...na szybko..
w lutym banding sie przemieścił..nie dośc ,że nie powinien to jeszcz w tą niekorzystniejszą strone..zaczęło dusic Adaśka..
na początku pani kardiolog zlekceważyła lub nie wysłuchała co mówię..a zaraz po kontroli Adas dostał duszności..biegiem z pediatrą ..koncentrator tlenu do domu..i rozmowy z lekarzami..
pochylili się na jego tematem ..( bo mieliśmy dopiero przegląd pod kontem dalszej diagnozy na kwiecień..)..i doszli do wniosku ,że na odział kardiologii...wcześniej.( o matko ...naprawdę??...to jedna cos się dzieje..-przepraszam to teraz sarkastycznie mówię)
...z trzech dni zrobiły się trzy tygodnie...Adaś chwycił wszystko ci chodziło po odziale..i straciliśmy termin operacji...-wizja następnej za trzy tyg...
Ale "ktoś " się postarał ...
i na szczęście ...19 marca odbyła się operacja 2 etap...-miało być prosto 3,5 godziny...wyszło...jakby dłużej-prawie 9 godzin.-troche Adaśko zaskoczył w środku...czego nie było tak widać w echu..
kardiochirurdzy walczyli " z nim" i o "niego" dzielnie... tu ukłony dla Prof.KOŁCZA,dr.ŻURKA,drSACHORCZUK-fenomenalny zespół z cudownymi głowami i rękoma...
Wszystko było w nim tak wymęczone ,że nie chciał żyć...
piekło...po prostu piekło...
a miało być szybko i prosto..
Ubytek między komorowy zmknięty...z powodu problemów z prawa komorą powiększono mały nieistotny ubytek międzyprzedsionkowy -cele odciązenia jserca-retencyjny przelew..w tętnicach płucnych ,które nie urosły z powodu bandingu( uciążliwego już...) stenty -zrobiono poszerzanie i plastykę..aorta ogarnięta..
....wróciliśmy tuż przed Swi etami...-znowu sie udało...ale ...Adaś został zarażony...kliebsiella pneumoniale i oxytoca...
teraz walka z tym...
Stan...dla mnie - jakby nie był sobą...przed operacja prawie siadał...dzis wątły...gawożył...-dziż cichy...teraz zaczyna odpowiadać trochę, był smieszkiem...teraz patrzy uważnie...jadł pięknie dziś walka o połknięcie ...jadł i trawił,,,dziś jest zatwardzenie ..mleko bez laktozy...
juz sama nie wiem...
żeby wrócił ten mój Adam...
na razie ma zostawiona częsiowo tą wade jedna...bo pomaga...
co dalej zobaczymy,,,
pozdrawiam Kochani Was...witam spowrotem...
Najważniejsze ,Ze żyjemy..
Poznałam wielu cudownych ludzi w szpitalu...i kilkoro zespolaczków...-cudowne misiaczki...całuję je stąd...:)
_________________ Agniecha
mama Gosi'95,Krzysia'96 Ani 2013,Adasia ZD-Aniołka 2018-2019
Pomogła: 14 razy Wiek: 61 Dołączyła: 11 Gru 2006 Posty: 17589 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2019-05-01, 22:30
Nam kłopoty sercowe i operacje - zostały oszczędzone, ale wyobrażam sobie jak musi być ciężko czekać pod salą operacyjną, a potem zmagać się z osłabionym przejściami organizmem... i ta niepewność, czy już będzie dobrze, żeby nic się nie przypętało!
Pozdrawiam walecznego Adasia i Waszą rodzinę. Trzymam kciuki za dochodzenie Adasia do zdrowia i życzę, żeby nie było komplikacji i żeby Adaś odzyskiwał te umiejętności sprzed operacji
_________________ Dzieci groOszkòw
Marysia 37
Maciek i Kasia po 35
Marcin 32
Małgosia 30
Mateusz 26
....To i tak w szybkim skrócie....bo temat jest rzeką...
jak to mówią" co tanio to drogo..."
CO ŁATWE TO TRUDNE...
Na szczęście spotkaliśmy na drodze...bardzo dobrych lekarzy i lekarki...oraz dobre "cioteczki pielęgniareczki...
i oczywiście byłam kiedy można i trzeba 24h,,
Adaś zaczyna jeść w miarę...wprowadziłam warzywka...-fajnie bo w nich chowam suplementy-wciąga młody jak złoto..:)
dodaję tez już kaszke do jednego posiłku...
dużo schudło mi to dziecko a po szpitalu jeszcze w domu chudł chwilkę...teraz zaczął odrabiac straty..zaczyna też gaworzyć znów...i bawić się zabawkami co mu wiszą przed twarzą...
i humor zaczyna mu dopisywać...
TO TAK CIESZY...KAŻDY GEST...KAŻDY DŹWIĘK...
Bakterie atakują...ale z trzech szczepów juz 1 opanowany...jeszcze dwa...i walka z nimi już zawsze...
_________________ Agniecha
mama Gosi'95,Krzysia'96 Ani 2013,Adasia ZD-Aniołka 2018-2019
Hej Agniecha, jak czytam o Waszych trudnych doswiadczeniach, to jestem pelna podziwu dla Was i Adasia. Oby wraz za apetytem rosla sila i wracaly dawne umiejetnosci. Jak sie nie ma sily, to ciezko je prezentowac
_________________ Serdecznie pozdrawiam
Kamila
mama Laury (ur. 2013) i Leona (zD, ur. 2016)
Powiem,że nasze trudne...ale w okół bywały takie trudy,iz trudno było myśleć i jak była operacja...okazywało sie ,że szybko i sprawnie wadę usuwali...a u nas miało być krótko i prosta robota...a wyszło masakrycznie. z 3,5godz=9 godz...z jednej pracy wyszło chyba z pięć...i jeszcze ten opór ciała ,żeby zejść z ekmo...
....gdyby mi Adasia nie wskazali...nie poznałabym go...
teraz tak myslę,że ja w czasie operacji nie byłam zdołowana-bo przecież ratowali mi dziecko ,naprawiali mu to co uszkodzone...dopiero koło godziny 18tej zaczęłam się martwic..a od 19.30 nie odeszłam od drzwi już...
taki los....ale wierzę w to ,że będzie dobrze..:)
Dziękuję ,że wsparcie i rówinież Was wspieram ...tych co tylko potrzebują dobrego słowa...:)
_________________ Agniecha
mama Gosi'95,Krzysia'96 Ani 2013,Adasia ZD-Aniołka 2018-2019
Pomogła: 14 razy Wiek: 61 Dołączyła: 11 Gru 2006 Posty: 17589 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2019-05-10, 22:40
Operacje czasem tak mają. Niby lekarze zaplanowali,na podstawie wiedzy, którą mieli z diagnostyki, ale czasem dopiero jak się otworzy i zacznie robić to okazuje się, że jednak trzeba inaczej niż zaplanowano. I dobrze, że robią to ludzie myślący, a nie roboty według schematu, który był w planach.
Zdrowia i sił dla Was!
Wielu z nas zespół Downa zaskakuje długo po tym jak już oswoiliśmy temat 3 dodatkowego chromosomu. Czasem efekt ekspresji tych dodatkowych genów tak miesza, że mocno dają kość, dodatkowe choroby , które są bardzo uciążliwe. I te niespodzianki.Już coś ogarnięte i nagle wyłazi coś innego...
Życzę Wam oby obyło się bez takich niespodzianek.
_________________ Dzieci groOszkòw
Marysia 37
Maciek i Kasia po 35
Marcin 32
Małgosia 30
Mateusz 26
Ja właśnie po urodzeniu dopiero Julka uświadomiłam sobie, że zD to nie tylko upośledzenie, które wtedy było dla mnie równoznaczne z tą wadą genetyczną, ale przede wszystkim choroby i wady towarzyszące zespołowi. Oby to, co najtrudniejsze, było już za wami! Ściskam
_________________ Marta - mama Krzysia (ur. 8 lipca 2008) i Julka z zD (ur. 27 października 2010)
płyny pociekły przez uszkodzoną tchawicę...i 14czerwca godz.3.50 zaczął sie dusić...
usłyszałam charczenie...jak go zobaczyłam to myślałam ,że po nim..
masażer ,ssawka na zmianę ...oczyszczanie...odsysanie...karetka w drodze..
oczyściłam drogi oddechowe ile się dało...Panowei ratownicy przybyli bardzo szybko...i ......podali juz tlen,bo mi sie udało udrożnić i uzyskać oddech...
ale ,ze saturacje leciały na łeb na szyję ...przyleciał śmigłowiec.
Adi poleciał a ja za nim autem...
intensywna terapia...
gronkowiec,paciorkowiec...-ziarniak.
na koniec zeszło na płuca...zapalenie..
dwa antybiotyki plus inne leki...... i 3 tyg .szpital..
wróciliśmy...żyjemy i oddychamy.udało się..
Pozdrawiamy Was...
_________________ Agniecha
mama Gosi'95,Krzysia'96 Ani 2013,Adasia ZD-Aniołka 2018-2019
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum