A mnie optymistycznie nastroiło wystąpienie prof. Anny Sobolewskiej. Wspomnienia Celi zrobiły na mnie wrażenie Nigdy nie myślałam, że osoba z zD jest w stanie przekazać tyle spostrzeżeń i odczuć. Wydarzenia opisane przez Celę miały miejsce kilkanaście lat temu. Doskonała pamięć.
_________________ Marta - mama Mikołaja i Ani z zD ur. 8 maja 2008r.
A ja się cieszę, że było tylu studentów. Niech przyszli rehabilitanci, psychologowie i inni, których będziemy spotykać po drodze, mają świadomość z czym się musimy zmierzyć. Może byli bo musieli - trudno i tak jest szansa, że to zaprocentuje.
I dziękuję mamie, która wstała i pochwaliła się osiągnięciami swojego dziecka dzięki metodzie prof. Cieszkowskiej. Balsam na skołatane serce
_________________ Od osoby z zespołem Downa nie warto odwracać głowy.
Gdy człowiek spojrzy w jego oczy,może w nich ujrzeć świat,w którym każdy chciałby żyć...
Wiek: 50 Dołączyła: 07 Sty 2007 Posty: 1578 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2009-11-24, 20:38
Oczywiście już zamówiłam komplecik Cieszyńskiej
Mi dało do myślenia wystąpienie pani seksuolog:
1. nie powinniśmy obarczać naszych zdrowych opieką nad dziećmi z zD. Już nie chodzi nawet o dobre serce, czy układy dobre z rodzeństwem, ale też o kwestie praktyczne: czasami praca nie pozwala na taką opiekę, coraz częściej nawet. Do tego również warunki mieszkaniowe: mieszkania są drogie, młodzi ludzie gniotą się w małych mieszkankach. Gdzie tam jeszcze miejsce na rodzeństwo? Może już czas zacząć odkładać te 100.000 na dodatkowy pokój dla Martynki, żeby w przyszłości stworzyć warunki opieki nad nią rodzeństwu?
_________________ Mama Krzysia (12.06.2004), Martynki (15.09.2006), Piotrusia (17.12.2009), Irenki (24.03.2010) i Oliwii (27.12.2016). Rodzic edukacji domowej. Rodzina zastępcza od 2002 roku.
http://chomikarnia.blox.pl/html
kabatka admin Założyciel forum i Stowarzyszenia "Zakątek 21"
Pomogła: 1 raz Wiek: 47 Dołączyła: 28 Wrz 2006 Posty: 14639 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2009-11-25, 14:02
gaga napisał/a:
[...]
Super też było spojrzonko na przygotowywanie niepełnosprawnych do pracy na siłę, ponoszenie ogromnych kosztów, z czego nie wiele wynikało.Są pieniążki to trzeba je wydać. A winno być kto chce proszę bardzo,otrzymuje wsparcie.
[...]
Powyższa sprawa, którą przypomniała gaga, była poruszona podczas dyskusji panelowej. Uczestniczyli w niej reprezentacji różnych organizacji pozarządowych zajmujących się wsparciem rodzin i samych dzieciaków z zespołem Downa.
Otóż okazuje się, że jeśli chodzi o rynek pracy sporo się robi, aby włączać osoby niepełnosprawne intelektualnie w rynek pracy. Okazuje się jednak, że mimo ponoszenia ogromnych nakładów finansowych na ten cel (są na to specjalne projekty np. unijne) ludzi z zespołem trafiających na otwarty rynek pracy jest jakiś zupełnie znikomy procent
Cały system w zasadzie opiera się na organizacji szkolenia dla trenerów (zarabiają na tym organizatorzy szkoleń), potem Ci wyszkoleni trenerzy przez określony czas (zazwyczaj kilka miesięcy) w formie warsztatów, jakiejś pracy chronionej uczą ludzi z zespołem, jak pracować (tu zarabiają owi trenerzy). Projekt się kończy i... większość ludzi z zD nie trafia na otwarty rynek, bo zwyczajnie jest to nieopłacalne (aby każdy z nich mógł pracować, musiałby mieć obok siebie osobistego trenera, a to już się zupełnie nie kalkuluje).
W realizacji projektów związanych z pracą ludzi z niepełnosprawnością intelektualną przoduje Stowarzyszenie na Tak z Poznania. Ale nawet Pani Prezes przyznała, że osób z zD, które trafiły na otwarty rynek pracy jest... kilka - chyba mówiła nawet o jednym chłopaku Bardziej Kochani np. już świadomie odcinają się od tego typu projektów: nie startują do nich, nie piszą wniosków. Po prostu uważają, że jest to działanie mijające się z celem. Człowiek z zespołem nie będzie pracował, bo np. teraz akurat trzeba posprzątać, jeśli mu się akurat teraz nie chce tego zrobić
Pamiętacie opowieść z tą pracą w ZOO ? Przypomnicie?
Pomogła: 14 razy Wiek: 60 Dołączyła: 11 Gru 2006 Posty: 16956 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2009-11-26, 11:01
Jedna szkoła niepubliczna uczestniczyła w projekcie - praca dla niepełnosprawnych. Uczniowie podpisywali, że będą się szkolić i mieli praktyki w ZOO, w sprzątaniu. Te szkolenia miały z 3 edycje, i jeden z uczestników za trzecim razem powiedział, że do ZOO on już nie pójdzie. I była konsternacja, bo przecież podpisał !!! że będzie się szkolił. Jakoś go przekonali, żeby tam jeździł, ale chyba on już nie sprzątał...
Ktoś mi w kuluarach szepnął, że ta osoba chciałaby założyć firmę, a nie sprzątać w ZOO.
I jeszcze może powtórzę co powiedział Pan Andrzej , jaka była relacja córki, gdy oglądali prospekt z pracą dla niepełnosprawnych - Ty chciałbyś, żebym ja była sprzątaczką!
Każdy ma swoje marzenia - niepełnosprawni też... Mój Maks może będzie chciał być kierowcą, bo lubi siedzieć i kręcić kierownicą i jak ja mu wytłumaczę, że to dla niego jest niemożliwe już z założenia, od urodzenia
_________________ Dzieci groOszkòw
Marysia 36
Maciek i Kasia po 34
Marcin 31
Małgosia 29
Mateusz 25
Maksymilian 18 (17.06.2005)
Wiek: 50 Dołączyła: 07 Sty 2007 Posty: 1578 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2009-11-26, 19:09
A ja zrozumiałam, że Natalia nie chce być Przątaczką
_________________ Mama Krzysia (12.06.2004), Martynki (15.09.2006), Piotrusia (17.12.2009), Irenki (24.03.2010) i Oliwii (27.12.2016). Rodzic edukacji domowej. Rodzina zastępcza od 2002 roku.
http://chomikarnia.blox.pl/html
Pomogła: 3 razy Wiek: 44 Dołączyła: 25 Sie 2009 Posty: 2121 Skąd: Poznań
Wysłany: 2009-11-26, 22:01
To mnie oświeciłyście A mi się wydawało, że perspektywy pracy dla naszych dzieci są znacznie lepsze.
Miałam szczęście rozmawiać z panią Sowińską dwa razy przez telefon krótko po urodzeniu Marcelka i pamiętam, że wtedy mi mówiła, że program odnosi sukcesy i mają więcej chętnych pracodawców niż kandydatów do pracy.
A potem się naczytałam w anglojęzycznych publikacjach o tym, że osoby z zespołem najczęściej pracują. Szczególnie zapamiętałam przykład dziewczyny, która marzyła o tym, żeby być modelką. Kiedy jej trener zaczął dociekać, co ją tak w tej pracy pociąga, okazało się, że chciała, mieć kontakt z ludźmi i być w centrum uwagi. W końcu pomagała w domu opieki dla starszych ludzi roznosić i zbierać tacki z jedzeniem. Inna dziewczyna była dobra w czytaniu, więc w bibliotece odkładała książki na odpowiednie miejsca. A co szczególnie wzbudziło mój podziw jako kiepskiej użytkowniczki bardziej zaawansowanych funkcji kserokopiarki, to to, że jedna dziewczyna pracowała w ksero.
Wydawało mi się, że w Stanach nikogo aż tak bardzo nie dziwi, że dorosłe osoby z zespołem pracują, mieszkają same w mieszkaniach chronionych i zawierają małżeństwa. Czy to tak optymistycznie wygląda w tylko książkach? Czy może jak się w Polsce postaramy, to też stworzymy dla naszych dzieci alternatywę dla DPSów?
_________________ Ania, mama Marcelka z zD (2009) i Kasi (2010)
Czy to tak optymistycznie wygląda w tylko książkach? Czy może jak się w Polsce postaramy, to też stworzymy dla naszych dzieci alternatywę dla DPSów?
Moja mama i brat mieszkają w Islandii. Tam jest dużo więcej niepełnosprawnych niż gdzie indziej, ze względu na małą populację i "nie dostarczanie" nowego materiału genetycznego. I większość pracuje, a szczególnie zespołowcy. W biurach są np. recepcjonistami, a w przedszkolu mojego bratanka pracują jako pomoc wychowawczyń. I podobno nieźle sobie radzą. Więc może trzeba udoskonalić program i u nas?
Wiek: 41 Dołączyła: 15 Sie 2008 Posty: 313 Skąd: Poznań
Wysłany: 2009-11-27, 13:09
U nas jest jeszcze sporo do zrobienia pod kątem samodzielności, w pracy czy mieszkaniu, czy w ogóle egzystencji osób z niepełnosprawnością intelektualną, wspomaganej przez asystentów czy trenerów. Dopiero się zaczyna dziać, wiele trzeba zrobić, ale może kiedyś dojdziemy do tego co za granicą. Myślę, że wiele trzeba zrobić w społecznym odbiorze osób niepełnosprawnych, w przełamywaniu stereotypów.
Programy już są, ale często niestety jakoś to nieumiejętnie i nie do końca jest przeprowadzane. Czasem bywa naciagane, tak jak pisał ktoś wyżej - na siłę wcielana osoba niepełnosprawna do pracy, bo są pieniądze to trzeba wykorzystać.
Znam chłopaka, o którym nasza pani prezes mówiła na konferencji (tzn.domyślam się,że to o nim mowa). Adam jest chlubnym przykładem właśnie działania biura integracji zawodowej osób niepełnosprawnych w Poznaniu. Pracuje, jest zadowolony z pracy, chwali się, co w niej robi. Ale przyznać trzeba,że Adam jest świetnie zsocjalizowany, usamodzielniony (wielka zasługa rodziców i całej rodziny - Adam ma sporo rodzeństwa, zostaje jako opiekun z dziećmi rodzeństwa), zna trasy tramwajowe w mieście, wie, jak gdzie dojechać, można z nim pogadać na wiele tematów.
Znam również i inną osobę z n.i., dla której znaleziono/dobrano pracę. Polegała ona na szykowaniu próbek reklamowych okładek na kalendarze. Chodziło o przyklejanie w odpowiedni sposób (wg wzoru) różnokolorowych prostokątów skórzanych, tak aby osoba chcąca kupić kalendarz mogła zobaczyć w jakich barwach może być okładka. Należało wyrobić w ciągu dnia/tygodnia/miesiąca odpowiednią ilość tych próbek. Wypłata była nawet całkiem ładna. Jednak z biegiem czasu firma uznała, że niestety nie wszystko jest równo, że czasem zbyt wolno i trzeba poprawiać, więc odebrano tej osobie to zadanie, ale skoro była ona zatrudniona jako osoba niepełnosprawna uznano,że skoro są na to pieniądze będzie ona dostawała te pieniądze nie wykonując jednak tej pracy. To trwało kilka miesięcy, aż się pieniądze skończyły. I to było takie pseudo-pracowanie, które wcale nie podniosło w oczach tej osoby jej własnej wartości (mimo iż z pieniędzy się cieszyła).
Wiele do zrobienia jest.
_________________ Kamila - mama Filipka ur.15.04.2008
kabatka admin Założyciel forum i Stowarzyszenia "Zakątek 21"
Pomogła: 1 raz Wiek: 47 Dołączyła: 28 Wrz 2006 Posty: 14639 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2009-11-27, 21:03
Wszystko rozbija się o pieniądze... Mentalność społeczeństwa to jedno, ale drugie, kto wie czy nie ważniejsze, to po prostu pieniądze
No bo jeśli człowiek z zespołem Downa ma iść do pracy, ale aby się mógł zatrudnić najpierw trzeba zapłacić za kursy trenerów, a potem opłacić samego trenera, który będzie uczył osobę z zD - no to ktoś te pieniądze musi wyłożyć. Osoba z zD raczej nie wypracuje takiego zysku, który by pozwolił opłacić choćby tego całego trenera...
Daje na te wszystkie projekty obecnie unia, problem jak rozumiem jest taki, że wszystkie projekty kiedyś się kończą i co wtedy: osobie z zD mówić: sorry, skończyła się umowa, nie mamy już pieniędzy. Przykład nieszczęścia jednej dziewczyny właśnie z takiego powodu - też był przywoływany.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum