY
ARTYSTYCZNEJ OSÓB NIEPEŁNOSPRAWNYCH
Scena Teatru "ATENEUM"
00-378 Warszawa, ul. Jaracza 2
_________________
Aśka, mama Martynki (2002) z zD, Mikołaja (2005) i Maciusia (2011)
 
 
kabatka 
admin
Założyciel forum i Stowarzyszenia "Zakątek 21"


Pomogła: 1 raz
Wiek: 47
Dołączyła: 28 Wrz 2006
Posty: 14639
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2006-12-05, 12:46   

Zgadza się - sztuka, którą oglądaliśmy, była niesamowita!



To zdjęcie właśnie ze spektaklu "Planeta Nex".

Niepełnosprawni aktorzy zagrają w Teatrze Ateneum

[...]

Taniec to całe życie mojego syna - mówi Urszula Winiarska, mama Marcina, który gra jedną z głównych ról.

Marcin ma zespół Downa. Pani Winiarska przez lata szukała instruktora tańca dla syna, ale nikt nie chciał podjąć się tego zadania. Dopiero w zespole teatralnym psychologa Leszka Plocha zaczął rozwijać swoje umiejętności.

- Teraz Marcin żyje teatrem -mówi pani Winiarska.

Bilety wyprzedane

Zespół składa się z niepełnosprawnych fizycznie i intelektualnie. Działa w nim 50 osób w wieku od 16 do 50 lat. Musicalowa odyseja kosmiczna "Planeta Nex" to futurystyczna historia o parze astronautów lądujących na nieznanej planecie. Rządzi nią dyktator, który zamienił ludzi w półroboty. Na planecie rozpoczyna się walka o wyzwolenie.

-Poprzez sztukę chcemy umożliwić aktorom pokazanie tego, co czują i myślą - wyjaśnia dr Ploch.

Agata Maj, częściowa sparaliżowana, skończyła integracyjne liceum ekonomiczne. Aktorstwem zajmuje się od sześciu lat. W "Planecie" przypadła jej rola półczłowieka. - Granie to dla mnie wielka radość. Czuję, że jestem potrzebna - opowiada.

-Kiedy gram czuję, że mogę robić wszystko. Jestem na luzie, jakby to działo się naprawdę - dodaje Mateusz, niepełnosprawny intelektualnie, odtwórca roli dyktatora.

- Chcemy udowodnić, że nasz spektakl nie odbiega poziomem od sztuk granych przez profesjonalne teatry -mówi reżyser przedstawienia dr Leszek Ploch.

Zespół na scenie wspomagany jest przez lasery, wyszukane efekty specjalne oraz bogatą oprawę muzyczną.

Na dzisiejszy spektakl nie ma już biletów. Następne przedstawienie będzie można obejrzeć w listopadzie.

Od tańca po pantomimę

"Planeta Nex" jest jedną z inicjatyw Ogólnopolskiego Teatru Niepełnosprawnych. Przy teatrze działa również zespół tańca ludowego Mazowiacy. Kolejnym przedsięwzięciem będzie studio pantomimy. - Aktorów do naszych projektów szukamy w całym kraju -mówi Leszek Ploch.

Zainteresowane osoby muszą wypełnić zgłoszenie i wysłać np. płytę CD z zapisem swoich osiągnięć artystycznych na adres Fundacja Krzewienia Kultury Artystycznej Osób Niepełnosprawnych (www.free.art.pl/niepelnosprawni.artysci).

[...]

:arrow: źródełko
:arrow: Fundacja Krzewienia Kultury Artystycznej osób Niepełnosprawnych
 
 
Aśka 
złotousty


Wiek: 45
Dołączyła: 02 Paź 2006
Posty: 5409
Skąd: lubelskie
Wysłany: 2006-12-05, 13:18   

W pierwszym dniu konferencji mieliśmy przyjemność wysłuchać poglądów na wychowanie dziecka pani Doroty Zawadzkiej - "SUPERNIANI"



Kilka słów o p. Dorocie Zawadzkiej

Jest pedagogiem oraz psychologiem rozwojowym z piętnastoletnim doświadczeniem zawodowym. Przez 12 lat wykładała na Wydziale Psychologii UW, obecnie w warszawskiej Szkole Wyższej Psychologii Społecznej. Współpracuje z Komitetem Ochrony Praw Dziecka, jest członkinią kapituły konkursu "Świat przyjazny dziecku". Praktykę pedagogiczną zdobywała, opiekując się dziećmi jako niania. Sama jest matką dwóch synów. Regularnie współpracuje z mediami, cześć swojej wiedzy postanowiła przekazać, prowadząc w TVN program "Superniania".
:arrow: źródełko

Rozważania na temat: "Jak nie dać dziecku klapsa i przetrwać"

Zdaniem p. Doroty Zawadzkiej jest to możliwe i niezbędne.
Opowiadała nam o swojej pracy z dziećmi ale przede wszystkim z rodzicami.
To w ich relacjach często jest problem, który w nierozerwalny sposób przenosi sie na relacje: rodzic - dziecko.
Krytykuje tzw. "czarną pedagogikę", odrzuca jej postulaty, typu: kara (w różnej postaci), wyśmiewanie się z dziecka, brak nagród, pochwał, pozycja nadrzędna i dominująca wychowawcy (rodzica) nad dzieckiem, brak swobody w rozwoju potrzeb i uczuć dziecka...
Podobał mi się przykład, za pomocą którego "zdefiniowała" klaps. Klaps "przemawia" do skóry dziecka a nie do jego rozumu", klapsem zrobimy więcej złego niż dobrego.
Oczywiście zdaje sobie sprawę z tego, że to trudne i że ludzka cierpliwiość też ma swój kres, ale ważne jest (jeżeli już się zdarzy), aby więcej się nie powtórzył, aby wytłumaczyć dziecku nasze emocje związane z daną sytuacją, nie ukrywać ich, tak samo jak śmiejemy się tak i płaczmy ale mówmy o tym, o swoich emocjach - nie duśmy ich w sobie.
Druga sprawa to zgrane, wspólne działanie obojga rodziców: matki i ojca. Zwróciła uwagę, że w swojej pracy (szczególnie teraz w tworzeniu programu "Superniaia") pracuje z matkami - bo to one przebywają i zajmują się dziećmi i domem.
Właśnie po konferencji jechała prosto do domu, w którym "tatuś" miał pierwszy raz w życiu swoim i dziecka położyć go spać, a dziecko ma 3 latka ;-)
Ten sam ojciec (a jest takich wielu) nie wiedział o najlepszym przyjacielu starszego syna, o jego zainteresowaniach, co lubi oglądać, czytać, itd. Pomimo tego, że chłopiec jest bardzo "rozgadany" i p. Dorota Zawadzka dowiedziała się tego w ciągu tygodnia, czego nie uczynił ojciec przez tyle lat.... Takich przykładów można by mnożyć - niestety. I właśnie wtedy podczas "kryzysowej sytuacji" pojawia się klaps - bo i tu nie ma miejsca na rozmowę.....
Rozmowa, rozmowa i jeszcze raz rozmowa oraz tłumaczenie i nagradzanie dziecka za każde pozytywne zachowanie, zdobytą umiejętność. Zwróciła uwagę, iż mamy problem w szukaniu nagród większy niż w przypadku kar.
Pojawiły sie pytania, czy program "Superniania" nie powinien być emitowany w późniejszych godzinach, czy aby na pewno jest on również dozwolony dla dzieci i jak wpływa na ich zachowanie po jego obejrzeniu. Padły opinie, iż dziecko nie zachowywało się "tak" przed odcinkami propgramu jak po nich - tzn. chodzi o złe zachowanie. Jak w każdej dyskusji zdania były podzielone zarówno na ten jak i inny temat.

:arrow: Wywiady z Dorotą Zawadzką przeczytaj tutaj>>>
_________________
Aśka, mama Martynki (2002) z zD, Mikołaja (2005) i Maciusia (2011)
 
 
Aśka 
złotousty


Wiek: 45
Dołączyła: 02 Paź 2006
Posty: 5409
Skąd: lubelskie
Wysłany: 2006-12-08, 17:47   

Informacje dotyczące leków, o których mówiła pani doktor Jolanta Ganowicz odnośnie naszych dzieci przeczytacie tu: Opieka medyczna dr Ganowicz >>>
_________________
Aśka, mama Martynki (2002) z zD, Mikołaja (2005) i Maciusia (2011)
 
 
Mama Ewy 
trajkotek


Dołączyła: 15 Sty 2010
Posty: 2099
Wysłany: 2010-11-09, 19:12   

Z wypowiedzi dr hab. Elżbiety Zakrzewskiej-Manterys
zaczerpnę pisząc w sprawie orzeczenia o niepełnosprawności.
Chyba wolno ten tekst cytować?
_________________
Ewci z zD
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Theme xand created by spleen modified v0.4 by warna fixing Program do sklepu